Tag "sądy"

Powrót na stronę główną
Opinie

Sąd nie jest twierdzą (cd.)

Sprawozdawczyni sądowa Helena Kowalik opisała, jak sądy zamykają się przed mediami (PRZEGLĄD nr 26/2024). Oto kolejny głos w tej sprawie.

Odcięcie dziennikarzy od wiedzy o toczących się sprawach, utrudnienie zdobywania informacji, czekanie tygodniami na odpowiedzi, które, jeśli już przyjdą, są ograniczone do minimum – Sąd Okręgowy w Warszawie odgrodził się murem od dziennikarzy, a więc i od społeczeństwa.

Do października 2023 r. w sądzie tym działała sprawna sekcja prasowa z zespołem ludzi, którzy w kilka chwil potrafili wyszukać sygnaturę sprawy, terminy rozpraw, ustalić, czy posiedzenie trwa, czy się skończyło, i odpowiedzieć na wiele innych pytań. Wydawali newsletter informujący o medialnych procesach. Ale to już przeszłość. W listopadzie ub.r. decyzją prezesa sądu bezcenną dla dziennikarzy komórkę rozwiązano.

Powód jest nieznany, efekty są dramatyczne – uzyskanie nawet prostych informacji, nie mówiąc o bardziej skomplikowanych, stało się drogą przez mękę. Nie ma możliwości, by wykręcić numer i sprawdzić najprostsze rzeczy, takie jak termin rozprawy. „Oddział bezpieczeństwa”, który przejął obowiązki sekcji prasowej, przyjmuje pytania mejlowo i tą drogą na nie odpowiada. Na odpowiedzi zaś czeka się od kilku do kilkunastu dni, a niekiedy prawie miesiąc.

Przykład: po trzech tygodniach oczekiwania „Rzeczpospolita” uzyskała odpowiedź na pytania o to, za co dokładnie zostali prawomocnie skazani byli szefowie CBA Kamiński i Wąsik w sprawie ich działań w aferze gruntowej. Przekaz w przestrzeni publicznej był uproszczony, precyzyjna informacja była koniecznością. Dopiero odpowiedź potwierdziła, że z wyroku sądu drugiej instancji wypadł zarzut podżegania do korupcji, obecny w wyroku w pierwszej instancji. Jednak w przypadku gazety codziennej trzytygodniowe oczekiwanie to prawie wieczność. Jeszcze gorzej jest, gdy potrzeba informacji z dnia – o areszcie, losach zażalenia czy wyroku. Sąd pozostaje nieugięty – pytanie trzeba słać mejlem i czekać. Odpowiedź często przychodzi już po publikacji artykułu. Jak wtedy, kiedy pytałam o decyzję w sprawie zażalenia na niezastosowanie aresztu wobec biznesmena Leszka Czarneckiego w sprawie GetBack.

Grażyna Zawadka jest dziennikarką „Rzeczpospolitej”

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Sąd nie jest twierdzą (cd.)

Dołączając do apelu znakomitej dziennikarki, sprawozdawczyni sądowej Heleny Kowalik, o rozwiązanie problemów z zamykaniem się sądów przed dziennikarzami, pragnę zwrócić uwagę Pana Ministra Sprawiedliwości Adama Bodnara, że problem wymaga natychmiastowego rozwiązania.

Otóż sądy chcą taką praktyką, o której pisze Helena Kowalik (PRZEGLĄD nr 26/2024), zamykać się przed społeczeństwem. Widzę to na każdym kroku. Od pytań ludzi z biura obsługi interesanta sądu, gdy dowiaduję się o termin rozprawy („A pani jako kto pyta? Kim pani jest w sprawie?”), po odpowiedzi (uzasadnienia „jako publiczność” nie rozumieją).

To pracownicy sądu, a sami sędziowie? Zwykle nie interesuje ich, czy na sali jest świadek w sprawie – a należałoby tym się zainteresować, wszak nie powinien znać zeznań innych, zanim swoich nie złoży. Pytają za to, czy na sali są dziennikarze. A jakie to ma znaczenie? Po co jest to rytualne domaganie się legitymacji prasowych z wpisywaniem danych do akt?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Sąd nie jest twierdzą (cd.)

