Nie chcę być reżyserem do wynajęcia

Nie chcę być reżyserem do wynajęcia

Tata byłby więc dziś piekielnie dumny z pani?

– Na pewno! Oszalałby ze szczęścia. I mama też. Mam nadzieję, że oni gdzieś widzą te moje poczynania… (śmiech).

Proszę jeszcze o kilka szczegółów z filmowej kuchni. Jak było na planie z Ewą Dałkowską? Przed Januszem Gajosem tańczy półnaga.

– Pełen luz, przecież ona często gra w teatrze u Krzyśka Warlikowskiego nago. Ewa, świetna aktorka, całkowicie akceptuje swoje ciało. Lubi siebie. Jest otwarta. Dla mnie jest symbolem kobiety wyzwolonej. Nie miała żadnego problemu z tym, żeby się rozebrać. Poza tym nagość to też przecież jakaś wartość umowna. Ewa jest jedyną taką wyluzowaną bohaterką w tym filmie – pozostali mają jakiś problem.

A jak było z Mają Ostaszewską, odtwórczynią roli pani Ani, psychoterapeutki? Nie protestowała przeciw staniu się taką szarą myszą? Dała się ubrać w tę obciachową kamizelę?

– Takich ludzi chodzą po ulicach setki. W Warszawie, wszędzie. Część zdjęć kręciliśmy na warszawskiej Dolinie Służewieckiej. W filmie zagrała m.in. pani w berecie – mieszkanka tamtego osiedla. To prawdziwki, ludzie z tej klatki, wcale nie aktorzy! Pamiętam, jak poszliśmy na research do Stowarzyszenia Spirytystów. Siedziały tam same panie Anie! Chcieliśmy, żeby Maja była panią Anią, jakich tysiąc. Razem z kostiumografkami przejrzałyśmy m.in. stronę internetową, gdzie pokazano celebrytów przerobionych na „normalsów”, zobaczyłyśmy, jak wyglądałaby Gwyneth Paltrow, gdyby była zwykłym człowiekiem. Na tym fotomontażu miała trwałą ondulację, była 5 kg do przodu i w przedziwnym pulowerku – wyglądała koszmarnie! Scarlett Johansson tak samo. Zafundowaliśmy więc Mai trwałą, pozbawiliśmy ją makijażu, dołożyliśmy okulary, utyła.

I zachwycona?

– Myślę, że dzięki tej roli Maja będzie miała teraz fajny okres w życiu zawodowym. Z kimkolwiek rozmawiam, mówi, że totalnie go zaskoczyła. I o to chyba chodzi w aktorstwie – nie można być tylko ładną. Może przez ułamek sekundy pomyślała, że brzydko wygląda, ale czy kobiety po czterdziestce tak strasznie przejmują się tym, że będą przez chwilę brzydko wyglądać? Moja matka olewała to, mimo że była kobietą piękną! Była po pięćdziesiątce i miała w dupie, że się starzeje, lubiła to.

Pani mama, Dorota Terakowska, dziennikarka, pisarka, była w latach 50. barmanką w Piwnicy pod Baranami.

– Była barmanką, ale i girlsą. Tańczyła w kabaretkach kankana! Mama jako pierwsza, mając 16 lat, otrzymała klucze do Piwnicy pod Baranami. Przeszalała tam pół życia. Wiesław Dymny, zanim jeszcze został mężem Anny Dymnej, robił jej zdjęcia, które mam w domu. Mama była muzą tamtego towarzystwa. Superpiękna, superzgrabna. I zupełnie szalona.

Tak jak pani?

– Ja żyję w innych czasach, teraz życie jest bardziej higieniczne. Kiedyś miałam łatkę kompletnie szalonej. Ale dziś? Chociaż jak patrzę na mamy rówieśników mojego syna, to jestem szalona.

Jaki był tamten rodzinny, krakowski dom?

– Dziennikarski. No, powiedzmy… nietypowy. Dużo wódy. Jarania! Dzisiaj jakoś się temu dziwię, tym bardziej że teraz człowiek prawie nie pali, prawie nie pije i je zdrowo. Co to się porobiło? Ale w moim domu było super. Było się niekonwencjonalnie wychowywanym. Może tylko trochę zazdrościłam sąsiadkom, że mają mamy w podomkach, mamy, które robią kluski. Czasem chciałam mieć takie zwykłe życie. Ale z dzisiejszej perspektywy nie żałuję, że miałam niezwykłe. Tak samo jest z moim synem, który ma do mnie pretensje, że funkcjonuję niekonwencjonalnie – np. dziś wysłałam go do szkoły taksówką. Podejrzewam jednak, że za 10 lat nie będzie miał pretensji.

Czy to prawda, że mama czasem podrzucała panią Tadeuszowi Kantorowi?

– Kantor był znajomym rodziców. Gdy mama musiała gdzieś lecieć, podrzucała mnie do Tadzia na próby. Oczywiście bałam się tych wszystkich lalek, kukieł, to było dość przerażające. Zwłaszcza że Kantor biegał i krzyczał. Nawet byłam w jego domu (chyba gdzieś koło Gdowa), który zbudowali z Marią Stangret. Całe dzieciństwo spędzałam w takim towarzystwie. Myślę, że coś takiego nie mogło pozostać bez wpływu na to, jaka jestem dzisiaj. Bardzo dużo mi dało zakręcone dzieciństwo. Pewność siebie. Otwartą głowę.

Ma pani w głowie pomysł na nowy film. Słyszałam, że jego bohaterką będzie siostra.

– Napisałam scenariusz, praktycznie jest skończony, na podstawie moich rozmów z siostrą. Nakręciłyśmy je kamerą. To miał być dokument. Nie powstał, bo był zbyt intymny. Z przekształconymi dialogami, zaadaptowanymi do trochę innej sytuacji, powstanie film o dwóch siostrach. Z Juliette Binoche, która będzie grała siostrę francuskiego pochodzenia, a druga aktorka będzie z pochodzenia Amerykanką. Nie wiemy jeszcze, kto to będzie. To mój pierwszy film anglojęzyczny.

Foto: Jacek Drygała

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 10/2015, 2015

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy