O Wojaczku bez Wojaczka

O Wojaczku bez Wojaczka

Wspomnienia z poetą w tle W nocy z 10 na 11 maja 1971 r. Rafał Wojaczek zamknął się w swoim wrocławskim pokoju, który wynajmował, połknął garść leków psychotropowych oraz kilka tabletek anticolu i wszystko to popił alkoholem. Wcześniej zdążył, jak co wieczór, wystawić przed drzwi butelkę na mleko. W jakimś przedśmiertnym spazmie zdołał jeszcze rzucić popielniczką w ścianę, za którą mieszkała związana z nim wówczas Grażyna Lisowska, ale to niczego już nie zmieniło. Rano gospodarze znaleźli go martwego, siedzącego na podłodze z głową opartą o kolana, a obok wydarty z gazety skrawek papieru, na którym zapisał wszystko, co zażył. Tak, w wieku 26 lat, zakończył życie jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich poetów, a zarazem postać, która pośmiertnie stała się podmiotem trwającego do dziś kultu. We właśnie wydanej monumentalnej pracy Stanisława Beresia i Katarzyny Batorowicz-Wołowiec „Wojaczek wielokrotny. Wspomnienia, relacje, świadectwa” (Biuro Literackie, Wrocław 2008) spotykamy się z poetą, jakiego do tej pory nie znaliśmy; a właściwie z obrazem człowieka w zwierciadle 85 relacji i świadectw osób, które go znały i wspominają wszystkie etapy jego życia (kilka osób, m.in. była żona Wojaczka i brat Piotr, odmówiło autorom książki wypowiedzi). Jest to, jak do tej pory, najbardziej wnikliwa i wiarygodna praca na temat autora „Innej bajki” (obok świetnej książki Macieja M. Szczawińskiego „Rafał Wojaczek, który był” z 1993 r. i „Prawdziwego życia bohatera” Bogusława Kierca sprzed roku), a zarazem wybitnie komplikująca utrwalony w świadomości czytelniczej mit. Alkoholizm Wojaczka, ekscesy, pokręcone związki uczuciowe, próby samobójcze, samookaleczenia, niezdrowe relacje rodzinne, ślady jego psychotyczności, które tak bolały innych, wszystko, co do tej pory było przedmiotem analiz badaczy oraz treścią legend, oglądane z tak wielu punktów widzenia przestaje być jednoznaczne, a jednocześnie staje się nieco odczarowane. O ile do tej pory o zamiłowaniu Wojaczka do spirytusu salicylowego i wody brzozowej wiedzieliśmy z jego poezji („Ranny wiersz”), o tyle w książce Beresia i Batorowicz-Wołowiec wprost potwierdzają to niektórzy rozmówcy, którzy spożywali z nim te „napoje”, jak na przykład pisarz, dziś abstynent i terapeuta, Jan Paweł Krasnodębski. Inni zaś twierdzą, że wcale nie był alkoholikiem, lecz że jego picie, które podobno podlegało ścisłym regułom, było elementem autokreacji. „Śmierć jest przecinkiem w zdaniu Twego losu”, pisał w „Piosence starego Księżyca”, tymczasem z niektórych opowieści wynika, że Wojaczek, choć rzeczywiście zachowywał się tak, jakby spieszył się na tamten świat, to nie tak szybko, jak sobie to przepowiadał w wierszach („Koniec świata”). Rafał Wojaczek był postacią tragiczną, ale tragizm ten z jakiegoś powodu przyćmił równie dramatyczne losy innych znanych „poetów przeklętych”, Edwarda Stachury, Ryszarda Milczewskiego-Bruna czy Kazimierza Ratonia. Owszem, autor „Się” i „Siekierezady” miał swoje pośmiertne pięć minut, a także wyznawców, którzy z gitarami spotykali się na corocznych Stachuriadach, ale nie trwało to zbyt długo. Jego przyjaciel, Bruno („Ruszaj się, Bruno, idziemy na piwo, niechybnie brakuje tam nas”, jak śpiewał Stachura), który utopił się w rzece, także fascynował jako nietypowy poeta i autor poruszających listów do przyjaciół, gdzie dzielił się swoją niełatwą codziennością, jednak i jego legenda utrzymała się zaledwie kilka sezonów. Ratoń z kolei, który jak cień snuł się po ulicach Warszawy i straszył swoją chorobą (gruźlica mózgu) nawet najbardziej wytrwałych bywalców tutejszego alkoholowego szlaku, został odkryty późno i w zasadzie doczekał się jedynie lokalnej fascynacji. Pisze Bereś: „Jak mówi jeden ze świadków w tej książce, w kolejne rocznice śmierci Wojaczka oraz w czasie Zaduszek młodzież czci pamięć swojego idola tak żywiołowo, że mieszkańcy okolicznych domów muszą wzywać policję, by uciszyła „wyznawców”. O tym, co dzieje się przy grobie Rafała Wojaczka (obecnie również brata Andrzeja), wiele mówią puste butelki, niedopałki papierosów, prezerwatywy, kadzidełka wschodniego obrządku, wciśnięte pod mosiężną płytę karteczki z wierszami i listy do poety, jego wiersze z dopiskami fanów, ułożone wedle określonych schematów okruszki chleba, rozsypane jednogroszowe monety, a nawet staniki i damskie pończochy z płatkami kwiatów, wsunięte pod nagrobną płytę”. Wojaczek urodził się w 1945 r. w Mikołowie, w poważanej w tym miasteczku rodzinie nauczycielskiej. Uczył się w liceach ogólnokształcących w swoim rodzinnym mieście,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 23/2008

Kategorie: Kultura