Niechlubny rekord narkomanii

Niechlubny rekord narkomanii

Polska jest czołowym producentem amfetaminy – wynika z raportu ONZ Piotr Jabłoński, dyrektor Biura ds. Narkomanii przy Ministerstwie Zdrowia – Do tego, że w kolejnej szkole przyłapano ćpającego nastolatka, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. I może o to chodzi. Może lepiej pogodzić się z myślą, że narkotyki były, są i będą obecne? – Nie lubię takiego stawiania sprawy, ale chyba trzeba się z tym pogodzić. Narkomania była już w Polsce przed wojną. Potem w latach 60. i 70. stała się problemem społecznym. Przestała dotykać pojedynczych ludzi czy tylko wybranych grup społecznych i z czasem przeszła w kolejną fazę. Przeistoczyła się w problem globalny, bo zaczęła ingerować w nasze życie na każdym kroku. I z czasem nam spowszedniała. W tym sensie, w jakim smutną normą stały się wypadki samochodowe. – Właśnie opublikowany został najnowszy raport Międzynarodowego Organu Kontroli Środków Odurzających przy ONZ. Czy jest w nim coś, o czym mogliśmy jeszcze nie mieć pojęcia, coś nowego? – Raport monitoruje sytuację światową na bieżąco. Nie wchodzi zbytnio w szczegóły, mówi raczej o trendach. Daje przykłady radzenia sobie z narkomanią na różne sposoby… – I właśnie co do tych praktyk, to w raporcie pojawiło się określenie „uprawy alternatywne”. Brzmi trochę jak zabieranie przestępcom chleba. – Ten termin dotyczy przede wszystkim Afganistanu, który jest największym na świecie producentem opium, oraz krajów Ameryki Południowej, znanych z wytwarzania kokainy. Chodzi o to, by przekonać tamtejszych rolników, żeby zaczęli uprawiać inne rośliny. Zamiast konopi, maku, których uprawy stały się rodzinną czy plemienną tradycją, w pełni legalne hodowle. Ale do takiej totalnej zmiany stylu życia trzeba tych ludzi jakoś przekonać. Jak? Najlepiej pokazując, że z tego też będą pieniądze. A tu już ogromna rola innych państw, by stworzyły odpowiednią koniunkturę dla legalnych produktów rolnych. – Ale rozumiem, że uprawy alternatywne nie dotyczą Polski, bo u nas na szczęście takich tradycji rodzinnych nie ma… – Mieliśmy tradycję uprawy maku, z którego produkowano w latach 70. i 80. najbardziej wówczas popularny narkotyk – kompot. Ale na szczęście problem skutecznie udało się rozwiązać, wprowadzając gatunek maku nisko opiumowego. I z tej słomy makowej nie można już wyprodukować polskiej heroiny. – Szkoda, że tych sukcesów nie mamy więcej. W opublikowanym właśnie raporcie znalazło się co prawda kilka słów o Polsce, ale trudno je uznać za pochlebne. Ponoć jesteśmy w absolutnej światowej czołówce producentów amfetaminy. Dorównujemy niemal Holandii. A co się tyczy czystości narkotyku, to deklasujemy konkurencję. No to mamy czym się pochwalić! – Nie bardzo. To już kolejny raport, w którym jesteśmy wymieniani jako czołowy producent amfetaminy, obok Holandii i Belgii. I to jest bardzo niepokojące. Tym bardziej że produkcja nie idzie wyłącznie na rynek zachodnioeuropejski czy skandynawski. W znacznym stopniu trafia ona na rynek krajowy. Dlatego w innej części raportu Polska została odnotowana jako jeden z tych krajów, w których konsumpcja narkotyków syntetycznych jest ciągle bardzo wysoka. Skąd to się bierze? Duża podaż oznacza niską cenę. Ta z kolei przyciąga coraz to nowych chętnych. O skali tego zjawiska niech świadczy fakt, że choć policja z roku na rok konfiskuje coraz więcej amfetaminy i likwiduje coraz więcej laboratoriów, to jednak nie wpływa to na cenę narkotyku ani jego dostępność. – Raport napiętnował nas jeszcze za inną niezdrową skłonność. Ponoć coraz częściej i bez jakiejkolwiek kontroli sięgamy po leki, które z czasem mogą uzależniać. – Tu chodzi o leki nasenne, uspokajające, które zmieniają naszą świadomość. I uczą niezdrowej postawy, że zamiast rozwiązywać problemy, lepiej je od siebie odsuwać. Te leki często podawane są bez kontroli lekarza. Winni są też rodzice, którzy wyrabiają w dzieciach złe nawyki. Nie raz słyszę od uzależnionych młodych ludzi, że pierwsze pastylki na uspokojenie dostali właśnie od mamy czy taty. – Nie dość, że sięgamy po narkotyki i leki, to coraz bardziej lubimy eksperymentować z różnymi mieszankami. Na przykład amfetamina zapijana mocnym drinkiem na dyskotece… – Tak, wystarczy przeanalizować przypadki osób zgłaszających się do leczenia, by zauważyć ten trend. Różnica, jaka nastąpiła od połowy lat 90. do teraz, jest kolosalna. Wcześniej najwięcej pacjentów trafiało do poradni z rozpoznaniem stosowania opiatów. Teraz plagą jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2006, 2006

Kategorie: Wywiady