Ekshibicjonizm literacki i pożytki z niego

Ekshibicjonizm literacki i pożytki z niego

26.08.2020. Gdynia. Mira Marcinow. Nagroda Literacka GDYNIA/ Festiwal Miasto Slowa. Nz. / fot. Anna Rezulak / KFP /REPORTER

Literatura z cyklu „ja i moje życie” to gorący trend w polskim kociołku literackim Kupiłem colę i popcorn, postawiłem je na stosie nieprzeczytanych książek, odpaliłem Fejsa i śledzę relację live z grillowania literackiego. Po co czytać, skoro można komentować? Debiut Aleksandry Pakieły „Oto ciało moje” wywołał dosyć dużą „inbę” w kociołku literackim. A że dyskusja toczyła się głównie w sieci, na Facebooku i Instagramie przerzucano się komentarzami, recenzjami, na prawo i lewo rozdawano bany. Leciały epitety najgrubszego kalibru, takie jak grafomania czy wyrób książkopodobny, ale też opinie, że książka powinna być obowiązkową lekturą szkolną. Choć w większości mieliśmy do czynienia z gównoburzą i próbą obrony z góry przyjętych opinii, owo „wydarzenie literackie” miało ewidentne plusy. Burza ma to do siebie, że doskonale oczyszcza powietrze. Tak było i teraz. Przy okazji debaty pojawiło się kilka ożywczych refleksji, które także analogowi czytelnicy PRZEGLĄDU powinni poznać. Nie będę jednak tylko kronikarzem literackich wojen, bitew i potyczek. Chciałbym na przykładzie debaty i samych tematów sporu, a są nimi nowe, głośne debiuty, pokazać trend, który rysował się od dawna, ale teraz nabrał koloru. Czasem jest to kolor buraczany, niekiedy tęczowy z brokatem, a czasem zwyczajna szarość. Kto wsadza debiutantów na miny? Trochę o tym trendzie napisał Marcin Bełza w dosyć ostrej i momentami bezlitosnej recenzji „Oto ciało moje”. Co do samej książki nie jestem aż tak krytyczny. Nie uważam jej za złą, raczej za niedopracowaną. Temat, z którym mierzy się autorka, jest ważny i świeży, ale również trudny do literackiego ogarnięcia. Pakieła wybrała formę hybrydy gatunkowej, łącząc elementy powieściowe z kronikarskimi, reportaż z dziennikiem intymnym. Takie połączenie to ogromne wyzwanie i wielu autorów sobie z nim nie radzi. Chociaż tworzywo, z którego tkała swoją książkę Pakieła, było solidne, a i sama autorka umie celnie opisywać świat wewnętrzny i zewnętrzny, to nazbyt swobodna forma sprawiła, że momentami jest pokracznie. Dlaczego wydawca nie zasugerował bardziej konserwatywnej formy? Dlaczego nie ujęto tego w ramy reportażu (a ten gatunek autorka zna) albo „tradycyjnej powieści” z rozbudowaną fabułą i postaciami? To ostatnie rozwiązanie pozwoliłoby nie tylko okiełznać język, ale także zbudować bufor emocjonalny dla autorki. Mam wrażenie, że Pakieła została wsadzona na minę – gdyby lepiej popracować nad tym tekstem, mielibyśmy naprawdę mocną książkę, a tak mamy coś na kształt brudnopisu i falę komentarzy, często niepotrzebnych. Kobiety nie boją się mówić o sobie Literatura z „bebechami na wierzchu” to gorący trend ostatnich lat, zwłaszcza wśród debiutantek (grono kobiet wybierających taką formę jest dużo większe niż panów). Książki takie trudno się ocenia – z jednej strony ma się świadomość, że recenzuje się życie wewnętrzne autorów, z drugiej przecież własne doświadczenia to tworzywo jak każde inne. Wydaje się jednak, że nie tworzywo tutaj jest wyzwaniem („zaburzenia odżywiania”, „ojciec alkoholik”, „śmierć matki”), ale narzędzie twórcy. „Nic złego w tych tematach, przecież źródłem dobrej literatury może być wszystko – lęk przed zaśnięciem, kropla na tylnej szybie brudnego saaba, śmierć ledwo poznanej kochanki, a nawet miłość do centrów handlowych”, zauważył cytowany wyżej Bełza. Temat „ja i moje życie” nie jest żadną nowością, jest stary jak świat. Za nową można uznać formę komunikacji, która z mediów społecznościowych przeszła do takich opowieści. Nowością jest też to, jak chętnie wydawcy sięgają po ten sposób opowiadania świata. Strzały i niewypały Jedną z pierwszych opowieści tego rodzaju było „Życie Adelki” Adelajdy Truścińskiej. Już w nocie wydawniczej mogliśmy przeczytać, że mamy do czynienia z kultową twórczynią polskiego Facebooka. Jak zapewniał wydawca, Krytyka Polityczna, „jej zabawne, pełne uroku i absurdu opowieści dają niezwykły wgląd w losy pokolenia milenialsów, które łudziło się, że może być tylko lepiej, ale nie miało racji”. Dla Wojtka Szota, wówczas recenzenckiego partnera w Kurzojadach, była to bomba, dla mnie niewypał. Dobrze, że książka wyszła jeszcze w czasie, gdy ceny papieru nie były tak astronomiczne. Ostro w autoprezentację poleciała w swojej drugiej książce Dorota Kotas. Na fali sukcesu oryginalnych i zaskakujących „Pustostanów” opisała własne garwolińskie życie. Bohaterka „Cukrów” to cała Kotas. Jest autorką po sukcesie, mieszka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 31/2022

Kategorie: Kultura