Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Pisaliśmy tydzień temu o szaleństwie, które opanowało MSZ, a które nazywa się walka z korupcją. I dostaliśmy sporo mejli i listów. Bo rzeczywiście, skoro grubo ponad tysiąc osób w centrali i ponad 2 tys. na placówkach zastanawia się, czy dobrze wypełniło ankietę, czy czegoś nie zapomniało lub nie wpisało do złej rubryki, jest to zjawisko warte odnotowania. Tym bardziej że dyplomacja to nie jest urząd narażony na korupcyjne pokusy. Tych spraw było niewiele, bo i szans na to, by coś na boku skręcić, jest w MSZ niewiele. Była np. sprawa człowieka, który w Malezji wydawał wizy. Brał za to pieniądze, jak go podliczono, „zarobił” na tym 100 tys. zł. To zdecydowanie mniej niż koszty antykorupcyjnej komórki i jej inicjatyw. W kraju, dodajmy, w którym walką z korupcją zajmuje się kilka służb specjalnych, z CBA na czele. Logika w tej sytuacji podpowiada, że walczący z korupcją powinni przyglądać się tym miejscom, gdzie takie przypadki mogłyby nastąpić. Czyli komórkom, które prowadzą pułkownicy ściągnięci z MON przez ministra Sikorskiego. Odpowiedzialni za informatyzację MSZ i za infrastrukturę. Czy więc sprawdzono kontrakty na blackberry, na notebooki i na szkolenie z tym związane? Czy ktokolwiek analizował kontrakt na słynne „mapowanie” MSZ, kiedy to paru młodzieńców opisywało ścieżki przemieszczania się dokumentów po MSZ, co za chwilę okazało

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 14/2010, 2010

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché