Niechlubne rekordy Polski na tle Unii

Niechlubne rekordy Polski na tle Unii

Nasz wzrost gospodarczy nie służy większości społeczeństwa Janusz Tomidajewicz („Fałszywe recepty na kryzys”, „Przegląd” nr 5/2012) słusznie chce skupić debatę na problemie kształtu przyszłej Unii Europejskiej. Słusznie też kładzie nacisk na aspołeczny charakter jej obecnej polityki, przez którą zaniedbuje ona „biedniejszą część swoich obywateli”. Ale UE jest taka nie tylko w czasie ostatniego kryzysu, lecz od samego początku, a jej główne traktaty, z Maastricht i późniejsze, opierały się na wolnorynkowej ideologii. Jeśli prawie we wszystkich krajach zachodnich państwo opiekuńcze, choć mocno poranione, zachowało się, dzieje się tak nie dzięki UE, lecz dzięki samoobronnym postawom i akcjom społecznym. Obaj z Januszem Tomidajewiczem, od wielu lat należąc do grupy EuroMemorandum, mamy w tym malutką cegiełkę. Chyba zatem najwyższy czas, byśmy zdali sobie sprawę, że odwrócenie tego kierunku polityki UE będzie trudne i długotrwałe, a dopóki Niemcy z ich antyinflacyjną i proeksportową obsesją odgrywają decydującą rolę, wręcz mało prawdopodobne. Tymczasem więc (a to „tymczasem” może trwać dziesięciolecie) trzeba wykorzystywać możliwości istniejące w ramach państwa narodowego. Dotyczy to zwłaszcza Polski, która wyróżnia się tyloma „niechlubnymi rekordami” antyspołecznymi. Liczenie na „europejskie gwarancje socjalne” oznaczałoby w praktyce skazywanie się na skrajny imposybilizm. Ale to program minimum.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 10/2012, 2012

Kategorie: Opinie