Osiem lat rządów PiS i niezwykła ignorancja posłów opozycji doprowadziły do tego, że rolnictwo znalazło się na skraju zapaści Ta piękna truskawka. Wiecie, ile jest warta w tym sezonie? – pyta zdenerwowany mężczyzna na krążącym w internecie nagraniu. I sam odpowiada: – Tyle. Po czym wyrzuca na ziemię owoce z trzymanej w rękach kobiałki. – To jest najgorszy sezon, od kiedy prowadzę plantację truskawek. Chłodnie proponują nam tyle, ile zazwyczaj płaciłem pracownikom za zbiór. Jeśli nic się nie zmieni, tony owoców zostaną na polach. W ostatnich dniach plantatorom truskawek oferowano w skupie od 3,30 do 4,00 zł za kilogram. Minimalna cena, która by ich satysfakcjonowała, to 5 zł. Mimo to na razie skup przebiega w miarę normalnie, gdyż z rynku zniknęły owoce sprowadzane z południa Europy. Rolnicy uprawiający maliny cenę 5 zł za kilogram uważają za skandalicznie niską. Powód tak niskich cen skupu jest znany – ruszyły dostawy z Ukrainy. Nawet jeśli Polski nie zalewają tanie truskawki i maliny zza wschodniej granicy, to plantatorzy i rolnicy są święcie przekonani, że tak właśnie się dzieje. Uważają, że rząd, który wiele naobiecywał producentom zbóż, dla producentów owoców miękkich (truskawek, malin, porzeczek, wiśni itd.) nie zrobił nic. A to nie koniec zmartwień rolników. Dlatego nawet mieszkający na wsi sympatycy Prawa i Sprawiedliwości lżą ministra rolnictwa Roberta Telusa słowami nienadającymi się do druku. Główny zarzut: niedotrzymywanie obietnic. Nikt ci tyle nie da, ile Telus obieca W połowie kwietnia prezes Jarosław Kaczyński solennie zapewniał rolników we wsi Łyse: – Teraz musimy naprawić błędy i jesteśmy na to zdecydowani. Podjęty zostanie powszechny skup zboża, a jego minimalna cena to 1400 zł za tonę. Pod koniec czerwca cena tony pszenicy w skupie wynosi od 740 zł za pszenicę zwyczajną po 850-960 zł za pszenicę konsumpcyjną. Cena maksymalna występuje na zachodzie kraju, w Lubelskiem rolnikom oferowano 750 zł za tonę pszenicy najwyższej jakości. Wiosną było to ok. 1000 zł i dziś wielu sprzedałoby zboże za tę cenę z pocałowaniem w rękę. Minister Telus powtarzał za swoim liderem, że dopłaty będą, że nie ma o co się martwić, bo nikt tak jak PiS nie dba o rolników. Dziś na wsi mało kto w to wierzy. Na razie Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zbiera głównie wnioski o dopłaty od producentów zbóż, którzy sprzedali ziarno między 1 grudnia 2022 r. a 14 kwietnia 2023 r. Pierwsze pieniądze – 22 mln zł – popłynęły do rolników dopiero w środę 21 czerwca. Te pieniądze to kropla w morzu potrzeb. Z drugiej strony pod koniec maja ARMiR zmieniła wniosek o dopłaty do zbóż. W założeniach miało to pomóc rolnikom. W praktyce wydłuży procedurę o tygodnie, jeśli nie o miesiące. Dlatego ci, którzy liczą na pieniądze, muszą zadowolić się obietnicami. Z tą różnicą, że dopłaty będą nie do tony, lecz do hektara. Co świetnie wygląda tylko na papierze. Na przykład plantatorzy kukurydzy i pszenicy w województwach lubelskim i podkarpackim mogą liczyć na 1750 zł/ha za kukurydzę i 1375 zł/ha za pszenicę. Jeśli przyjąć, że średnio w Polsce z hektara zbiera się 5 ton pszenicy, to dopłata wyniesie 275 zł do jednej tony. Rolnik, który sprzedał zboże po 1000-1100 zł, po otrzymaniu dopłaty z pewnością nie uzyska obiecanych przez prezesa Kaczyńskiego 1400 zł za tonę. Nie wspominając o tym, że w roku ubiegłym pszenica kosztowała nawet 2000 zł. Po odwołaniu Henryka Kowalczyka, który jako minister nie spełnił pokładanych w nim nadziei, Robert Telus obiecał rolnikom wszystko, by spacyfikować nastroje. Chłopskie protesty fatalnie rokowały notowaniom PiS i trzeba było uspokoić atmosferę. Udało się, farmerzy zakończyli blokady i zaczęli liczyć potencjalne zyski. Natomiast opinia publiczna, karmiona rewelacjami dziennikarzy TVP Info o tym, jak PiS dba o polską wieś, uznała, że sprawa jest załatwiona, bo pazerni chłopi dostali solidne dopłaty. Prawda jest taka, że rolnicy może COŚ dostaną. Ale nie to 1400 zł za tonę, tylko mniej. Przy czym Telusowi przyjdzie zmierzyć się z jeszcze jedną obietnicą. Otóż miał on przed rozpoczęciem tegorocznych żniw opróżnić silosy ze zbożem, by było gdzie składować zbiory. Tymczasem na początku czerwca media donosiły, że z 4 mln ton, które wiosną zalegały w silosach, z kraju udało się wywieźć ok. 800










