Jak wytknął nam jeden z czytelników, przegapiliśmy trzy nominacje ambasadorów – na Węgry, do Konga (Kinszasa) i do Kuwejtu. Więc nadrabiamy zaległość – parę tygodni temu sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych zaakceptowała trzech kandydatów, prezentowanych przez Władysława Bartoszewskiego, ale ekspediowanych za granicę jeszcze przez Bronisława Geremka. Pierwszy z nich, Rafał Wiśniewski, dyrektor Departamentu Polityki Kulturalnej, jedzie na Węgry. I wszyscy w zasadzie się cieszą – a najbardziej jego podwładni. O perypetiach Wiśniewskiego, byłego dyrektora Instytutu Polskiego w Budapeszcie, pisaliśmy kilka miesięcy temu. Nie miał on prostej sytuacji – bo z jednej strony obstawiał Radka Sikorskiego, czyli twardy AWS, a z drugiej – podlegali mu dyrektorzy sympatyzujący z unijną częścią ministerstwa. W tej sytuacji konflikty były nieuniknione. Klincz rozstrzygnął Geremek – wysłał Wiśniewskiego do Budapesztu na ambasadora (hungarysta, sympatyk prawicy – strzał w dziesiątkę), tym sposobem za jednym zamachem rozwiązując dwa problemy. Pierwszy – wiecznie nienasyconego AWS-u, który ciągle chciał nowych miejsc w dyplomacji. Chciał – więc dostał Węgry. A po drugie, uwolnił dyrektorów współpracujących z Wiśniewskim od młodego i mało doświadczonego, za to bardzo ambitnego przełożonego. Za to do Konga wysłano człowieka z innego rozdania – osobę pochodzącą spoza MSZ, profesora, który na uniwersytecie w Kinszasie pełnił funkcję dziekana.