Wystarczy nazwać imprezę charytatywną, czasem tylko nadać jej takie pozory, i balowanie staje się zajęciem nader szlachetnym. Chyba że ktoś nieproszony zajrzy za kulisy Pod Wawelem tegoroczny karnawał zakończył Bal Prezydencki zorganizowany w sobotę, 24 lutego. Prezydent Krakowa, Andrzej Gołaś, zaprosił 600 osób. Każdy, kto dostąpił zaszczytu znalezienia się na prezydenckiej liście, miał prawo wykupienia biletu po promocyjnej cenie, czyli po 750 zł od osoby. Kto natomiast nie został wskazany, musiał zapłacić po 2500 od osoby. Dochód z balu, jak podano w zaproszeniach, ma być przekazany na budowę rodzinnego domu dziecka. Nie wiadomo, kto będzie budował, ani gdzie taka placówka stanie. Do licznego udziału w balu miały zachęcić gości występy Heleny Vondraczkowej i orkiestry Gustawa Bruma, ryba-merlin, sprowadzona specjalnie na tę okoliczność z Wysp Karaibskich i udział wielu znanych polityków, między innymi Macieja Płażyńskiego, Janusza Korwin-Mikkego. Vondraczkowa była i ze względu na szczytny cel balu wystąpiła podobno prawie za darmo, czyli za 25.000 zł. Ile wzięli inni artyści, tego nikt nie chce powiedzieć, bo honoraria są tajemnicą. W każdym razie organizatorzy balu publicznie sobie gratulowali, gdyż dochód z imprezy wyniósł 200 tys. zł, a koszty “tylko” 150 tys. zł. Zysk z tegorocznego Balu Prezydenckiego był dużo mniejszy, niż się spodziewano, gdyż w salach krakowskiego magistratu bawiło się zaledwie 350 osób. Następne sto wykupiło wprawdzie bilety po 750 zł, ale na bal nie przyszło, reszta nie odpowiedziała na prezydenckie zaproszenie. Kardynał Franciszek Macharski, który w latach ubiegłych zawsze nabywał bilet, choć balu nie zaszczycał, w tym roku portfela nie otworzył. Do tego niemal połowa z balujących dysponowała darmowymi wejściówkami. Za bilet nie zapłacił prezydent miasta, Andrzej Gołaś i wszyscy wiceprezydenci. Bez płacenia znaleźli się na balu członkowie 8-osobowego Komitetu Organizacyjnego i 18-osobowego Komitetu Honorowego, wysocy rangą urzędnicy miejscy; za wstęp nie wydał ani grosza marszałek województwa małopolskiego, Marek Nawara. To zabawianie się władzy za cudze pieniądze, pod pozorem balu charytatywnego, wzbudziło ostrą reakcję anarchistów, którzy najpierw spotkali się na “kontrbalu” pod pomnikiem Mickiewicza w rynku, a potem przeszli pod magistrat. Przywódca krakowskich anarchistów, Marek Kurzyniec, krzyczał: “Gołaś zapycha się merlinem za nasze pieniądze. Nie zapłacił za bilet na bal, choć dostał nagrodę w wysokości 38 tys. złotych”. Jego koledzy skandowali: “Pijcie za swoje!”; “Ludzie głodują, a wy się bawicie”; “Kapitalizm-kanibalizm”. Również czytelnicy krakowskich gazet w listach do redakcji domagają się, aby bale charytatywne nie były wyciąganiem pieniędzy od jednych i okazją do darmowej zabawy dla drugich. Dziennikarze mogą śmiało basować tym protestom z ogniem świętego oburzenia, bo ich środowiskowe bale charytatywne są takimi nie tylko z nazwy. Nie jest to wprawdzie dowód na hojność pracowników mediów, ale na talent organizatorów, którzy już po raz czwarty potrafili ściągnąć do loży honorowej majętnych sponsorów. W 2000 roku z Balu Dziennikarzy uzyskano ponad 500 tys. zł, w obecnym – ponad 450 tys. zł. Pieniądze otrzymały medyczne placówki zdrowia oraz rodzinne domy dziecka. Poproszę grosik Jest w Polsce kilka organizacji wprawionych w zbieraniu od bawiących się pieniędzy na zbożne cele. Klub Zonta International w Gdańsku, międzynarodowa organizacja kobieca, urządza bale charytatywne od ośmiu lat. W tym roku Zonta chce ufundować stypendia dla zdolnych dzieci z niezamożnych rodzin. Poprzedni bal umożliwił zorganizowanie bezpłatnego badania mammograficznego dla ponad tysiąca kobiet z Sopotu. Trzem ocaliło to życie. Biznesowy Lions Club Gdańsk 1 zebrał w zeszłym roku na swym balu 40 tys. złotych. Przekazano je do domu opieki społecznej w Junoszynie. Samodzielny Publiczny Ośrodek Terapii i Rehabilitacji dla Dzieci w Kwidzynie urządza bale charytatywne od sześciu lat. W ub. roku uzbierano 12 tysięcy złotych. Dzieci głuchonieme dostały elektroniczne urządzenie, dzięki któremu mogą się łatwiej porozumiewać. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, ale gdyby policzyć koszty wielu tego rodzaju imprez, uwzględnić fakt, że większość biletów przewidzianych dla VIP-ów jest za darmo, ostateczne zyski nawet nie bilansują się z korzyściami charytatywnej zrzutki do kapelusza. Na balu miesięcznika “Sukces” w Warszawie, tak prestiżowym,









