W obronie ciekawego plakatu

W obronie ciekawego plakatu

25 lat twórczości Andrzeja Pągowskiego Ćwierć wieku temu został opublikowany pierwszy plakat Andrzeja Pągowskiego, młodego absolwenta poznańskiej PWSSP. Była to jedna z jego prac dyplomowych, wykonana pod okiem profesora Waldemara Świerzego: plakat do komedii Aleksandra Fredry „Mąż i żona”. – Kiedy zaniosłem szkic do Teatru Narodowego, dyrektor Adam Hanuszkiewicz wziął go i wyszedł na pół godziny – wspomina artysta. Potem okazało się, że Hanuszkiewicz chodził po teatrze i pytał ludzi, co sądzą o plakacie przedstawiającym cylinder zakończony dwiema jasnymi półkulami. Okazało się, że wszyscy, tak jak on, widzieli w nich pośladki. „Ciekawy, ale d… w Narodowym?”, powątpiewał jeden z zapytanych o opinię. _Zabawny, ale tak d… do ludzi?”, ocenił inny. To dlatego na plakacie nie ma żadnych napisów oprócz tytułu sztuki: ani nazwy teatru, ani nazwiska reżysera, ani aktorów. – I tak wszyscy wiedzieli, że komedia Fredry jest grana w Narodowym – śmieje się Pągowski. Z okazji jubileuszu prace artysty wystawiono w warszawskiej Galerii Grafiki i Plakatu. Wystawa była okazją do przypomnienia jego twórczości i powspominania tradycji znanej w świecie polskiej szkoły plakatu, którą Pągowski (jest autorem prawie tysiąca plakatów, w tym pamiętnego do „Człowieka z żelaza” – z krwawym śladem ramion widocznym na koszuli i napisem stylizowanym na „Solidarność”), niestety, zamyka. Na wystawie znalazło się około stu jego prac: projekty plakatów, ilustracje do książek, rysunki prasowe. Grafik, znany z poczucia humoru, uatrakcyjnił swój jubileusz artystyczny pomysłem rodem z występów estradowych. Do udziału w nim zaprosił dwóch znakomitych kolegów po fachu: Waldemara Świerzego (u niego ćwierć wieku temu obronił dyplom z wyróżnieniem) i Franciszka Starowieyskiego (był autorem pierwszego plakatu, który młodziutki Pągowski powiesił na ścianie w swoim pokoju). Obaj artyści wykonali własne wariacje na temat legendarnego plakatu Pągowskiego do „Męża i żony” Fredry – do motywu jubilata dorysowali swoje. Młodzież szkolna wychodząca z wystawy zapytała nauczyciela, dlaczego dzisiaj nie widać na murach i słupach takich fantastycznych plakatów, tylko „afisze ze zdjęciami albo z samymi napisami”. No właśnie, też chcielibyśmy wiedzieć dlaczego… Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 26/2002

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Wituska