Życie dziecka albo poprawczak

Życie dziecka albo poprawczak

PHOTO : PIOTR GRZYBOWSKI/SE WARSZAWA PROCES DAMIAN G. KAROLINA WO. O SMIERC DZIECKA POPARZONEGO W WANNIE N/Z PODCZAS PROCESU SMIERC DZIECKO POPARZENIE RODZICE SAD POLIGONOWA 31/01/2024 AGENCJA.SE.COM.PL

O wykopaniu ciała czteroletniego Leosia z leśnego dołu pani Danuta dowiedziała się z telewizji. Prawnuka szukała od miesiąca Kilkakrotnie była na policji. Tłumaczyła, pokazując zdjęcie uśmiechniętego chłopczyka, że dziecko może być w niebezpieczeństwie. A ona je wychowywała od noworodka. Była mu matką, bo ta prawdziwa, jej wnuczka Karolina, miała zaledwie 14 lat. Jedyne, co umiała zrobić przy dziecku, to selfie na spacerze z małym w wózku. Pani Danuta nie miała do Karoliny pretensji, że ta nie potrafiła zająć się synem. Też przecież była dzieckiem. Podobnie jak ojciec Leosia, również 14-latek. Niby z porządnej rodziny, ale gdy przyszło co do czego, jego rodzice oświadczyli, że ich syn nie dorósł do ojcostwa. Kontakt się urwał, o alimentach nie było mowy. Pani Danuta była uodporniona na takie sytuacje. Niespełna 11 lat wcześniej w progu jej mieszkania na warszawskim osiedlu stanęła córka z nowym narzeczonym. Mężczyzna oświadczył, że zamierzają się pobrać, założyć rodzinę, ale nie będzie w niej miejsca dla trzyipółletniej Karoliny, owocu poprzedniego związku narzeczonej. Postanowili, że oddadzą dziewczynkę do domu dziecka. – Przynieście ubrania, ja ją wychowam – odpowiedziała pani Danuta. Karolina bawiła się w piaskownicy z nowymi dziećmi swojej matki, która udawała, że jej nie zna. Mimo tak patologicznej sytuacji nie stwarzała problemów wychowawczych. Kochała babcię, miała wielkie serce dla bezdomnych psów i kotów. Sąsiadki mówiły pani Danucie że co jak co, ale wnuczka to się jej udała. A do tego ładna, tylko patrzeć, jak zaczną się za nią oglądać chłopcy. I stało się – 14-letnia Karolina zaszła w ciążę, urodził się Leon. I tak na barki 60-letniej kobiety z trudem wiążącej koniec z końcem spadło wychowywanie prawnuka. Nie narzekała. Pilnowała, aby Karolina ukończyła szkołę średnią, a mały, który miał trudności z mówieniem, odbył terapię u logopedy i psychologa, choć wyjazdy z nim na zajęcia to była cała wyprawa. Kiedy Leoś zaczął mówić pełnymi zdaniami, a matura wnuczki była na wyciągnięcie ręki, wydawało się, że najgorsze za nimi. Karolina była już pełnoletnia, babcia przestała być dla niej rodziną zastępczą. Wkrótce potem w ich życiu pojawił się Damian G., nowy chłopak Karoliny. A dziewięć miesięcy później wnuczka urodziła drugiego syna, Maksa. Jego ojcem był 19-letni Damian. Nie dzwoń do mnie – Bił ją – pani Danuta oskarża Damiana G. przed sądem. – Kiedyś dostaję od wnuczki telefon, że się boi, jest sama w wynajętym mieszkaniu w Wesołej. Damian przed wyjściem zdemolował pokój, a teraz nasłany przez niego osiłek stoi pod oknem i jej grozi. Próbował sforsować drzwi. Zamówiła więc taksówkę, pojechała do wystraszonej wnuczki i namówiła ją na powrót z dziećmi do Warszawy. Szły na przystanek autobusowy, kiedy pojawił się Damian i wyrwał im Maksa. Wykrzyczał, że wyjedzie z dzieckiem za granicę i Karolina już nigdy nie zobaczy syna. Potem się pogodzili, ale tuż przed Wielkanocą dwa lata temu dziewczyna zadzwoniła do babci, że Damian znów ją uderzył. – Bierz dzieci, taksówkę i przyjeżdżaj. Ja rachunek zapłacę – usłyszała. – Namawiałam ją, aby zrobiła obdukcję – powie później w sądzie pani Danuta. – Nie chciała. Cały czas tłumaczyłam, że jest jeszcze taka młoda, pomogę wychować dzieci, niech się tylko od niego odczepi. To nie jest chłopak dla niej, siedział w poprawczaku. Ani mu w głowie zarobić na rodzinę. Wnuczka przytakiwała, ale po tygodniu zdecydowała, że wróci z dziećmi do Damiana. Babcia prosiła, żeby chociaż na czas planowanej kolejnej przeprowadzki zostawiła Leona, ale Karolina nie chciała o tym nawet słyszeć. – Wtedy widziałam Leosia po raz ostatni – zeznaje z płaczem pani Danuta podczas rozprawy sądowej. Wnuczka zerwała z babcią wszelkie kontakty. Zablokowała ją także na Facebooku. Kiedyś przypadkowo spotkały się na poczcie – dziewczyna uciekła na widok tej, która ją wychowała. Potem przyszła zabrać książeczkę zdrowia i psa, którego dostała na komunię. – Po kilku dniach wyrzucili zwierzę – mówi w sądzie pani Danuta. – Pies błąkał się po osiedlu, więc zabrałam go do siebie. – Pod wpływem tego Damiana – twierdzi kobieta – wnuczka odpowiadała takimi słowami, że chyba bym się ze wstydu zapadła pod ziemię, gdybym miała powtórzyć przed wysokim sądem. Mimo obelżywego traktowania pani

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2024, 2024

Kategorie: Kraj