Ostatnia książka Andrzeja Szczypiorskiego, czyli… nasz rachunek sumienia Joel Weiss po chwili dostał piwo i umoczył w nim ostrożnie wargi, jak człowiek, który wie, że oto nadeszła rzadka chwila cierpkiej, chłodnej i od dawna znanej, malutkiej radości. – Niech pan posłucha uważnie – powiedział, pochylając się nad stolikiem, aby Jan usłyszał wyraźnie każde wypowiedziane słowo, ponieważ Joel Weiss miał pewność, że już nigdy nie nadarzy się okazja, by mógł te słowa powtórzyć. – Niech mnie pan słucha czujnie. I niech pan zapamiętuje, drogi przyjacielu. Czynię pana niejako spadkobiercą, a może zgoła wykonawcą mojego duchowego testamentu. Nie wiem, czy pan na to zasługuje. Może nie. Ale nie ma tutaj nikogo innego, a czas nagli. Chciałbym, żeby pan miał siłę to udźwignąć. Ktoś bowiem musi, przyjacielu. Niebawem stanie się coś ważnego. W tym momencie Jan rzekł cicho: – Zawsze to przeczuwałem, panie Weiss. Ale zawsze też miałem nadzieję, że w tym dniu już mnie zabraknie. To takie wielkie marzenie, panie Weiss, żeby już nie istnieć, kiedy pogrążymy się w przywoływaniu pamięci. – Na to jest za późno – odparł Joel Weiss. – I musimy sprostać wszystkiemu, co nadciąga. Przed kwadransem spotkałem tutaj Westermanna. Szedł korytarzem drugiego piętra. Powiedział do mnie z przyjaznym uśmiechem i skupieniem w oczach: “Joelu, zapomnijmy o wszystkim!”. Odparłem, że od dawna nie żywiłbym urazy, gdyby wyznał głośno to, czego się dopuścił. Wówczas rzekł, że przecież cały świat już dawno wszystko usłyszał i już sto razy zdążył zapomnieć. Powiedziałem mu stanowczo, że jest w błędzie. To inni za niego wyznawali, podczas gdy on, Westermann, zawsze uparcie milczał. Nigdy nie wyraził tego, co przecież musiało mu ciążyć. Jeśli zaś nic nie ciążyło, to tym gorzej dla niego, dla mnie i dla innych. Uśmiechał się. Powiedział: “Joelu, czego ty dzisiaj ode mnie chcesz? Rachunki zostały uregulowane w skali tak powszechnej, że niemal kosmicznej”. Powiem panu, że on ma rację. Na tym właśnie polega ten błąd. Uczyniono z przeszłości spowiedź powszechną. Biorą w niej udział całe narody, państwa, ugrupowania. Najpierw Niemcy, potem Sowieci, naziści, komuniści, członkowie SS i KGB, funkcjonariusze rozmaitych aparatów państwowych, policyjnych, partyjnych. Przynależność. Kolektywna odpowiedzialność. Współwina, która wynika z powodu jakiejś legitymacji lub uniformu. Słowem – polityka. A pan przecież wie, że tam, gdzie jest polityka, nie ma najczęściej zasad etycznych. W ten sposób Westermann został już dawno osądzony jako Niemiec, narodowy socjalista, oficer. Więc czego więcej miałbym oczekiwać? On ma rację, kiedy mówi, że wszystko zostało wypowiedziane. W dzisiejszych czasach człowiek wychodzi na idiotę, kiedy pyta o indywidualne sumienie swoich bliźnich. Westermann wie o tym doskonale. Dlatego uśmiechał się całkiem szczerze. I właściwie tu nie chodzi o Westermanna. To, co ma się stać z jego i moim udziałem, jest nieodwołalne. Dlatego teraz z panem rozmawiam. Tu bowiem chodzi o nas wszystkich, przyjacielu. Coś się już stało. Nieodwołalnie. Nieodwracalnie. – Co pan ma na myśli? – spytał Jan. – Mam na myśli obecny stan pamięci – odparł Joel Weiss. – Pan przecież zdaje sobie sprawę, że jeśli zapomnimy, to wszystko się powtórzy. Otóż zapomnieliśmy. To sprawia ludziom wielką ulgę. (…) Dla mnie jest to straszne i niesprawiedliwe. Ale czasem odnoszę takie wrażenie, mam czasem takie sny, że świat usiłuje się ocalić właśnie poprzez akt powszechnego zapomnienia. W ten sposób świat nadaje jakiś sens swojemu dalszemu trwaniu. Budzę się wtedy z twarzą we łzach. Więc jakże to ma być? Czy tak Bóg zrządził? Żeby już nic nie pozostało z tamtego cierpienia, żeby nastąpiła zagłada zagłady, śmierć śmierci? Dla mnie to jest nie do zniesienia, przeżywam drugą zagładę, jej powtórzenie, które staje się tym okropniejsze, że przecież znam nieodwołalny koniec, a także wszystko, co po nim nastąpi, więc nie ma we mnie nawet tej iskierki nadziei, jaka wtedy była dana człowiekowi, który stał na rampie albo był prowadzony pod ścianę najbliższego domu. Ale z drugiej strony, ze strony życia, że tak powiem, zdaję sobie sprawę, że nie może być inaczej. Czyż byłoby możliwe to wszystko, co się wokoło dzieje,
Tagi:
Iwona Konarska









