Pręgi, czyli o tym, że matka (Boska) jest lepsza od ojca

Pręgi, czyli o tym, że matka (Boska) jest lepsza od ojca

Najpierw było dziesięć lat Pasikowskiego i jego kobiet kurew. Teraz nadciąga dekada kobiet Matek Boskich? Pierwszą część filmu „Pręgi” Magdaleny Piekorz oglądałam wbita w fotel. No, pomyślałam, nareszcie: realia, psychologia, uniwersalny temat! Otóż to, fundamentalne nieszczęście całej ludzkości – rodzic pożerający własne dziecko! Wojciech Kuczok (autor scenariusza) ilustruje na przejmującym przykładzie to, co opisała Alice Miller w pracy „Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii”. Wylęgarnia nienawiści (poradniki wychowawcze z dwóch stuleci) To tytuł jednego z rozdziałów książki Miller, omawiającej tzw. czarną pedagogikę, model wychowania obowiązujący w XIX i częściowo w XX w., którego zadaniem jest wytworzenie przekonań, że dorośli są władcami i bogami, że zawsze mają rację i mogą decydować o tym, co dobre, a co złe. Dzieci wobec rodziców obowiązuje lojalność, w drugą stronę – nie. Ojciec Wojtka (świetny Jan Frycz, kunsztownie wycieniowana postać) samotnie wychowujący nastoletniego syna (Wacek Adamczyk, rewelacyjny, przejmujący samym wyglądem) usiłuje zrobić z niego lepszą wersję samego siebie, wykroić z chłopca bezosobowy model twardego faceta. Ten bardzo częsty rodzicielski pomysł jest z piekła rodem, więc dom jest piekłem. Ojciec widocznie nie jest zadowolony z tego, kim jest, i z tego, co osiągnął, lecz cóż, choć szoruje zęby do krwi, jest tylko tym, kim jest. Swoje rozczarowanie sobą przenosi na syna, któremu niczego nie brakuje – oprócz dobrego ojca. Na chłopca sypią się mowy, przepisy, nakazy, zakazy, maksymy, pouczenia. „Na wszystko dobry jest Bach i Mozart”, powiada ojciec i puszcza choremu nastolatkowi podniosłego Bacha, który pasuje do doświadczeń chłopca jak garb do ściany. „Od żuru chłop jak z muru”, oświadcza ojciec i Wojtek męczy się z paskudną zupą, która ma budować jego męskość. „Lepiej, żebym ja cię pobił, niż żeby cię życie miało pobić, zdechlaku”, powiada ojciec. I bije. Jeśli coś mu imponuje, to tylko to, w czym widzi przejaw siły. Rewelacyjne są te sceny, kiedy chłopiec w skryty sposób nasłuchuje, wyczekuje. Mówi się o meczu lub lekcjach, ale on ma w głowie, w nerwach, wszędzie tylko bicie. Kiedy ucieka w skarpetkach na ulicę, kiedy śpi na podłodze z kafli w ubikacji; kiedyś wisi rozpięty na ramie okna łazienki jak akrobata, żeby go ojciec nie dostrzegł. „Długo tak możesz?”, pyta ojciec z cieniem uznania, kiedy go już zauważył. Nie przeszkadza mu, że ta sprawność narodziła się z desperackiego lęku przed nim samym. A przy tym wszystkim ojciec nie jest jakimś jednoznacznym potworem. Nie jest ordynarny, nie pije, ma dobre chęci, którymi wybrukowane jest piekło; to szacowny dr Jekyll, walczy ze sobą, ale i tak co jakiś czas wyrywa się z niego pan Hyde z wykrzywioną mordą i chwyta za czarny pejcz. Gdy go odkłada, wraca do wyrobu dewocjonaliów, wytwarza gładkie gipsowe figury Matek Boskich i świętych. Posyła syna na religię. Ksiądz w konfesjonale wypytuje chłopca podczas spowiedzi o „brudne myśli i nieczyste uczynki”. Jeden sęp szarpie jego ciało i umysł, drugi zapuszcza mu brudny dziób w powstającą sferę intymności. Fałszywi patriarchowie i kapłani – tak, między innymi, odczytuję przekaz tej części filmu. Religia gipsowych figur, pustych w środku, konfesjonałowej pornografii, czarnego pejcza, który jest nerwem związku ojca i syna. Niepokojąca czystość spojrzenia Po pierwszej części filmu byłam pewna, że mam tu przejmująco realistyczny obraz patriarchatu w wersji domowej, a w tle – w społecznej. Władza patriarchalna została pokazana od najciemniejszych stron i dotyczyło to zarówno rodziny, kraju (akcja toczy się w latach 80.), jak i Kościoła. Przemoc, opresja, gwałt. PRL-owska szkoła na tym tle rysuje się stosunkowo niewinnie, w każdym razie bez negatywnych generalizacji. W drugiej części filmu Wojciech (gra go teraz Michał Żebrowski) ma 30 lat. Syn uciekł od ojca, ale ojciec dopadł go od środka. (Żebrowski nawet fizycznie przypomina Frycza, co jest fascynujące). Wojtek jest męcząco neurotyczny, czasem sadystyczny, zdarza mu się publicznie upokarzać innych; ogólnie jest to facet, od którego lepiej trzymać się z daleka. Gdy więc pojawia się dziewczyna o imieniu Tania i zaczyna okazywać mu otwarte zainteresowanie, nastawiam się na dalszą część realistycznej psychologicznej opowieści, pewnie o tym, że z powodu miłości Wojciech będzie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 44/2004

Kategorie: Opinie