Niemiecka lekcja JFK

Niemiecka lekcja JFK

Jeśli Niemcy zdecydują się na wojnę, będą próbowali wpędzić Polskę w rolę agresora – pisał John F. Kennedy w 1939 r. z Gdańska Gdyby świętokradczo adaptować pojęcia Kościoła katolickiego do świata polityki, w której Boga nie ma, za to jest całe mrowie złotych cielców i innych totemów, to kim dla naszych entuzjastów USA, niepomnych wojny wietnamskiej i inwazji w Zatoce Świń, byłby John F. Kennedy? Błogosławionym, może nawet świętym? Między igrzyskami a anszlusem Akurat na przybycie do Berlina prezydenta Baracka Obamy, któremu w niemieckich mediach uporczywie przypominano mowę JFK z 26 czerwca 1963 r. („Ich bin ein Berliner”), wydana została książka o młodym Kennedym, odwiedzającym hitlerowskie Niemcy w roku 1937 i 1939, a w 1945 to, co po nich pozostało*. Pierwszą podróż – w ramach zwiedzania zachodniej Europy – odbył Kennedy ze szkolnym przyjacielem Kirkiem Billingsem jako 20-letni student Harvardu. Przypadała ona na okres między berlińskimi igrzyskami olimpijskimi w 1936 r. a anszlusem Austrii i nocą kryształową w 1938 r. Miała charakter turystyczno-krajoznawczy, bardziej nawet zabawowy, ale jak ocenia we wprowadzeniu wydawca książki Oliver Ulbrich, stanowiła w pewnym sensie inicjację polityczną. Nim Kennedy wjechał do Niemiec, widział na granicy francusko-hiszpańskiej płonące po drugiej stronie miasto i tłum ludzi uciekających przed frankistami, we Włoszech zaś wszędzie spotykał zwolenników Mussoliniego. „Miasta tutejsze są bardzo piękne, co świadczy, że germańska rasa przewyższa, jak się wydaje, romańską. Niemcy są rzeczywiście dobrzy – dlatego trzeba się przeciw nim zbierać, by się obronić…”, notował w Kolonii 21 sierpnia 1937 r. JFK, pochodzący z bogatego i wielce ustosunkowanego w polityce amerykańskiej rodu ze Wschodniego Wybrzeża, znajdował wszędzie interesujących rozmówców, którzy wprowadzali go w europejską kulturę, objaśniali bieżące wydarzenia i polecali osobistościom, np. watykańskiemu sekretarzowi stanu Enricowi Galeazziemu (znajomemu ojca Johna). Niemcy przemierzył Kennedy błyskawicznie w ciągu pięciu sierpniowych dni – od Monachium, poprzez Norymbergę i Frankfurt, po Kolonię. W bawarskiej stolicy poszedł oczywiście do Hofbräuhausu i doszedł do wniosku, że bywalcy tej piwiarni, w której kiedyś chętnie zbierali się pierwsi wyznawcy Führera, „bardzo lubią Hitlera, jak kochają we Włoszech Mussoliniego”. W przededniu wojny W 1939 r. razem z kolegą z uczelni Norbertem Macdonaldem JFK odbył od marca do sierpnia kilka podróży do Niemiec i innych krajów, startując z Anglii, gdzie jego ojciec był ambasadorem. Oficjalnie zbierał materiały i obserwacje do swojej senior thesis, czyli pracy na zakończenie studiów na Harvardzie, która dotyczyła ustępliwości państw demokratycznych przed Hitlerem i miała tytuł „Appeasement at Munich” (ukaże się potem jako jego książka „Why England slept”). Faktycznie podróż ta była półoficjalnym badaniem sytuacji na zlecenie ojca. Inaczej niż w pierwszej podróży, gdy prowadził dziennik, pisał tym razem do ojca i przyjaciół listy z obserwacjami. Najpierw był w Gdańsku, jak zauważa, „całkowicie ogarniętym hitleryzmem”, gdzie rozmawiał z szefami partyjnymi i kilkoma konsulami Wolnego Miasta. Stąd napisał: „Jeśli Niemcy zdecydują się na wojnę, będą próbowali wpędzić Polskę w rolę agresora, by potem zrobić swoją robotę”. W maju z Warszawy donosił przyjacielowi: „Sytuacja bardzo skomplikowana. Sporu o Gdańsk od sporu o korytarz oddzielić nie można. Oni (Niemcy) są zdania, że oba muszą zostać im dane. Gdy się tak stanie, Polska będzie odcięta od Bałtyku. (…) Polska jest zdecydowana nie oddawać Gdańska i nie przyzna Niemcom eksterytorialnego prawa do autostrady… Polska ma armię z 400 tys. żołnierzy, którzy są cholernie dobrzy, ale słabo uzbrojeni… Przeczytaj „Poland – Key to Europe” Buella. I nie zapominaj, że Polacy to nie Czesi, oni będą walczyć…”. W dalszym liście (17 lipca) uzupełniał: „Między 20 sierpnia a 8 września sytuacja stanie się krytyczna. Wielu ludzi oczekuje wojny (…). Nie sądzę, aby Polska odniosła sukces”. 17 sierpnia zaś notował: „Wciąż o wojnie nie myślę, ale nie wygląda dobrze, gdyż Niemcy ze swymi historiami propagandowymi na temat Gdańska i korytarza wewnętrznie poszli tak daleko, że chyba trudno im będzie się powstrzymać… Istnieje wielkie niebezpieczeństwo, że Niemcy stawiają na drugie Monachium i znajdą się w wojnie, jeśli Chamberlain się uprze”. 23 sierpnia 1939 r. chargé d’affaires ambasady USA w Berlinie Alexander Comstock Kirk przekazał mu wiadomość dla ojca:

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 30/2013

Kategorie: Historia