To nieszczęsne szczęście

To nieszczęsne szczęście

Poziom szczęścia Polaków od kilku lat się podnosi Choć dzisiejsza Europa w porównaniu z tą sprzed pół wieku jest oazą dobrobytu, jej mieszkańcy są coraz mniej zadowoleni z życia. Nie cieszy nas ani dostatek, ani realizacja marzeń, bo im bardziej gonimy szczęście, tym bardziej ono się nam wymyka. Jeśli spytać typowego przedstawiciela cywilizacji zachodniej, czy żyje mu się lepiej niż jego pradziadkom, prawdopodobnie odpowie, że tak. Przynajmniej wszystko na to wskazuje. Dzisiejsi mieszkańcy Francji, Anglii lub Włoch cieszą się dobrym zdrowiem, względną stabilizacją polityczną, bezpieczeństwem ekonomicznym i swobodą obyczajową bez porównania większą niż 50 lat temu. Mimo wzrostu wszystkich obiektywnych wskaźników, które powinny się przekładać na wygodniejsze i bardziej zadowalające życie, czujemy się mniej szczęśliwi. Gdzie popełniliśmy błąd i kiedy straciliśmy satysfakcję z życia? A może nasza recepta na szczęście od początku była wadliwa? Takie pytania możemy i powinniśmy sobie zadawać, ponieważ na Zachodzie kryzys szczęścia jest już szeroko udokumentowanym trendem. Najbardziej symptomatyczne dane pochodzą zza oceanu, gdzie na życie coraz częściej narzekają optymistyczni generalnie Amerykanie. Autorem jednego z badań na ten temat jest psycholog Chris Herbst z Arizona State University, który na podstawie analizy danych zebranych przez agencję reklamową DDB Needham Worldwide udowodnił, że między rokiem 1985 a 2005 poziom szczęścia u Amerykanów drastycznie zmalał. „U obu płci znacząco obniżyło się w tym okresie poczucie własnej wartości. Pojawiło się z kolei rosnące rozczarowanie przeszłością, a spadły wszystkie wskaźniki subiektywnego samopoczucia psychicznego i fizycznego”, cytuje jego słowa magazyn „Journal of Economic Psychology”. Autor badania podkreśla, że spadek zadowolenia z życia był zauważalny we wszystkich grupach dorosłych Amerykanów, niezależnie od wieku, stanu cywilnego, wykształcenia oraz płci. Według Herbsta średni poziom szczęścia na sześciostopniowej skali wynosił 4,15 dla kobiet i 4,16 dla mężczyzn w roku 1985, a zaledwie 3,99 dla obu płci w roku 2005. Niedużo, ale więcej od innych Statystyki pokazują, że mniej szczęśliwa niż dawniej jest także Wielka Brytania. Według danych wiodącego brytyjskiego ośrodka badania opinii publicznej GfK NOP proporcja osób, które określają się jako „bardzo szczęśliwe”, spadła z 52% w roku 1957 do zaledwie 36% w roku 2011. Zmniejszenie satysfakcji z życia nastąpiło, mimo że dochody mieszkańców Wysp wzrosły w tym okresie aż trzykrotnie. Ten zaskakujący fakt pozostaje jednak w zgodzie z twierdzeniami naukowców, którzy przekonują, że pieniądze dają nam szczęście tylko do pewnego momentu. Jak wskazują badania, dochody przekładają się na wzrost zadowolenia z życia wyłącznie do pułapu 10 tys. dol. średnich rocznych zarobków na głowę. – Jeśli podstawowe potrzeby materialne, takie jak schronienie czy jedzenie, są zaspokojone, to przy wyższych dochodach nasze poczucie szczęścia już nie rośnie – tłumaczy dr Ryszard Kulik z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, autor opracowania „Pomyślność finansowa a poczucie szczęścia”. – Współczesne społeczeństwa z obszaru Europy i Ameryki już dawno przekroczyły ten próg. Nie głodujemy, mamy gdzie mieszkać, więc nasza tęsknota za wyższymi zarobkami nie przekłada się na większe poczucie szczęścia. Według badań Roberta Biswasa-Dienera i Eda Dienera z 1995 r., w biednych dzielnicach Kalkuty korelacja między dochodem a dobrostanem psychicznym wynosi aż 0,45, podczas gdy bogate kraje zachodnie mimo rosnących dochodów powoli pogrążają się w depresji. Zjawisko to odkrył i opisał w 1974 r. amerykański ekonomista Richard Easterlin, który zauważył, że w latach 1960-1970 mimo dużego przyrostu PKB na mieszkańca poziom szczęścia się zmniejszył. Paradoks Easterlina to niejedyne wyjaśnienie spadku satysfakcji z życia wśród mieszkańców „szczęśliwej części świata”. Jak wskazują psycholodzy, znaczącą rolę w ocenie własnej sytuacji życiowej odgrywa też tzw. mechanizm względnej perspektywy. – Czynnikiem branym przez ludzi pod uwagę przy dokonywaniu oceny poziomu szczęścia może być odniesienie do przeszłości (kiedyś było mi lepiej) albo do innych ludzi (oni mają lepiej niż ja) – wyjaśnia dr Katarzyna Skałacka, psycholog z Uniwersytetu Opolskiego. – Przy tak obranej perspektywie rzeczywistość nie musi wyglądać zachęcająco, szczególnie jeśli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2013, 2013

Kategorie: Kraj