Po przeczytaniu w PRZEGLĄDZIE artykułu Heleny Kowalik o trudnościach pracy reportera sądowego i ja chciałabym się pożalić.

Pracę jako reporter odpowiedzialny za powstawanie tzw. kryminałków zaczynałam w 2011 r. Zdarzenia, które opisywałam jako bieżące, po kilku lub kilkunastu miesiącach były podsumowywane aktem oskarżenia, a co za tym idzie – trafiały do sądu. Wiedziona ciekawością, co ustalono w toku postępowania przygotowawczego, zaczęłam przygodę z reportażem sądowym. Dopiero na sali rozpraw zrozumiałam, jak płytkie i często nie do końca prawdziwe są informacje o zdarzeniu przekazywane mediom. Bywało, że przed sądem sprawa prezentowała się zupełnie inaczej niż w policyjnym komunikacie. Ja chciałam znać całość, żeby nie wydawać sądów, zanim zrobi to organ do tego upoważniony.

W 2011 r. i wiele lat później ustalenie, jakie tzw. medialne sprawy są rozpoznawane przez sądy powszechne w Warszawie, nie było trudne. Sąd Okręgowy w Warszawie i Sąd Okręgowy Warszawa-Praga miały rzeczników, prężnie działające sekcje prasowe i newslettery, czyli tabelkę z sygnaturą, datą rozprawy i krótkim opisem, czego proces dotyczy. Było do czego się odnieść i kogo zapytać, co w wokandach piszczy.

Hanna Dobrowolska jest reporterką sądową. Publikuje m.in. w portalu Kryminalni, Oskarżam na Gazeta.pl oraz w kwartalniku kryminalnym „Newsweeka”

Artykuł Heleny Kowalik ukazał się w PRZEGLĄDZIE nr 26

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Opinie

Sąd nie jest twierdzą

Piszę w imieniu dziennikarzy, którzy chcą wykonywać swoją pracę jak najlepiej: odcinanie mediów od informacji o procesach karnych szkodzi społeczeństwu.

Procesy karne są jawne. Każdy może wejść na salę rozpraw, byleby uszanował powagę miejsca i toczących się tam wydarzeń. Milcząca obecność publiczności ma służyć powszechnej edukacji, że przestępstwa nie mogą ujść bezkarnie.

Zawód reporter sądowy

Reporter sądowy jest pośrednikiem między potencjalnymi widzami a oskarżonym z jego obrońcą i orzekającymi o winie. Ma uczciwie przedstawić zarzuty i to, co się dzieje w czasie rozprawy. Nie wolno mu niczego zmyślać ani fabularyzować. Nie wolno gdybać. Stale musi mu towarzyszyć świadomość, że na sali sądowej zapadają decyzje o losach oskarżonego, który, nim zostanie skazany, jest niewinny.
Żeby spełnić te wszystkie warunki, sprawozdawca sądowy powinien być wyposażony w możliwie wszechstronną wiedzę o sprawie człowieka na ławie oskarżonych. Wiedza ta powinna pochodzić nie tylko od mecenasa, który broni klienta niezależnie od tego, czy jest przekonany o jego niewinności; obowiązkiem adwokata jest eksponowanie wszystkich okoliczności korzystnych dla oskarżonego. Nie tylko od prokuratora, który, reprezentując organy ścigania, podpisał się pod aktem oskarżenia, nie będzie więc ujawniał przed dziennikarzem swoich ewentualnych wątpliwości co do czynu podsądnego. Wreszcie nie od sędziego – świadomy swojej roli sprawozdawca nie podejdzie do składu orzekającego z pytaniem, jaki kroi się wyrok.

To są elementarne zasady i jeśli dziennikarz dopuści się tu zaniechania, zlekceważy etykę zawodową. Nie takie sytuacje mam na myśli.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Ruch oporu PiS

Barykady i pułapki.

