Nieczysta gra albo niekompetencja

Nieczysta gra albo niekompetencja

Nie wiadomo, kto rządzi dziś górnictwem, ale lewicowy rząd to firmuje – mówi senator Jerzy Markowski, przewodniczący Komisji Gospodarki i Finansów Publicznych – Panie senatorze, przez kilka miesięcy na Śląsku panował względny spokój. „Nie będzie likwidacji kopalń, nie będzie zwolnień”, a dziś mamy manifestacje, czarne marsze, protesty, wiece. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta. – Nieszczęście naszej polityki wobec górnictwa – mówię tylko o tej kadencji parlamentu, bo do poprzednich rządów nawet nie ma sensu wracać – polega na tym, że kolejny minister odpowiedzialny za tę branżę zapowiada, deklaruje, lecz potem nic nie robi. Byłoby dużo lepiej, gdyby nie gadał, ale po prostu robił. Pan minister Marek Kossowski na początku swojego urzędowania zapowiedział, że do zwolnienia jest 35 tys. ludzi, do zamknięcia siedem kopalń i jeszcze przy okazji czeka nas siedmiodniowy tydzień pracy w górnictwie. Nie chcę powiedzieć wprost, co z tego wyszło, ale doprowadził ludzi do szewskiej pasji. Wszyscy się wystraszyli, wszyscy się poobrażali i tyle z tego było. Poza tym nie zrobił nic. Przepraszam, o mało nie doprowadził do strajku generalnego w kopalniach. Dziś stoimy w miejscu, górnictwo ma 22 mld długu i jest, jak jest. – Ministra Kossowskiego już nie ma, jest minister Jacek Piechota. – I minister Piechota znów zaczął od tego, że wszystko jest bardzo dobrze, a reforma idzie w należytym kierunku. Po czym po paru tygodniach dał sobie wetknąć we własne buty cudzą decyzję, bo inaczej tego nie potrafię nazwać. – Może nie wszyscy zauważyli, ale to nie on podjął decyzję o zamknięciu czterech śląskich kopalń, lecz Kompania Węglowa. – Jednak właśnie on zaczął firmować tę decyzję od początku jako jedyną, właściwą i słuszną. To ogromny błąd taktyczny. Jeśli taką decyzję podjął Zarząd Kompanii, jeśli zaakceptowała ją rada nadzorcza, to minister mógłby – ze względów taktycznych – zachować do tego przynajmniej jakiś dystans. Przecież w programie ma zapisane: redukcja poziomu wydobycia węgla, zmniejszenie zdolności produkcyjnej, natomiast narzędzia są w rękach Kompanii Węglowej. Kompania podejmuje decyzję o zamknięciu kopalń, ale on do chwili podjęcia uchwały przez Walne Zgromadzenie Kompanii ma czas na wysłuchanie argumentów, przeanalizowanie różnych wariantów rozwiązań. Nieszczęście ministra Piechoty polega na tym, że decyzję Zarządu Kompanii poparł natychmiast i koniec. Efekt? To już nie konflikt górników z Kompanią Węglową, ale z rządem RP. Fatalna, wadliwa politycznie decyzja. Jej efekt ekonomiczny – jeśli w ogóle taki będzie – może być odczuwalny dopiero za dwa, trzy lata. Natomiast skutek społeczny był i jest natychmiastowy. W dodatku dzieje się to wszystko, w momencie kiedy z każdej strony rząd jest atakowany za brak postępu w walce z bezrobociem. – Górnikom z likwidowanych kopalń obiecuje się zatrudnienie. – Owszem, ale w istocie to jest likwidacja miejsc pracy. Przecież nikt już na ich miejsce nie przyjdzie. Taka jest prawda. Przeciwko decyzji o likwidacji kopalń są związkowcy, prawie wszyscy parlamentarzyści z województwa śląskiego. Za całą sprawę zabiera się „Solidarność”, która zaraz się zacietrzewi i powie: „Będziemy bronić”. Załóżmy, że minister Piechota przesunie decyzję w czasie albo spróbuje ją „uczłowieczyć”. „Solidarność” powie: „Wygraliśmy”. Jeśli zaś Piechota niczego nie zmieni, będziemy mieli konfrontację „Solidarności” z rządem. A na ulicach górników z rodzinami. Po prostu brak mi słów. To nie jest przedszkole polityczne, to już nawet nie żłobek polityczny. To prymitywizm polityczny. Czy również nikt się nie zastanowił, co będzie, jeśli następne kilka tysięcy ludzi straci pracę na Śląsku i zechce wrócić w swe rodzinne strony? Czy macie tam, panowie, na północy i na wschodzie dla nich pracę? Jeśli ograniczy się produkcję węgla o 9 mln ton, to znaczy, że PKP przewiezie 9 mln ton węgla mniej. Połowę przewozów towarowych PKP stanowi właśnie węgiel. W konsekwencji przewozy kolei zmniejszą się o jedną dziesiątą. Czy kolej dostanie jakieś pieniądze w zamian, czy też trzeba będzie zwalniać kolejnych pracowników i zamykać kolejne sieci? Takie ograniczenie oznacza również 9 mln ton paliwa mniej na rynku energetycznym. Zastąpimy je węglem importowanym? Albo gazem, skoro nie mamy w kraju ani jednej elektrowni gazowej z prawdziwego zdarzenia? O co więc w tym wszystkim chodzi? – Rozmawiał pan z premierem. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 37/2003

Kategorie: Wywiady