Osobiście sądzę, że największy postęp w stosunkach polsko-niemieckich w najbliższym czasie nastąpi w zakresie projektów służących upamiętnianiu przeszłości W ostatnich tygodniach składano w Polsce i Niemczech wiele deklaracji o woli poprawy stosunków wzajemnych. Również na naszych łamach zapowiedzieliśmy bliską perspektywę zwrotu w polityce Polski wobec Niemiec. Ten moment właśnie nadszedł – 11 grudnia br. premier Donald Tusk złoży wizytę w Berlinie przygotowaną rozmowami, jakie nad Szprewą parę dni wcześniej przeprowadził nasz nowy minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski. Wielu z nas zadaje sobie pytanie, czego można się spodziewać w stosunkach polsko-niemieckich w najbliższym czasie? Czy w porównaniu z rządami PiS z lat 2005-2007 nastąpi tylko zmiana atmosfery, formy i metod realizacji naszych stosunków z Niemcami, czy też będziemy świadkami także zmian bardziej gruntownych w odniesieniu również do celów, priorytetów i treści, które będą wyrażały nową wizję stosunków Polski z zagranicą, w tym z Niemcami. Premier Donald Tusk nie pozostawił najmniejszych wątpliwości, że Niemcy wracają do roli jednego z głównych partnerów Polski na arenie międzynarodowej. W jego sejmowym exposé z 23 listopada br. pierwsze miejsce zajęła kwestia współpracy Polski z Unią Europejską, a następne – właśnie stosunki z Niemcami. „Chcemy zidentyfikować współdziałanie z Niemcami i Francją… Kiedy relacje między Warszawą, Berlinem a Paryżem są dobre, to dobrze realizujemy polski interes w Unii Europejskiej. I chcemy rozwijać strategiczne stosunki z Niemcami, nie unikając spraw trudnych. Relacje polsko-niemieckie są kluczowe dla dobrej pozycji obu państw w Unii Europejskiej i równocześnie wymagają… jasnego, twardego… i przyjaznego stawiania wzajemnych problemów…”. Taka kolejność – najpierw UE, następnie Niemcy i Francja, a potem dopiero inni główni partnerzy – została potwierdzona wizytami premiera w Brukseli, Berlinie i Paryżu (wyjątkiem był tu tylko wyjazd do Wilna, dla zademonstrowania tradycyjnie przyjaznych stosunków polsko-litewskich). Na tych trzech podstawowych kierunkach, a więc wobec UE, Niemiec i Francji Donald Tusk starał się zademonstrować nową filozofię polskiej polityki zagranicznej – „dojrzałego partnerstwa” opartego na europejskiej solidarności i woli aktywnego współdziałania Polski. Zwraca przy tym uwagę podkreślana często przez polskiego premiera w toku wizyt zagranicznych gotowość do rozwijania obopólnie korzystnej współpracy poprzez przezwyciężanie nieufności i wzajemne zaufanie. Można odnieść wrażenie, iż właśnie „budowanie stosunków Polski z innymi państwami na fundamencie zaufania” stanie się mottem przewodnim nowej polityki zagranicznej koalicji PO-PSL. W ten sposób ma powstać polityczny kontrast względem filozofii nieufności i konfliktu wyznawanej w stosunkach międzynarodowych przez poprzednie rządy PiS, LPR i Samoobrony. W odróżnieniu od poprzedników, obecnie zakłada się, że metodą dialogu i kooperacji, a nie ciągłych sporów i ostrej konfrontacji interesów możliwe będzie zbudowanie dobrej, silnej pozycji Polski na arenie międzynarodowej (głównie w UE). Czy te optymistyczne zapowiedzi, odbierane czasem w Polsce i za granicą jako zbyt idealistyczne, wytrzymają zderzenie z twardymi realiami w stosunkach Polski z UE, USA, Rosją czy Niemcami? Na razie jesteśmy na początku procesu rekonstrukcji polskiej polityki zagranicznej, a pierwszym wiarygodnym sprawdzianem będzie nadchodząca wizyta premiera Tuska w Berlinie. Niemcy się śpieszą Czynnikiem sprzyjającym może się okazać zjawisko „odłożonego popytu”. W latach 2005-2007 nie została załatwiona żadna sprawa na długiej liście polsko-niemieckich problemów spornych. Co więcej – niektóre z nich na skutek upływu czasu, a przede wszystkim braku gotowości do ustępstw i kompromisów z obu stron, uległy dalszemu zaostrzeniu. Pod rządami PiS strona polska uprawiała pod adresem Niemiec szczególny rodzaj dyplomacji: na użytek wewnętrzny w kraju Niemcy byli przysłowiowym „chłopcem do bicia”, a na zewnątrz w stosunkach z Niemcami – nie zdobyliśmy się ani na podjęcie poważnych negocjacji w sprawach spornych, ani na wysunięcie jakiejkolwiek nowej propozycji, ograniczaliśmy się do karygodnej bierności, a jedynymi przejawami naszej aktywności były pretensje czy połajanki pod adresem Niemców. Taka postawa okazała się szkodliwa z punktu widzenia naszych interesów: czołowe kwestie na „czarnej liście” – Centrum przeciwko Wypędzeniom, niemieckie roszczenia majątkowe czy gazociąg bałtycki – weszły w fazę realizacji i zaczęły się rozwijać w kierunku niekorzystnym dla Polski. Zmiana rządów w Polsce przyjęta została w Niemczech z nieskrywaną ulgą i nadziejami na szybką, odczuwalną
Tagi:
Jerzy Sułek