Jest nagranie, na którym prezes Orlenu Daniel Obajtek rozmawia z „dziennikarzem” Piotrem Nisztorem. Mówią o posadach dla żony i ojca Nisztora, o pieniądzach. W pewnym momencie Obajtek rzuca, że mogą nadejść ciężkie czasy i trzeba się przygotować. 

No to już wiemy – PiS spodziewało się, że mogą nadejść „ciężkie” czasy, więc się zabetonowało i pozabezpieczało. Na wypadek przegranej pobudowało całą sieć „fortyfikacji”, które pozwoliłyby przetrwać rządy PO. I w takim kraju żyjemy. Mówił o tym niedawno w PRZEGLĄDZIE prof. Mirosław Karwat – że polska polityka jest w pętli, którą założyło nam PiS.

Część tych „fortyfikacji” udało się nowej ekipie rozmontować, część obejść, ale tylko część. Większość istnieje.

Głównym elementem sieci jest prezydent Andrzej Duda, który może wetować ustawy albo wysyłać je do Trybunału Konstytucyjnego. I staje się coraz bardziej agresywny. Trybunał to oczywisty pisowski bastion. Kolejnym jest Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, której przewodniczący Maciej Świrski (sam nazywa się talibem PiS) zablokował pieniądze pochodzące z abonamentu dla TVP i Polskiego Radia. Inne bastiony to NSZZ Solidarność, pisowskie media oraz – trzeba to powiedzieć – prokuratorzy, urzędnicy i funkcjonariusze wciąż związani z poprzednią władzą. Poza tym rzeczy, których nie widzimy, ale których istnienie przeczuwamy: zasoby finansowe polokowane przez PiS w różnych miejscach. 

Oto mamy polityczną mapę Polski – odbijanie państwa z rąk PiS nie skończyło się 15 października, można rzec, że dopiero tego dnia się zaczęło. I idzie jak po grudzie. 

Duda.

To żadne odkrycie – Andrzej Duda jest najważniejszym elementem obrony pisowskiego świata. Ma konstytucyjne uprawnienia i z nich korzysta. Może wetować ustawy, a obecna władza nie ma w Sejmie wystarczającego poparcia, by weto odrzucać. Innymi słowy, prezydent może zatrzymać każdą ustawę. Już to zresztą robi. Dzień przed świętami Bożego Narodzenia zawetował ustawę okołobudżetową, m.in. zapewniającą środki na wypłaty podwyżek dla nauczycieli, policjantów, żołnierzy, budżetówki, no i – to był powód weta – 3 mld zł na media publiczne. Prezydent chciał w ten sposób obronić TVP i Polskie Radio dla PiS. 

Innym spektakularnym wetem był sprzeciw wobec ustawy przywracającej pigułkę „dzień po”. Tym razem nastąpiło to w Wielki Piątek. A prezydent argumentował, że „wsłuchał się w głos rodziców” i „nie mógł zaakceptować rozwiązań prawnych umożliwiających dostęp dzieci poniżej 18. roku życia” do wspomnianej tabletki. Weta prezydenta, a przede wszystkim zapowiedź kolejnych, wywołały efekt mrożący – koalicja rządząca straciła serce do zapowiadanych ustaw, bo wie, że Duda i tak ich nie podpisze. A te ustawy, które przechodzą przez Sejm, prezydent kieruje do Trybunału Konstytucyjnego, w trybie następczym, więc już po podpisaniu, by sprawdził ich zgodność z konstytucją.

Pretekstem jest sprawa Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika – prezydent uważa bowiem, że wciąż są posłami, w związku z tym ma wątpliwości, czy Sejm proceduje prawidłowo i nie narusza konstytucji. W ten sposób do trybunału pani Przyłębskiej regularnie kierowane są kolejne ustawy. Między innymi ustawa budżetowa, ustawa przywracająca nadzór ministra nauki nad Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, ustawa o pomocy obywatelom Ukrainy, ustawa dotycząca wakacji kredytowych w 2024 r. czy ustawa o Krajowej Sieci Onkologicznej.

