Nie ma jak Cmolas

Nie ma jak Cmolas

Niespełna trzytysięczna gmina ma krytą pływalnię, dom pomocy społecznej, wyasfaltowane drogi, własną prasę i radio. Stolica do niczego nie jest im potrzebna Miejscowa rozgłośnia Twoje Radio Cmolas, mająca wiernych słuchaczy w promieniu 40 km, zaczęła nadawać swoje codzienne programy w 2002 r. i od tego czasu ani razu nie poinformowała, co dzieje się w Warszawie. Dla prowadzących poranne i wieczorne audycje Małgorzaty Szpyt i Aleksandry Płudowskiej liczy się tylko to, co dzieje się w ich wsi, w ich gminie i ewentualnie w Kolbuszowej, stolicy powiatu. Ani słowa o Kaczyńskich, Tusku, Pawlaku – ich słuchaczy interesuje, dlaczego wzrosła opłata za wodę czy za odprowadzane ścieki, jaki będzie w przyszłym roku podatek od nieruchomości, czy będą zajęcia z aerobiku, ile kosztuje bilet na sylwestra w domu kultury i czy są jeszcze wolne miejsca. – W ciągu tych czterech lat działalności naszego radia tylko dwa razy poinformowaliśmy, co dzieje się poza naszym terenem, gdyż uznaliśmy, że tych dwóch wydarzeń nie możemy pominąć – wspomina Magdalena Szpyt. – 2 kwietnia 2005 r., podaliśmy informację o śmierci Jana Pawła II, a 28 stycznia 2006 r. o zawaleniu się hali w Katowicach, gdyż na wystawę gołębi pojechali również nasi hodowcy i należało poinformować o ich losie. Cmolas był kiedyś bliżej Warszawy, bo w 1970 r. premier Piotr Jaroszewicz uroczyście otworzył nową linię kolejową biegnącą z Tarnobrzega do Rzeszowa. W Cmolasie był przystanek dla pociągów osobowych, ale potem kolej uznała, że linia przynosi straty, i tory zarosły krzakami. Dlatego dzisiaj można tu przyjechać tylko szosą nr 9 prowadzącą z Radomia do Rzeszowa. Zlikwidowanie połączenia kolejowego ze stolicą tej liczącej niecałe 3 tys. mieszkańców miejscowości, położonej w środku byłej Puszczy Sandomierskiej i do dzisiaj otoczonej pięknymi lasami, chyba przyniosło same korzyści. Piękną puszczańską wieś wymienia już Jan Długosz w swoich kronikach. Mieszkali tu Lasowiacy, czyli leśni ludzie trudniący się wypalaniem lasów. Nazywano ich też smolarzami, cmolarzami, bo ćmiły się ich ogniska i podobno od tego pochodzi nazwa Cmolas. Śladów tej ciężkiej pracy, wymagającej nie tylko wielkiego wysiłku, ale i twardych charakterów, trudno nie zauważyć w dzisiejszym Cmolasie. Mieszkańcy Cmolasu nie tęsknią do stolicy, bo mają tu prawie wszystko. Wodociąg, kanalizację, ekologiczną oczyszczalnię ścieków, bibliotekę, dom kultury, straż pożarną, komisariat policji, dom pomocy społecznej, wszędzie drogi asfaltowe i chodniki. Jest we wsi jeden bar, ale amatorów alkoholu niewielu, bo ludzie wolą pójść popływać na krytej pływalni lub poćwiczyć muskuły w salce z przyrządami do rehabilitacji. Prasę mają własną, ksiądz wydaje tygodnik, a wójt – miesięcznik, rano i wieczorem o wszystkich miejscowych zdarzeniach informuje ich Twoje Radio Cmolas. Nie mają jeszcze tylko własnej telewizji i skazani są na codzienne oglądanie ciągłych kłótni politycznych w Warszawie. Precz z polityką Eugeniusz Galek, wójt gminy Cmolas, pełni swoją funkcję od 16 lat, już pięć razy w wyborach został obdarzony zaufaniem przez mieszkańców i nie miało znaczenia, czy w kraju rządzi AWS, SLD, czy PiS. – Udało mi się wyłączyć politykę z procesu zarządzania gminą i dzięki temu możemy dużo zdziałać. Jeżeli więc mam mówić o sukcesach, jest to chyba moje największe osiągnięcie. Szanuję wszystkie poglądy, ale gdy ktoś chce być pracownikiem urzędu gminy lub działać w radzie gminy, to swoje sympatie polityczne powinien zostawić w domu. Jako przedstawiciel samorządu jestem skazany za spotykanie się z przybywającymi do nas przedstawicielami różnych partii i każdego traktuję z należnym szacunkiem. Nie mogę jednak kłaniać się w pas jednej partii, bo równocześnie drugiej musiałbym pokazać pewną część ciała, a tego nie chcę robić. W wyborach do rady gminy Cmolas od lat startują tylko komitety wyborców, kilka lub kilkanaście, ale żaden pod szyldem partyjnym. W tej chwili rada gminy liczy 15 radnych, w tym dziesięciu należy do klubu „Porozumienie dla rozwoju”. Jeszcze się nie zdarzyło, aby radny nawet bąknął publicznie o popieraniu tej czy innej partii politycznej. Idąc na sesję do gminy, swoje sympatie musi zostawić w domu. Nigdzie nie jest to zapisane, ale takie jest prawo tej ziemi i nikt tego nie kwestionuje. Na tym też polega wyższość Cmolasu nad Warszawą. – Absolutna apolityczność obowiązuje też

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2008, 2008

Kategorie: Kraj