Polska jest ostatnim krajem w UE, w którym zapłodnienie pozaustrojowe nie tylko nie jest refundowane z kasy państwa, ale też prawnie nie istnieje Żądajmy podpisania przez Polskę tzw. konwencji bioetycznej Rady Europy Nasi politycy nie palą się do pracy nad większością ustaw. Do ostatniej chwili zwlekają z decyzjami dotyczącymi emerytów i rencistów czy też osób niepełnosprawnych. Nie mogą zdążyć z przyjęciem ustaw dotyczących refundacji czy dystrybucji leków, wciąż nie wiedzą, czy należy zakazać stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Ale jeśli tylko mogą pogrzebać w naszym życiu intymnym, niezwykle się ożywiają, powołują zespoły eksperckie, piszą projekty ustaw. Jeszcze niedawno podnieśli krzyk, chcąc zmienić konstytucję – chodziło o wprowadzenie do art. 30 zwrotu \”od chwili poczęcia\”, jako momentu, od którego miała przynależeć człowiekowi przyrodzona i niezbywalna godność. Miało to doprowadzić do zmiany i tak już restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej i całkowicie, bezwarunkowo zakazać przerywania ciąży. Wiosną 2007 r. nadgorliwym parlamentarzystom to się nie udało. Z trudem przełknęli tę gorzką pigułkę, ale już zaczynają odzyskiwać wigor. Bo znowu można zrobić coś, co nie tylko namiesza w życiu prywatnym obywateli, ale też będzie mogło przybliżyć ustawodawcę do karania kobiet za przerywanie ciąży, nawet w warunkach dopuszczających prawem ów zabieg. Tym krokiem milowym jest projekt ustawy bioetycznej. Niby mowa jest tylko o zapłodnieniu in vitro, niemniej jednak ustawa ta otwiera przeciwnikom aborcji kolejną furtkę. To, co nie udało się przeszło półtora roku temu, ma szansę na realizację, bo projektowana ustawa mówi, że embrion to człowiek od chwili poczęcia. Wolnoamerykanka W Polsce w dziedzinie badań nad zapłodnieniem in vitro oraz samego zabiegu sztucznego zapłodnienia jest wolnoamerykanka. W świecie zdecydowano się podjąć ten temat poważnie. Konwencja o ochronie praw człowieka i godności istoty ludzkiej wobec zastosowań biologii i medycyny, czyli tzw. konwencja bioetyczna Rady Europy, sporządzona w Oviedo 4 kwietnia 1997 r., reguluje te kwestie. Mimo że w Polsce pojawiały się koalicje o różnych barwach politycznych – AWS-UW, SLD-UP, PiS-LPR-Samoobrona – wprowadzenie prawa dotyczącego zagadnień bioetycznych nie znalazło się w sferze ich zainteresowań, konwencja z Oviedo wciąż nie została przez nasz kraj ratyfikowana. W efekcie kwestie eksperymentów medycznych, klonowania terapeutycznego i zapłodnienia metodą in vitro pozostają nieuregulowane. Polska jest ostatnim krajem w UE, w którym zapłodnienie pozaustrojowe nie tylko nie jest refundowane z kasy państwa, ale też prawnie nie istnieje. Nie wiadomo, jakie wymagania muszą spełniać kliniki i pacjenci, co się dzieje z zamrożonymi zarodkami oraz na jakie wsparcie finansowe mogą liczyć pary. Trzy zabiegi in vitro dla jednej pacjentki refundują Czechy, Chorwacja, Holandia, Norwegia i Słowacja. Cztery – Niemcy. Bez ograniczeń można się starać o dziecko z in vitro we Francji, Australii, Grecji, a nawet katolickiej Hiszpanii. Tymczasem u nas wszystko opiera się na wewnętrznych przepisach prywatnych klinik, które ten zabieg wykonują. One zaś kierują się właściwie tylko zasadami sztuki medycznej, kodeksem etyki lekarskiej i ogólnymi wymaganiami dotyczącymi zakładów opieki zdrowotnej. Większość krajów, które refundują takie zabiegi, wprowadza ograniczenie, że pacjentka nie może mieć więcej niż 40 lat. Poza tym decydują normalne wskazania lekarskie, czyli stan zdrowia. Nie ma wymogu, żeby dzieci mogły mieć np. tylko pary małżeńskie. Próbę ograniczenia podjęły dwa stany Australii (Wiktoria i Australia Zachodnia) – chciały zakazać sztucznego zapłodnienia kobietom samotnym i lesbijkom. Ale Sąd Najwyższy uznał to za dyskryminację ze względu na płeć i orientację seksualną. U nas o wykonaniu takiego zabiegu decydują w zasadzie jedynie pieniądze, czyli możliwość opłacenia zabiegu, i stan zdrowia pacjentki. Brak regulacji daje też możliwość handlu komórkami jajowymi i plemnikami, bo co nie jest zakazane prawem, jest legalne. W różnych krajach różnie rozwiązano kwestię pozyskiwania od dawców komórek rozrodczych. W USA jest to wolny rynek – można sprzedać, można kupić (kobiece jajo w wolnej sprzedaży kosztuje 2-2,5 tys. dol.). W niektórych instytutach naukowych formalnie nie płaci się za komórkę jajową, lecz opłaca \”koszty pozyskania\” (podróży, leków wywołujących wzmożoną owulację u kobiet itd.). W Hiszpanii instytuty medyczne płacą od 500 do 900 euro za jajeczko. Japonia zakazuje płacenia, a Szwecja zwraca \”koszty pozyskania\”. Bubel prawny Problemem in vitro mieli się









