Polityka wewnętrzna Polski sprawia, że stajemy się coraz bardziej osamotnieni Dr hab. Jerzy Maria Nowak – dyplomata, w MSZ przepracował 50 lat, m.in. były ambasador RP przy NATO. Obecnie profesor Uczelni Vistula Czy Polska jest bezpieczna, skoro jesteśmy w sojuszu, który – jak mówi prezydent Francji – poniósł śmierć mózgową? – Przychylam się do opinii, że pogłoski o śmierci NATO są przedwczesne. Niemniej jednak sytuacja nie jest dobra. Znaleźliśmy się w kryzysie struktur bezpieczeństwa. Podminowany został system bezpieczeństwa europejskiego. A w świecie zaburzona została równowaga z powodu wzrostu potęgi Chin i nieadekwatnej odpowiedzi na to ze strony Stanów Zjednoczonych, które nie potrafią wyjść z dylematu Tukidydesa, co zrobić, kiedy pojawia się nowy, prawie równorzędny partner lub przeciwnik. Stany Zjednoczone nie znalazły dobrej formuły, a sama osobowość prezydenta Trumpa jeszcze pogarsza sytuację. Dla każdego państwa małego i średniej wielkości, a taka jest Polska, dezintegracja systemu bezpieczeństwa stwarza poważne zagrożenie. Dezintegracja systemu wersalskiego skończyła się II wojną światową. Upadek Układu Warszawskiego przyniósł wojny na Bałkanach i na obrzeżach dawnego ZSRR. – Do tego prezydent Trump przyczynił się do poważnego kryzysu multilateralizmu, czyli współpracy wielostronnej państw i organizacji międzynarodowych, osłabił te organizacje. Z kolei polityka wewnętrzna Polski sprawia, że stajemy się coraz bardziej osamotnieni. Świat zachodni przestaje nas uważać za swoich. W związku z tym, chcąc nie chcąc, nieformalnie przesuwamy się do szarej strefy. Zwiększając niebezpieczeństwo wchłonięcia nas z biegiem czasu przez najbliższe mocarstwo, czyli Rosję. Jakiego wchłonięcia? – W takim sensie, że możemy zostać wessani do rosyjskiej strefy wpływów. W Polsce pomijany jest ten aspekt psychologiczny, że Zachód przestaje nas postrzegać jako swoich. A to ma ogromne znaczenie. Wyobraźmy sobie – gdyby doszło do jakiejś agresji np. na Szwecję, to wiadomo, jak świat by reagował. A na Polskę? Reakcja byłaby inna. Skoro tu się dzieją te różne rzeczy, które opinia publiczna na Zachodzie ocenia bardzo negatywnie… Skoro to jest taki trochę inny kraj… W Europie nasila się przekonanie, że Polska nie jest Europą? Po czym to poznać? – Dobrych badań tu nie ma. Ale każdy dyplomata z rozmów, z rozłożenia akcentów wie, że nas już się nie traktuje jako zupełnie swoich. Kogo tu bronić? Nie wiadomo, z kim ci Polacy pójdą, w jakim kierunku, jaki wywiną numer. To się wyczuwa. Myślę zresztą, że przyjdą niedługo duże badania, które pokażą przesunięcie w opinii publicznej. I że Polska będzie coraz mocniej odsuwana na bok. Na to nakłada się kryzys Sojuszu Północnoatlantyckiego. Więc jednak! – NATO znajduje się w trudnej sytuacji, choć nie oznacza to w tej chwili jakiejś jego szybkiej śmierci czy niebezpieczeństwa rozwiązania. Ale stopień nieprzewidywalności jest duży. W NATO mamy dziś trzech wichrzycieli. Pierwszy – Trump, który podważał swoimi oświadczeniami art. 5. Choć trzeba mu przyznać, że w jednej rzeczy ma rację – kraje europejskie powinny więcej dokładać do finansów na obronę. Drugim wichrzycielem jest prezydent Francji Emmanuel Macron. On z kolei bez konsultacji z sojusznikami zaczyna zmieniać politykę NATO… Choćby wobec Rosji. – I kwestionuje politykę tzw. dwutorowości, która polega na powstrzymywaniu agresywnych poczynań ze strony Federacji Rosyjskiej, ale również na próbach negocjacji, ustanowienia jakiegoś partnerstwa, na warunkach zgodnych z prawem międzynarodowym i porozumieniem NATO-Rosja z 2002 r. No i trzeci wichrzyciel – prezydent Turcji Erdoğan, który wprowadził metodę wzajemnego szantażu w kwestii bezpieczeństwa. Na szczycie NATO w Londynie. – Oczywiście Turcja ma prawo domagać się, żeby jej interesy dotyczące bezpieczeństwa były uwzględniane. Ale powinniśmy szczerze sobie powiedzieć, że nie są one całkowicie obronne. Chodzi o stosunek do Kurdów, do Syrii. Turcy wyszli poza swoje granice. I żądają, by państwa NATO ich poparły. – Szantażują kraje Europy Środkowo-Wschodniej, że jeśli nie zostaną uwzględnione tureckie interesy, to nie dopuszczą do zabezpieczenia interesów obrony Europy Środkowo-Wschodniej. O co tutaj chodzi? Chodzi o pracę nad tzw. planami ewentualnościowymi na wypadek zagrożenia i agresji. W skrócie, gdyby np. w przypadku Polski doszło do uznania, że stosujemy art. 5, to na podstawie tych planów wiadomo, że tyle a tyle eskadr stacjonujących w Rammstein w Niemczech w ciągu tylu a tylu dni leci do Polski. Dywizje, powiedzmy, niemieckie czy holenderska, brytyjska w takich