Zrobiłam dużo kroków, które mogły wyeliminować mnie z zawodu na zawsze Rozmowa z Ewą Kasprzyk – Mężczyźni mówią, że jest pani uosobieniem kobiecości. – I chwała im za to. – Czy pani ekranowy i medialny wizerunek kobiety luksusowej zgadza się z prywatnym? – Na spotkanie z panią przyszłam w dżinsach, flanelowej koszuli i bez makijażu. Sądzę, że wnioski nasuwają się same. – Ale lubi pani błyszczeć i być w centrum zainteresowania? – Nie bywam duszą towarzystwa. Przeważnie zachowuję rezerwę wobec ludzi, których nie znam, bo nie wiem, czego mogę po nich się spodziewać. Powiedziałabym nawet, że jestem nieśmiała. – Ma pani kompleksy? – Oczywiście. Kompleksy ma każdy zdolny do refleksji człowiek. – A słabości? – Och! Ta czekolada… Codziennie przysięgam sobie, że już nigdy nie tknę słodyczy. Ale jestem bezsilna wobec małej, nadziewanej czekoladki na deser. – Od kilku lat gra pani w serialu „Złotopolscy”. Przeniosła się pani do Warszawy, aby być bliżej planu zdjęciowego? – Już wcześniej dużo czasu spędzałam w Warszawie, kręcąc filmy. Nie chciałam jednak opuszczać Teatru Wybrzeże. Dopiero kiedy pojawiła się konkretna propozycja od konkretnego dyrektora teatru na konkretne role, zdecydowałam się. – Mąż i córka zostali w Gdańsku? – Tak. Ale na szczęście są szybkie pociągi, a ja lubię podróżować. – „Jestem sobie pan żurawiec, zlatam jak się ma na lato…”. W pani naturze jest coś z przysłowiowego żurawia, który leci gdzieś, przysiądzie na chwilę i znowu zrywa się do lotu. – Ciekawe spostrzeżenie. Czekam na argumenty. – Urodziła się pani w Stargardzie Szczecińskim, studiowała pedagogikę w Słupsku, potem aktorstwo w Krakowie, debiutowała pani na scenie Teatru Wybrzeże i tam grała przez 17 lat, by wreszcie znaleźć się w stołecznym Teatrze Kwadrat. – No cóż! Taka jest specyfika mojego zawodu, który nie pozwala zapuścić korzeni w jednym miejscu ani zbudować stałego gniazda. Idziesz tam, gdzie jest praca. Teraz te możliwości jeszcze się skurczyły. Koledzy narzekają na brak propozycji. Teatrów nie stać na nowe premiery, następuje redukcja zespołów. Ja jestem w bardzo szczęśliwej sytuacji. Mam etat w renomowanym teatrze, poznałam nowych ludzi, zagrałam ciekawą rolę w farsie, przygotowuję następną. Byłam już parokrotnie z Teatrem Kwadrat za granicą, w Ameryce. Gram w filmie, serialu. Rozszerza się pole mojego działania. – Po maturze zdecydowała się pani studiować pedagogikę. Skąd nagle pomysł na aktorstwo? – Zawsze wiedziałam, że chcę być aktorką. Marzyłam o scenie. Czułam, że w ten sposób mogę się realizować. Lubiłam poezję, brałam udział w konkursach recytatorskich. Dziś trudno mi powiedzieć, dlaczego najpierw skończyłam studia pedagogiczne i dopiero potem pojechałam na egzamin do szkoły teatralnej. Takie były wyroki losu. – Wybrała pani Kraków. Dlaczego? – Bo blisko do gór, a ja lubię jeździć na nartach i bardzo lubię oscypki. – Szkołę wspomina pani z nostalgią? – Zdecydowanie. Czułam się tam dobrze i bezpiecznie. Zawdzięczam to moim profesorom: Jerzemu Treli, Jerzemu Jarockiemu, a zwłaszcza Ewie Lasek, przedwcześnie zmarłej wybitnej aktorce. Była tą osobą, która pomogła mi uwierzyć w siebie. Pomimo dużej różnicy wieku i hierarchii łączyła nas przyjaźń. W pewnym momencie zaproponowała, abym zamieszkała u niej. Ze wzruszeniem wspominam wieczory przy kuchennym stole zawsze pokrytym mnóstwem rozmaitych tekstów, które interpretowałyśmy. Ewa Lasek uczyła mnie skupiania się na słowie, podejścia do roli, różnych sposobów wyrażania emocji. Dzięki niej zapaliło się dla mnie zielone światełko. – Po dyplomie „odfrunęła” pani na drugi kraniec Polski, do Gdańska. Dlaczego właśnie tam? – Przez cztery lata studiów nasyciłam się bliskością gór i zatęskniłam za morzem. – A serio? – Pojechaliśmy całą grupą. Namówił nas do tego starszy kolega, reżyser Krzysztof Babicki, który dowiedział się, że w Teatrze Wybrzeże brakuje tak zwanych młodych sił. – To była słuszna decyzja? – Na pewno, jeśli mierzyć ją jakością i ilością zagranych ról. – Pierwsza ważna rola? – Kulawa, bezzębna, erotycznie wyuzdana Portierka w „Już prawie nic” Andrzejewskiego. W tym czasie starał się o moje względy obecny mąż. W ramach zalotów przyszedł do teatru
Tagi:
Jadwiga Polanowska