Trafiają tam w trybie następczym, trybunał może ich zgodność z konstytucją rozpatrzyć, kiedy chce, i jest to raczej rodzaj straszenia. Ale ta nabita strzelba na ścianie wisi i ma wisieć! Bo prezydent już zapowiedział, że na żadne zmiany w Trybunale Konstytucyjnym się nie zgodzi. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Świat

Uchronić przed mafią

Włochy rozszerzają program ochrony dzieci z rodzin przestępczych Lucia tłumaczyła sześcioletnim bliźniętom, aby poruszały się szybko, ale cicho, gdy nocą pakowała je do samochodu. Dopiero gdy cała trójka znalazła się w samolocie lecącym z Kalabrii na południu Włoch do nieujawnionego miejsca na północy, mogła poczuć się wolna od męża mafiosa i jego krewnych: „Wiedziałam, że nie wystarczy zmienić sąsiedztwo lub kręgi społeczne, trzeba było uciec od wszystkiego, od tej mentalności”. Ich ucieczka z miasta Cinquefrondi jest jedną z kilkudziesięciu interwencji podjętych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Ustawa represyjna: wreszcie coś się ruszyło?

Długa lista tragedii opisanych w białej księdze Punkt 77. „100 konkretów”, z którymi Donald Tusk szedł do wyborów, brzmi: „Przywrócimy emerytom mundurowym prawa nabyte – uprawnienia emerytalne odebrane im z naruszeniem powszechnych norm prawa”. To samo zostało zapisane w punkcie 20. umowy koalicyjnej. Po 100 dniach nowej władzy ten konkret był pustą obietnicą. Ale ostatnio, jak mówią funkcjonariusze, sporo się ruszyło. Przypomnijmy najważniejsze fakty. 16 grudnia 2016 r. przyjęta została

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Lokalnego PiS przypadki

Kandydaci PiS w wyborach samorządowych zmniejszają znaczki partii na swoich banerach i startują jako „niezależni” Na Zamojszczyźnie do niedawna rządził Jacek Sasin. Stawiał łuki triumfalne. Stawiał też na ludzi. W Zamościu z jego namaszczenia na prezydenta będzie startował Andrzej Wnuk, który ma poważne zarzuty prokuratorskie i kolejną sprawę w sądzie. Swoją kampanię rozpoczął od tego, że podpalił egzemplarz „Tygodnika Zamojskiego” i zdjęcia wrzucił do sieci. Miało być mocno, oryginalnie, a wyszło jak zwykle. Żałośnie. Spalona gazeta Andrzej Wnuk

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Życie dziecka albo poprawczak

O wykopaniu ciała czteroletniego Leosia z leśnego dołu pani Danuta dowiedziała się z telewizji. Prawnuka szukała od miesiąca Kilkakrotnie była na policji. Tłumaczyła, pokazując zdjęcie uśmiechniętego chłopczyka, że dziecko może być w niebezpieczeństwie. A ona je wychowywała od noworodka. Była mu matką, bo ta prawdziwa, jej wnuczka Karolina, miała zaledwie 14 lat. Jedyne, co umiała zrobić przy dziecku, to selfie na spacerze z małym w wózku. Pani Danuta nie miała do Karoliny pretensji, że ta nie potrafiła zająć się synem. Też przecież była

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

Człowiek pracy podkula ogon

PiS zdewastowało sądownictwo i zostawiło zwykłych Polaków na lodzie Przeciętni zjadacze chleba nie pojmują zawiłości związanych z sędziami dublerami i neo-KRS ani tego, że wybrana przez pisowską większość w Sejmie Krystyna Pawłowicz jest zakałą Trybunału Konstytucyjnego, a sędziowie wybrani w 2010 r. przez koalicję PO-PSL in gremio zasługiwali na szacunek i uznanie. Świetnie za to rozumieją, że wdawanie się w sądowe spory z nieuczciwymi pracodawcami nie ma sensu, bo przepisy są absurdalne, a skutkiem reform dokonanych przez Zbigniewa Ziobrę jest horrendalne wydłużenie czasu postępowań. Spóźnione dowody

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.