Nauka to wymagająca kochanka

Nauka to wymagająca kochanka

Nie wierzę, żeby ktoś, biegając z jednej uczelni do drugiej, mógł prowadzić jeszcze pracę badawczą Rozmowa z prof. Andrzejem Wiszniewskim – Czy coraz większa liczba pokus zarabiania pieniędzy i możliwości dodatkowych zarobków nie odciąga najlepszych ludzi nauki w kierunku biznesu? – Na pewno tych najbardziej przedsiębiorczych i niecierpliwych. Natomiast pocieszające jest to, że jest wielki pęd na studia doktoranckie. Większość uczelni twierdzi, że ma więcej kandydatów na studia doktoranckie, niż jest w stanie przyjąć. To obiecujące. Liczba doktoratów przyznawanych w Polsce jest naprawdę wysoka. – Liczba – tak, ale czy ich poziom również? Zmieniły się motywacje robienia doktoratu. Niewielu młodych doktorantów uzasadnia pracę doktorską ciekawością nauki, większość tytuł doktora traktuje jako “wartość rynkową”, gwarantującą lepsze zarobki. – Na ogół ilość nie przechodzi w jakość, a wręcz przeciwnie. Ale sądzę, że poziom doktoratów jest mniej więcej taki sam jak przed laty. To nie znaczy, żebym zachwycał się wszystkimi pracami doktorskimi. Jednak wagą doktoratu nie jest sam wynik pracy badawczej, a to, by wykonujący ją zdobył pierwsze szlify i nauczył się samodzielnego prowadzenia badań. – A co pan sądzi o łączeniu przez młodych ludzi działalności naukowej i zarobkowej? – To zjawisko fatalne! Nauka wymaga wyłączności. Żartobliwie powiedziałem kiedyś, że nauka jest jak wymagająca kochanka. Jeśli nie poświęci się jej całego czasu, wszystkich myśli, wszystkich uczuć, to tych uczuć nie odwzajemni. Wieloetatowość to najpoważniejsza choroba, jaka toczy obecnie polską naukę. Mnóstwo ludzi pracuje na wielu etatach, albo prowadzi równolegle pracę badawczą i działalność gospodarczą – usługi, konsultacje, a czasem wręcz kawiarnie bądź pizzerie, bo i takie przypadki się zdarzają. Jeśli druga praca łączy się z pierwszą, na przykład ktoś prowadzi wykłady z jakiejś dziedziny, a jednocześnie jest w tej samej dziedzinie inżynierem w laboratorium przemysłowym – nie mam nic przeciwko takiej kombinacji. Takie zestawienie wzbogaca doświadczenie młodego człowieka, wzbogaca go intelektualnie. Ale tak, niestety, bywa rzadko. Najbardziej niebezpieczny, a równocześnie najczęstszy objaw, szczególnie na wyższych uczelniach, polega na zatrudnianiu się w wielu szkołach, na wielu etatach. Nie wierzę, żeby ktoś, biegając z jednej uczelni do drugiej, mógł prowadzić jeszcze pracę badawczą. – Czy wymagająca kochanka wyklucza małżeństwo? – Wręcz przeciwnie! Nauka idzie w parze z małżeństwem. Przecież mężczyzna naukowiec potrzebuje kogoś, kto będzie o niego dbał. A kobieta naukowiec – a takich jest coraz więcej – potrzebuje wsparcia. Któż inny może dać kobiecie lepsze oparcie niż kochający mąż? – Mówi się, że postępu dokonują ludzie młodzi. W jakim wieku jest polska kadra naukowa? – Najbardziej innowacyjne są te dziedziny, w których jest najwięcej młodych ludzi, chociaż należy to widzieć jako sprzężenie zwrotne – jeśli jakaś dziedzina jest dobra, to najczęściej ludzie się do niej garną. Uważamy, że nasza kadra jest nieco za stara. Jednak w okresie gdy kierowałem Politechniką Wrocławską, rozmawiałem z rektorem jednej z najlepszych uczelni uniwersyteckich w Londynie, zbliżonej profilem do polskich politechnik i okazało się, że średnia wieku pracowników naukowych była dokładnie taka sama. Innowacyjność w nauce to nie jest tylko sprawa podaży pomysłów naukowych. To także sprawa popytu. Nasze jednostki gospodarcze są w kryzysowej sytuacji – albo są sprzedane inwestorom strategicznym, najczęściej zagranicznym, bądź czekają na prywatyzację. Jeśli się czeka na prywatyzację, to człowiek żyje z dnia na dzień i nie myśli o innowacjach. Natomiast po sprzedaży najczęściej inwestor wchodzi z własnymi rozwiązaniami technicznymi. Jednak nie panikowałbym. Niewiele krajów osiąga taki poziom, by bazować na własnych technologiach. Dziś są to Niemcy, Amerykanie – sama czołówka technologiczna świata. – Czy nie należałoby raczej powiedzieć “firmy” zamiast “kraje”? – Philips kojarzy nam się z Holendrami, ale Bóg raczy wiedzieć, czy firma jest w rękach holenderskich, czy zupełnie innych, a poza tym w ciągu kilkunastu sekund firma może zmienić właścicieli. Przy dzisiejszym sposobie handlowania jedno polecenie wydane przez Internet powoduje, że pakiet kontrolny firmy przechodzi w inne ręce. Jednak w krajach na tym etapie rozwoju gospodarczego co Polska wprowadza się nowe, własne rozwiązania, tyle że dotyczące szczegółów, a nie samych technologii.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 47/2000

Kategorie: Wywiady