Imre Kertesz znany i nieznany „To bardzo interesujące, że dostałem nagrodę za pisanie o holokauście i przeciwko dyktaturom. Może być w tym lekcja dla krajów Europy Wschodniej” – powiedział pisarz Imre Kertesz na wiadomość, że został tegorocznym laureatem Nagrody Nobla. W środowisku literackim, jak niemal co roku po werdykcie Akademii Szwedzkiej, wielkie ożywienie. Zasłużył na nagrodę czy nie zasłużył? Może dostał „z klucza”? Ludzie pytani o Kertesza w radiowej sondzie ulicznej przyznają, że nigdy nie słyszeli jego nazwiska. Ale rok temu i dwa lata temu było podobnie. Czesław Miłosz, poproszony o skomentowanie wyboru Komisji Noblowskiej, stwierdza: „Chcę wyrazić moją radość, że został wybrany pisarz węgierski. To bardzo dobrze, że laureatem literackiego Nobla została osoba z naszej części Europy”. I tyle. To jest arcydzieło „Wydana 27 lat temu i przełożona na 14 języków książka Kertesza ukazuje się w Polsce po raz pierwszy. Towarzyszy jej sława arcydzieła. W pełni zasłużona – uważa Janusz Wróblewski, recenzujący na łamach „Polityki” „Los utracony”, najgłośniejszą książkę węgierskiego noblisty. – My mamy Borowskiego, Węgrzy – Imre Kertesza. „Los utracony” – dokumentalna powieść relacjonująca obozowe doświadczenia 14-letniego Żyda z Budapesztu – w brutalności opisu, w zjadliwym cynizmie tonu istotnie przypomina egzystencjalną prozę autora „Pożegnania z Marią”. Stanowi zarazem jedno z najbardziej oryginalnych świadectw Holocaustu, jakie w ogóle zostały napisane”. „Los utracony” to pierwsza część z planowanej trylogii o ludziach bez losu, wybranych do zagłady. Autora interesują ich reakcje na absurdalną rzeczywistość, próby jej wytłumaczenia i usprawiedliwienia, także wyrokiem Opatrzności. Komisja Noblowska podała w uzasadnieniu, że przyznała nagrodę „za dzieło, które przeciwstawia kruchą egzystencję jednostki despotycznemu barbarzyństwu historii”. Wartości artystycznych twórczości węgierskiego laureata widocznie nie uznała za najbardziej istotne. W dyskusjach internetowych na temat lauru dla Węgra powtarzają się argumenty, że tegoroczny wybór Akademii Szwedzkiej, szczególnie po tym, co zdarzyło się 11 września ub. r., jest „bardzo na czasie”, i „książki Kertesza dadzą ludziom do myślenia, będą przestrogą przed powtórką z przeszłości”. Ale większość uważa, że „znowu dostał ktoś nieznany, niesłusznie”… Bo prawie każdy ma własnego faworyta. Literacka Nagroda Nobla, w przeciwieństwie do innych kategorii, niemal co roku wywołuje kontrowersje. Zapewne dlatego, że na literaturze znają się wszyscy, którzy potrafią czytać, a stosunkowo niewielu zna się np. na biologii molekularnej czy fizyce jądrowej. Węgierski pisarz Imre Kertesz urodził się w 1929 r. w budapeszteńskiej rodzinie żydowskiej. Był więźniem Oświęcimia (1944 r.) i Buchenwaldu (skąd oswobodzono go w 1945 r.). Swoje obozowe doświadczenia przedstawił w „Losie utraconym” (1975 r., polskie wyd. w 2002 r., W.A.B.), tłumaczonym na 14 języków. W 1948 r. został dziennikarzem budapeszteńskiej gazety „Vilagossag”, potem niezależnym literatem i tłumaczem z niemieckiego (Nietzsche, Hofmannsthal, Schnitzler i Freud). Napisał również książki: „A kudarc” („Fiasko”), „Kaddis a meg nem született gyermekért” („Kadysz dla nienarodzonego dziecka”). W marcu tego roku pisarz gościł w Polsce, promując „Los utracony”, który branżowe pismo „Publishers Weekly” zaliczyło do najlepszych książek wydanych w USA w 1992 r. Zasłużył na Nobla Krystyna Pisarska, tłumaczka z języka węgierskiego, m.in. „Losu utraconego” Imre Kertesza: Jestem szczęśliwa, że Kertesz dostał Nagrodę Nobla. Nie ukrywam, że to dla mnie wielkie zaskoczenie. Nie słyszałam, żeby mówiono o nim jako o kandydacie. Węgrzy też są zaskoczeni. Nie można powiedzieć, żeby Kertesz był bardzo znany i popularny na Węgrzech, choć jego nazwisko każdy słyszał. Teraz węgierscy pisarze nabierają wody w usta, pewnie jest im niezręcznie się wypowiadać – wcześniej próbowali podważyć pozycję Kertesza, szerzyli plotki, że on nie jest prawdziwym Węgrem, tylko Żydem. Jego twórczość nie jest obfita: trzy książki, tom esejów, tom opowiadań. Na świecie mówi się o nim od kilku lat, głównie dzięki książce ” Los utracony „, którą miałam przyjemność przetłumaczyć. Ja tę książkę przywiozłam do Polski około 20 lat temu, ale wtedy nikt jej nie chciał wydać. Mówiono, że z powodów politycznych, bo Polska była wówczas antyizraelska. Dopiero niedawno, na Targach Książki we Frankfurcie komuś z wydawców tę książkę polecono, jej niemieckie tłumaczenie miało duże powodzenie. Innych książek nie znam, nie ma do nich
Tagi:
Ewa Likowska









