Głód i chaos w Zimbabwe

Głód i chaos w Zimbabwe

Prezydent Robert Mugabe doprowadza do końca zbójecką „reformę rolną” Zimbabwe, jeszcze przed trzema laty najbogatszy (zaraz po RPA) kraj Czarnej Afryki, znalazł się na skraju ekonomicznej przepaści. Reżim Roberta Mugabe wywłaszcza białych farmerów i gnębi opozycję, nie przejmując się protestami świata. Nic nie powstrzyma despoty z Harare. Ponadstuletnia dominacja białych w sektorze agrarnym dobiega kresu, lecz skutki mogą być opłakane. Połowa z dwunastoipółmilionowej ludności Zimbabwe zagrożona jest klęską głodu. Kiedy Roy Fuller dostał „Sekcję 9”, jak zwą się rządowe dokumenty nakazujące opuszczenie majątku ziemskiego bez odszkodowania, nie posłuchał. 60-letni Fuller, biały obywatel Zimbabwe, nie chciał porzucać swej farmy w prowincji Selous, 70 km na zachód od Harare. Od 36 lat uprawia tu owoce cytrusowe, kukurydzę, paprykę i tytoń. W końcu przyszli policjanci i aresztowali go. Zwolniony za kaucją mógł wrócić do domu tylko po to, aby zabrać rodzinne fotografie. Przeniósł się wraz z rodziną do stolicy, zamierza wyemigrować do RPA. Może tam znajdzie zajęcie jako dzierżawca. Zostawił farmę wartą 1,2 mln dol., tysiąc hektarów gruntów, tytoń na polach, 130 sztuk bydła i 70 czarnych robotników rolnych wraz z rodzinami, których czeka teraz niepewna przyszłość. „W 1962 r. musieliśmy uciekać z Kongo, myślałem, że Zimbabwe stanie się moją ojczyzną, ale i tu dosięgło nas nieszczęście”, opowiada zgorzkniały Fuller, który stracił już wszelką nadzieję. Inny biały farmer, 58-letni Colin Shand, przyjmuje bardziej wojowniczą postawę. Kiedy czarni osadnicy zajęli jego ziemie, odesłał rodzinę w bezpieczne miejsce i zabarykadował się w swym gabinecie z karabinem, dwiema strzelbami i chromowanym rewolwerem. Jeśli przyjdą „czarnuchy”, będzie do nich strzelał, tak jak to czynił w młodości, gdy służył w rodezyjskiej jednostce specjalnej zwalczającej czarnoskórych partyzantów Roberta Mugabe. Ale dziś Rodezja nazywa się Zimbabwe, a Mugabe jest prezydentem, który postawił sobie za cel „dokończenie rewolucji” i wywłaszczenie białych „obszarników”. Jeśli Colin Shand stawi opór, zostanie zabity i nikt nie przeprowadzi śledztwa w sprawie jego zgonu. Shand nie ukrywa, że nie cierpi rdzennych Afrykanów: „Nie pozwolę, aby moja córka wyszła za Murzyna. To przecież odmienna kultura”. Ale przecież dawał zatrudnienie, chleb i dach nad głową ponad 100 czarnym robotnikom, którzy teraz stracili wszystko Tak jak Friday Tambudzai, który koczuje z żoną i sześciorgiem dzieci w przydrożnym rowie. Ze swej chaty zabrali tylko piecyk, łóżko, dwa krzesła, garnki i rower. „Przyszli weterani (wojny o niepodległość), powiedzieli, że farma należy do nich, i wypędzili nas. Przez dwa tygodnie gnieździliśmy się na stadionie. Może zamieszkamy u mojej szwagierki w Wedza, ale z czego będziemy żyć?”, żali się Friday. Jego kolega, Charles Mushambati, przez lata uważał swego białego chlebodawcę za wcielonego diabła. „Często kłóciłem się z nim o pieniądze, harowałem na jego polach za równowartość 50 dol. miesięcznie. Ale mieliśmy dach nad głową, dzieci chodziły do szkoły. Gdy osadnicy zabrali bossowi farmę, wypędzili także robotników. Mój szef odlatuje wkrótce do Nowej Zelandii, prosiłem, by zabrał tam i nas. Ale on powiedział, że w Nowej Zelandii nie ma farmy i będzie pracował w hotelu. Nie mamy żadnej przyszłości, nie mamy nadziei”. 28-letni Joseph Mhiribidi należy natomiast do tych szczęśliwców, którzy otrzymali w ramach „reformy rolnej” przydział ziemi – 10 ha z farmy komercyjnej odebranej białemu właścicielowi. Josepha wsadzono na ciężarówkę i zawieziono do nowej posiadłości. Osadnik najpierw zbudował chatę dla żony i dzieci, a potem czekał na obiecany darmowy sprzęt rolniczy i ziarno do zasiewu. Czeka od czterech miesięcy: „Tak, mamy wreszcie ziemię, ale głodujemy. Nie mamy co jeść. Kiedy dostarczono kilka worków kukurydzy, musieliśmy za nie zapłacić jak inni. Nie wiadomo, kiedy znów będzie dostawa”. Zimbabwe, jeszcze niedawno spichlerz Afryki, pogrąża się w chaosie. Jego Ekscelencja, Prezydent i Towarzysz – jak brzmią oficjalne tytuły szefa państwa – 78-letni prezydent Robert Mugabe, czyni wszystko, aby przed śmiercią pozbyć się białych właścicieli. Nie można się przecież zgodzić, aby 70% najlepszych ziem kraju znajdowało się w posiadaniu 4,5 tys. białych farmerów komercyjnych, gdy 7 mln czarnych rolników wegetuje na skrawkach spieczonych, kamienistych gruntów. Reżim w Harare

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 37/2002

Kategorie: Świat