Nasza telewizja związkowa

Nasza telewizja związkowa

W Telewizji Polskiej działa prawie 30 związków zawodowych, które nie zawsze umieją się porozumieć z Zarządem i ze sobą Od początku roku w TVP – tak w Warszawie, jak i oddziałach terenowych – panowała nerwowa atmosfera. Ludzie nie rozmawiali o niczym innym, tylko o listach. Czy będą zwolnieni? Jakie mają szanse obrony? Wreszcie pojawiły się listy z nazwiskami osób, które stracą pracę. Ostatnią nadzieją tych, których nazwiska znalazły się na listach, są związki: mogą wybronić, pomóc, bo, zgodnie z ustawą, Zarząd musi konsultować z nimi swoje decyzje. Jest jednak druga strona medalu, kiedy siła związków zamienia się w groteskę. Tak duża liczba związków nie funkcjonuje chyba w żadnym innym przedsiębiorstwie. Jest ich 29: od największych, liczących prawie 2 tysiące członków, po mikroskopijne, skupiające kilka osób. Często tworzą je grupy zawodowe, które obawiają się, że związek reprezentujący wszystkie branże nie będzie dbał o ich interesy. W TVP działają więc organizacje montażystów, pracowników odpowiedzialnych za oświetlenie studia, kamerzystów, kilka związków dziennikarskich. W takiej sytuacji zdarza się, że związki walczą nie tylko z władzami telewizji publicznej, ale i ze sobą. ILOŚĆ, A NIE JAKOŚĆ Przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Kierowników Produkcji Telewizyjnej, Wojciech R. Paszke, potwierdza, że organizacji pracowniczych w TVP jest zbyt dużo: – Zaczynamy mieć problemy w porozumiewaniu się ze sobą. Poszczególne związki załatwiają własne sprawy, nie patrząc na rozwiązania dobre dla wszystkich. A to jest krótkowzroczna metoda, bo pracodawca zrobi wszystko tak, jak będzie chciał. Wszystkiemu winna jest ustawa o związkach zawodowych. Według niej, organizację związkową może utworzyć siedem osób. Akt prawny mówi też, że powinna ona się rozwijać (mieć coraz więcej członków), ale nie precyzuje, kto powinien to kontrolować. – To jest kwintesencja choroby związkowej, która drąży Polskę – uważa Andrzej Zarębski, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, a obecnie właściciel firmy zajmującej się doradztwem medialnym. – To jest wystarczająca liczba, by sparaliżować ruchy reformatorskie. Wpływ związków na funkcjonowanie firmy wynika bezpośrednio z przepisów prawa: jest wiele strategicznych decyzji, które muszą być konsultowane z organizacjami pracowniczymi. A te konsultacje mogą się przedłużać, grozić strajkiem. Na pewno kierowanie firmą, w której działa tyle organizacji związkowych, jest bardzo trudne. Dobrze byłoby przemyśleć sprawę, czy takie rozproszenie związków rzeczywiście działa na korzyść interesów pracowniczych. Może byłoby lepiej, gdyby związki dogadały się i stworzyły mniejszą liczbowo, ale silniejszą reprezentację? To mogłoby wszystkim pomóc: i tym kierującym telewizją, i tym, których interesy mają być przez związki reprezentowane – zastanawia się Andrzej Zarębski. Szef Związku Zawodowego Dziennikarzy Radia i Telewizji, Mariusz Jeliński, podkreśla, że trzy najstarsze organizacje: OPZZ, “Solidarność” i jego mają takie same prawa jak najmniejsze: – Funkcjonują takie związeczki, które powstają na zasadzie: “Zwalniają, to utworzymy nasz własny”. Kiedy były trzy związki, dogadywaliśmy się bez problemu. Teraz, kiedy my mówimy “tak”, te małe mówią “nie” i na odwrót. Im się wydaje, że gdy związki powiedzą “tak ma być”, to pracodawca od razu padnie na kolana. A to nie jest takie proste. Jeżeli związki chcą mieć wpływ na funkcjonowanie firmy, powinny być jednomyślne przy wypracowywaniu wspólnego stanowiska wobec planów i propozycji Zarządu. W praktyce jest tak, że niektóre się wyłamują. Kilka z nich, m.in. Związek Zawodowy Kontrolerów i Pracowników Administracyjnych Telewizji Publicznej, Związek Zawodowy Kadry Inżynierskiej TVP SA “Kadra”, Związek Zawodowy Twórców Programów Telewizyjnych “Informacja”, bez porozumienia z pozostałymi, podpisały zgodę na wprowadzenie nowego systemu wynagrodzeń w firmie. Liderzy największych związków dają do zrozumienia wprost, że to Zarząd i kadra kierownicza doprowadzili do powstania niektórych mniejszych jednostek, by torpedować ich działania. Nie ukrywają też, że zdają sobie sprawę z funkcjonowania takich mechanizmów. Andrzej Zarębski wspomina, że podobny zabieg zastosował Zarząd TVP za prezesury Wiesława Walendziaka: – W sytuacji spornej między Zarządem a związkami powstała kolejna organizacja pracownicza, która miała promować pomysły szefostwa. Był to związek zawodowy kadry kierowniczej, który został pomyślany jako sprytne urządzenie: wewnątrz ruchu związkowego znaleźli się działacze reprezentujący poglądy Zarządu.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2001, 2001

Kategorie: Media