Nie ma zgody na reprywatyzację

Rzadko się zdarza, by wynikiem długotrwałych i żmudnych prac parlamentu stał się akt prawny równie szkodliwy dla Polski i Polaków, jak ustawa reprywatyzacyjna. Jej zapisy podzieliły nas na lepszych i gorszych. Ci lepsi to sto kilkadziesiąt tysięcy potomków ludzi, którzy w wyniku przepisów nacjonalizacyjnych utracili majątki. Teraz mają być im oddawane, wprawdzie w 50%, ale za to bez odliczania wszelkich nakładów, wyłożonych przez państwo na utrzymanie i rozwój przejętego mienia. Odszkodowanie dostaną nawet wtedy, gdy majątek odebrano im legalnie np. na mocy przepisów o reformie rolnej, a nawet, gdy został zniszczony w czasie wojny. Ci gorsi zaś, to cała reszta obywateli naszego kraju. Ich rodziny miały pecha, bo były biedne i władza nie miała im co odbierać. Owszem, one też ponosiły bardzo bolesne straty w wyniku okupacji i wszelkich powojennych przemian: przymusowej kolektywizacji, dostaw obowiązkowych, wymiany pieniędzy, ustawy o uregulowaniu stosunków kredytowych, hiperinflacji zjadającej oszczędności, polis, które utraciły wartość… Tyle, że tych szkód nikt nie zamierza rekompensować nawet w ułamku procenta. Przeciwnie, to właśnie ci biedniejsi muszą się złożyć na wypłatę odszkodowań dla grupy uprzywilejowanej. To oni wypracowali środki, jakie zostaną przeznaczone na reprywatyzację, to ich dotkną drastyczne cięcia budżetowe, niezbędne dla sfinansowania tej ustawy. Prawda o rzeczywistym sensie reprywatyzacji dotarła już do obywateli i nic dziwnego, że w ostatnich sondażach większość Polaków jest jej przeciwna. Ekipa rządząca krajem, która forsowała reprywatyzację, wiedziała zatem co robi, nie godząc się na referendum w tej sprawie – choć zgodnie z Konstytucją powinno ono zostać przeprowadzone. Wniosek o przeprowadzenie referendum odrzucono, mówiąc, że sprawy dotyczące świętego prawa własności mają charakter moralny i pod referendum nie należy ich poddawać. (Jednak przy okazji uwłaszczenia, na żądanie posłów reprezentujących prawicę, referendum zorganizowano i świętość własności jakoś tu nie przeszkadzała). Liderzy SLD, Unii Pracy i PSL-u podpisali się pod apelem o zawetowanie ustawy wniesionym przez grupy obywatelskie, które wcześniej zgłosiły ów wniosek o przeprowadzenie referendum, odrzucony przez Sejm. Walka z ustawą reprywatyzacyjną nie jest jednak tylko domeną lewicy i nie ma charakteru politycznego, o czym świadczy choćby zamieszczony w “Przeglądzie” list czterdziestu profesorów ekonomii czy też przytoczone wypowiedzi działaczy społecznych, ludzi nauki. Sprzeciw wobec tego aktu prawnego to wyraz troski o losy państwa, o dobro jego mieszkańców, o zwykłą sprawiedliwość. Teraz wszystko w rękach prezydenta RP. O reprywatyzacji powiedzieli Leszek Kuroń i Karol Modzelewski: Sprzeciwiamy się ustawie reprywatyzacyjnej dlatego, że w imię pewnej ideologii i w interesie materialnym pewnej grupy obywateli naraża ona na szwank interes ogółu i grozi ciężkim kryzysem finansów państwa. styczeń 2001 r. Marek Belka, doradca ekonomiczny prezydenta RP: W takim kształcie, w jakim ustawa reprywatyzacyjna jest przygotowywana, uważam, że jest bardzo groźna dla podstaw ekonomicznych wzrostu polskiej gospodarki i będę doradzał prezydentowi, żeby ją zawetował. luty 2001 r. Leszek Miller, przewodniczący SLD: Proponowana przez rząd i AWS ustawa o reprywatyzacji jest szkodliwa i wadliwa. Nie można krzywd zaspokajać innymi krzywdami. Forsowana przez rząd reprywatyzacja stanowi zagrożenie dla gospodarki i milionów rodzin w Polsce. październik 2000 r. Ewa Łętowska, profesor prawa: Od początku uważałam, że nie można napisać dobrej, sprawiedliwej dla wszystkich ustawy reprywatyzacyjnej. Dlatego jestem zdania, że należy dać sobie z tym spokój i zwracać tylko to, co odebrano z naruszeniem prawa. wrzesień 1999 r. Jarosław Kalinowski, prezes PSL: Ustawa reprywatyzacyjna ma być aktem dziejowej sprawiedliwości. Pytam jednak, czy tylko ta grupa – byli właściciele – straciła w Polsce w ciągu ostatnich 50 lat? Czy jest w Polsce rodzina, która poczynając od 1 września 1939 r., nie poniosłaby olbrzymich strat? styczeń 2001 r. Marek Pol, przewodniczący Unii Pracy: Forma reprywatyzacji, proponowanej przez rząd jest ekonomicznym i politycznym szaleństwem. październik 2000 r. Marek Borowski, wicemarszałek Sejmu: To fatalna ustawa. Uderza w możliwości rozwoju kraju. Jest przejawem skrajnej nieodpowiedzialności tych polityków, którzy ją poparli. styczeń 2001 r. Marcin Król, publicysta: Gdyby reprywatyzacja mogła się odbyć bez naruszenia cudzej własności, jej przeprowadzenie byłoby poza dyskusją. Jednak w państwie, które ma w swych dziejach wojnę i późniejsze lata półokupacji, a także kolosalnych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2001, 2001

Kategorie: Wydarzenia