Nasi europarlamentarzyści chwalą sobie własne gabinety z łazienką i prysznicem oraz… darmofon, z którego mogą dzwonić na cały świat – Nasza reprezentacja oddziałuje ilością. Nawet gdyby była durnowata, to i tak z powodu tak dużej liczby posłów trzeba się z nami liczyć – ocenia siłę polskich polityków w Parlamencie Europejskim Janusz Lewandowski, ale zaraz dodaje – Całe szczęście, większość Polaków nie przynosi tu wstydu. Wyjątkiem jest tylko LPR. Polscy europarlamentarzyści to w większości ludzie, którzy w kraju przez długie lata decydowali o kształcie prowadzonej polityki. Przyzwyczajeni do bycia w centrum uwagi i nagabywania przez dziennikarzy tu poczuli się trochę nieswojo, bo rzadko zdarza się im okazja zaistnienia w świadomości innych deputowanych czy opinii publicznej. Teraz – jak mówią – coraz śmielej przejmują pałeczkę i starają się kreować politykę UE. A przynajmniej dodać do niej swoje trzy grosze. Pierwszy sukces już jest, bo Polakom udało się zainteresować PE sytuacją i wyborami na Ukrainie. Właśnie polityka wschodnia ma być – jak deklarują – naszą specjalnością w UE. I nie zrażają ich złośliwe dowcipy, że jak Polacy zabiorą się za kształtowanie stosunków UE-Rosja, niechybnie skończy się to kolejną wojną światową. Darmofon na biurku Tym, co się najbardziej podoba w PE, są przewidywalność, dyscyplina i kultura polityczna. – W Strasburgu i w Brukseli bardzo wyraźnie widać różnicę pomiędzy polską a europejską sceną polityczną. W Polsce mamy do czynienia z pogardą dla sfery politycznej. I w mediach, i w społeczeństwie. Kiedy przeglądam w Internecie polskie wiadomości, mam wrażenie, że to zupełnie inny świat – pełen korupcji, nieustannych podejrzeń, agresji. Tutaj tego nie ma. Wynika to z przywiązania do demokracji. Europa Zachodnia jest zbudowana na paradygmacie demokratycznym, co przeniosło się na szacunek i poważanie dla polityków, także pracujących w Parlamencie Europejskim – uważa poseł Józef Pinior. – W naszym parlamencie dominują krzyk i populizm, a napastliwość stała się normą – twierdzi poseł Lewandowski. – Tu takie uprawianie polityki jest traktowane jako dziwactwo i ekstrema. I jako takie nie jest akceptowane. Na pewno europoseł ma lepsze warunki pracy niż jego kolega na Wiejskiej – każdy ma własny gabinet (z łazienką i prysznicem), własny komputer i rzecz uroczo nazywaną przez nich darmofonem, z którego mogą dzwonić na cały świat. – Nigdy nie powiem tego oficjalnie, ale tu czuję się zdecydowanie lepiej niż w Sejmie – przekonuje prawicowy europoseł. Odległość od Warszawy łagodzi też spory polityczne, które tu mają drugorzędne znaczenie. Choć, jak zastrzegają, nie tworzą „politycznej komuny”, wspierają się. Przyzwyczajeni do gadulstwa polscy parlamentarzyści raczej chwalą „dyktat jednej minuty”, bo dzięki niemu obrady nie przeciągają się w nieskończoność, a deputowany otrzymuje precyzyjną informację, o której ma przemawiać, np. o 16.41! Niektórzy posłowie ze stoperem w ręku uczyli się trudnej sztuki zwięzłości. Z drugiej strony, narzekają: jak w 60 sekund przedstawić swój pogląd i broniące go argumenty? Pszczółki czy trutnie? Poseł Ryszard Czarnecki uważa, że Polacy nie powinni być monotematyczni, dlatego on sam zajmuje się nie tylko problematyką wschodnią, lecz także azjatycką. W sumie pracuje w trzech komisjach. Jest też polskim rekordzistą pod względem częstotliwości zabierania głosu – 23 razy (jednego dnia przemawiał aż trzy razy). Michał Kamiński został wiceszefem grupy zajmującej się relacjami UE z państwami Azji, Oceanii i Pacyfiku. Przewodniczącym jednej z najtrudniejszych komisji – budżetowej – jest Janusz Lewandowski. – Dla mnie to trochę jak nauka pływania kogoś wrzuconego na głęboką wodę. Pracuję z doświadczonymi politykami, każdy ma przynajmniej 10 lat stażu parlamentarnego. Odpocznę dopiero 16 grudnia, kiedy parlament podpisze budżet. Warto powiedzieć, że PE pomimo podziałów politycznych jest niezwykle solidarny w kwestiach finansowych, czego nie ma w parlamentach narodowych. Jest też nam przychylniejszy, bo lubi większe wydatki niż Komisja Europejska – przekonuje poseł Lewandowski. Za kompetencję koledzy chwalą także Jana Olbrychta (PO), wiceprzewodniczącego komisji rozwoju regionalnego, oraz deputowaną SdPl, prof. Genowefę Grabowską, która zyskała szacunek jako ekspert od prawa międzynarodowego. Uznaniem cieszy się także Józef Pinior (SdPl). Jego przygotowanie merytoryczne i znakomita znajomość angielskiego sprawiają, że często gości w studiu BBC.
Tagi:
Joanna Tańska









