Wśród nas też są czarne owce

Wśród nas też są czarne owce

W Polsce jest ponad 10 tys. sędziów, więc mówienie, że to same anioły, jest nieprawdą. Ale my złych sędziów usuwamy z zawodu Waldemar Żurek – sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Dlaczego postępowania w naszych sądach wciąż się wloką, choć w Europie więcej sędziów niż w Polsce jest tylko w Niemczech? – Niemcy wydają na wymiar sprawiedliwości 100 euro rocznie na osobę, Polska – 37 euro, a czas załatwiania spraw jest u nas niewiele dłuższy. Coroczne statystyki wymiaru sprawiedliwości pokazują, że polscy sędziowie plasują się w środku tabeli. Mamy w sądach ponad 15 mln spraw. Do reformy Gowina, znoszącej w 2012 r. najmniejsze sądy rejonowe, sędziowie załatwiali je sprawnie, powolutku likwidując zaległości. Były czasy, że sądziliśmy na dwie zmiany. Może warto do tego wrócić? Są takie pomysły. – To generowało jednak wiele problemów: dopasowanie konwojów z aresztów, wydłużanie pracy sekretariatów sądowych. I tak jesteśmy o wiele szybsi niż Francuzi czy Włosi. Długotrwałość procesów to kłopot całej cywilizowanej Europy, a przecież tam sędziowie mają odpowiednią liczbę asystentów, którzy pracują na to, żeby sędzia mógł sprawnie zapoznać się z aktami i wydać wyrok. U nas najwięcej asystentów mają ci, którym są oni najmniej potrzebni, czyli sędziowie Sądu Najwyższego. – Im też są potrzebni. W Sądzie Najwyższym sędziowie także spotykają się na naradach, zapoznają ze stanami prawnymi, asystenci sprawdzają dla nich stany faktyczne, zbierają orzecznictwo, wykonują robotę pomocniczą. Gdybym ja miał dwóch asystentów, moja wydajność wzrosłaby dwukrotnie. Mam jednego, którym dzielę się z kilkoma kolegami i koleżankami. Asystenci są rozrywani. Od lat mówimy, że powinno ich być więcej – młodych prawników, pragnących uczyć się zawodu. Oni są chętni, bardzo dobrze wyedukowani, ale brakuje dla nich etatów. Czyli trzeba sobie radzić bez nich. Ale jak? – Procesy sądowe są u nas zabag­nione przez pogmatwane procedury, stwarzające możliwość blokowania przez stronę, która nie chce, by szybko się skończyły; wieloosobowe, skomplikowane sprawy karne. W takich sytuacjach jestem zwolennikiem metody, jaką zastosowano wobec Ala Capone. Wiemy, że to gangster, ale skazujemy go za niepłacone podatki, bo to łatwiej udowodnić? – No właśnie. Natomiast u nas często buduje się wielowątkowe, długie sprawy, szukając dowodów na wszystkie popełnione przez kogoś przestępstwa. To kwestia przepisów. W Polsce trzeba ścigać za każde przestępstwo i prokurator nie może powiedzieć, że ich nie widzi. Trwa to czasem latami, a przecież jeżeli mamy mocne dowody na choćby jedno z tych przestępstw, powinniśmy sprawcę pragmatycznie wsadzić, machając na razie ręką na inne sprawy. Tak będzie taniej i przestępca szybciej wyląduje za kratami z prawomocnym wyrokiem. Tymczasem teraz on kombinuje, składa kolejne wnioski odwoławcze, w wielu tych sprawach trzeba powołać różnych świadków – a to wydłuża całą procedurę. A co z procesami cywilnymi, które też trwają długo? – Tu utrudnieniem jest nieuregulowanie stanów prawnych, brak aktualnych wpisów do ksiąg wieczystych, co czasem się ciągnie od zakończenia wojny. W cywilizowanej Europie regulowano to na bieżąco. U nas doszły jeszcze kłopoty z brakiem ustawy reprywatyzacyjnej. Najpierw walczono o decyzje administracyjne, potem przychodzono z nimi do sądu. Przyjeżdżali ludzie z zagranicy, różni oszuści, z jakimiś dziwnymi pełnomocnictwami i aktami notarialnymi. Trzeba było ustalać, kto jest prawdziwym następcą prawnym. Dzisiaj czasem zbieramy tego pokłosie. W dodatku prawie każdy kolejny minister sprawiedliwości chciał się przebić do opinii publicznej i ogłaszał wielkie reformy czy pokazówki w rodzaju sądów 24-godzinnych. Wydawano na to ogromne środki, sędziów odrywano od pracy, trzeba było spędzać tysiące godzin na reorganizacjach zamiast na załatwianiu spraw. Czego więc potrzeba zamiast wielkich reform? – Należy wreszcie zapanować nad kognicją, czyli zakresem czynności sędziego. Nie może być tak, że każda najdrobniejsza sprawa trafia do sądu. Nigdzie na świecie tak nie jest, to bardzo drogie i potwornie korkuje wymiar sprawiedliwości. Gdy likwidowano u nas kolegia ds. wykroczeń, wykroczeniami zajęły się sądy. Od lat mówię: ustanówmy sędziego pokoju do drobnych spraw – człowieka po studiach prawniczych, ale bez aplikacji, wybieranego tak jak ławnicy (oni przecież sądzą w składach orzekających na takich samych prawach co sędziowie). Mówicie, proponujecie, no i co? – Krajowa Rada

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 46/2016

Kategorie: Wywiady