Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Jeżeli ktoś chciałby szukać spektakularnego dowodu na bezmyślność polskiej dyplomacji, właśnie go znalazł. Oto bowiem z powodu smoleńskiej tablicy, zamontowanej przez dwie wdowy bez konsultacji z kimkolwiek, o mały włos spotkanie prezydentów Komorowskiego i Miedwiediewa zakończyłoby się skandalem, a może nawet w ogóle by do niego nie doszło. O tej tablicy pisano i mówiono przez cały tydzień, więc tylko kilka oczywistych oczywistości. Umieściło ją stowarzyszenie grupujące niewielką część tzw. rodzin smoleńskich. Jej treść nie była z nikim ustalana. Ani z pozostałymi członkami rodzin, ani z MSZ, ani z przedstawicielami rosyjskiej administracji. Ta treść była nie do zaakceptowania przez Rosjan. Prezydent Miedwiediew musiałby być więc samobójcą, żeby do takiej tablicy się zbliżyć. Wie to każdy, kto choć trochę interesuje się sprawami wschodnimi. O tej tablicy Rosjanie poinformowali nasze MSZ już w listopadzie zeszłego roku. No i cóż się zdarzyło? Ano właśnie nic. A obowiązkiem MSZ było przeanalizowanie sytuacji, jej ocena, poinformowanie prezydenta i premiera, że z powodu napisu na tablicy dojdzie do awantury, no i – ewentualnie – podpowiedź, jak sprawę rozwiązać. Tymczasem, jak można było się domyślić z wypowiedzi przedstawicieli naszego MSZ, którzy pojawili się w mediach, nasi dyplomaci (czy też ich szefowie) zachowali się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 16/2011, 2011

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché