Obiad generałów

Obiad generałów

Byłe i obecne szefostwo CBŚ chce zatuszować sprawę defraudacji funduszu operacyjnego Początek lutego, niewielka miejscowość pod Łodzią. W zakonspirowanym mieszkaniu należącym do Centralnego Biura Śledczego zebrało się kilkunastu mężczyzn. Wszyscy znali się znakomicie, więc spotkanie z miejsca przybrało charakter koleżeńskiej pogaduchy. Do czasu, gdy w lokalu pojawił się niewysoki blondyn. Od tej chwili to na nim skupiła się uwaga wszystkich zebranych. Czołobitne deklaracje przerwał sam komplementowany – dając sygnał, by mężczyźni zasiedli do przygotowanego stołu konferencyjnego. Na blacie wylądowały stosy dokumentów – niemal wszystkie opatrzone klauzulami „tajne” bądź „ściśle tajne”. Lecz zaraz po odprawie miejsce dokumentów zajęły butelki wódki i zakąski. Zaś tory dyskusji znów skierowały się w stronę Bardzo Ważnego Gościa… Tak mógłby się zaczynać film sensacyjny, z fabułą osadzoną w realiach współczesnej Polski. Wspomniane spotkanie miało jednak miejsce w rzeczywistości. Wzięli w nim udział regionalni szefowie Centralnego Biura Śledczego oraz nadzorujący pracę CBŚ zastępca komendanta głównego policji, gen. Eugeniusz Szczerbak. Lecz wbrew pozorom to nie on cieszył się największym zainteresowaniem zebranych. Osobą, która zyskała miano Bardzo Ważnego Gościa, był gen. Adam Rapacki, zdymisjonowany przed trzema miesiącami zastępca szefa policji, któremu podlegało CBŚ. „Niewysoki blondyn” nie przybył na spotkanie sam – towarzyszył mu bliski współpracownik, były dyrektor biura, gen. Kazimierz Szwajcowski. Deklaracja lojalności Co obydwaj panowie robili na zebraniu CBŚ, z którym – formalnie – nie powinni mieć żadnych kontaktów? Jak twierdzą nasi rozmówcy z Komendy Głównej Policji, celem spotkania było podsumowanie działalności instytucji za 2003 r. Dlaczego jednak nie odbyło się ono jak zawsze w siedzibie KGP? Z jakich powodów na miejsce zebrania wyznaczono lokal operacyjny, który – specjalnie w tym celu – wymagał zainstalowania aparatury antypodsłuchowej? Przecież w KGP nie brakuje tzw. czystych pomieszczeń. Pytając oficjalnie, usłyszeliśmy, że Rapacki i Szwajcowski brali udział wyłącznie w drugiej, nieformalnej części spotkania. Niedawni podwładni chcieli bowiem „pożegnać generałów i podziękować im za zakończoną współpracę”. Dlaczego z dala od KGP? Racjonalnej odpowiedzi na to pytanie nie udało nam się uzyskać. Tymczasem, jak wynika z ustaleń naszych informatorów, raport na temat ubiegłorocznych poczynań CBŚ był jedynie pretekstem do zebrania jego kierownictwa w jednym miejscu. Zaś rzeczywistym inspiratorem spotkania był nie kto inny jak gen. Rapacki – oficjalnie persona non grata w KGP. Status Rapackiego nie był jednak najważniejszym powodem zorganizowania zebrania w terenie. Decydujące znaczenie miały intencje generała, który chciał potwierdzić swoje wpływy w biurze, po tym jak utracił nad nim formalną kontrolę. I nie zawiódł się, o czym przekonują nas nasi rozmówcy. Ich zdaniem, szefostwo CBŚ zapewniło Rapackiego o swojej lojalności oraz dało do zrozumienia, że oczekuje jego powrotu na kierownicze stanowisko w policji. Jak to możliwe, by odstawiony na boczny tor generał miał tak ogromny wpływ na jedną z najważniejszych struktur policji? Układ towarzysko-rodzinny – Gdyby dziś przyjrzeć się pracującym tu ludziom, można by wyodrębnić dwie skonfliktowane ze sobą grupy – mówi oficer CBŚ, zatrudniony w nim od samego początku. – Pierwsza to pracownicy, marginalizowani i odcięci od kierowniczych stanowisk, którzy przyszli do CBŚ razem z jego prawdziwym twórcą, gen. Józefem Semikiem. Najlepsi z najlepszych, zabrani z komendy głównej i pościągani z komend wojewódzkich. Znacznie mniej jednorodna merytorycznie jest grupa druga – z jednej strony, znakomici profesjonaliści, z drugiej – całkowite miernoty. Lecz ta pozorna zbieranina ma jedną cechę wspólną – trafiła do biura za czasów Rapackiego. Za jego osobistym wstawiennictwem bądź za pośrednictwem stworzonego przez generała układu towarzysko-rodzinnego. Cena tej protekcji była zawsze ta sama – absolutna lojalność wobec Rapackiego. – O jaki układ towarzysko-rodzinny chodzi? – kontynuuje nasz rozmówca. – CBŚ to struktura ogólnokrajowa, choć z centralą w Warszawie. Wydaje się zatem, że najwięcej pracowników powinno pochodzić ze stolicy i okolic, reszta zaś z pozostałych miast i regionów, zróżnicowana liczebnie ze względu na ich wielkość. Tymczasem mamy zadziwiająco dużą reprezentację pracowników z Łodzi i Skierniewic – rodzinnych okolic gen. Rapackiego. I nie jest to żaden zbieg okoliczności ani dowód, że Łódzkie to kopalnia

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2004, 2004

Kategorie: Kraj