Obrót wokół ziemi

Obrót wokół ziemi

Kompromis w sprawie dzierżawy wzmocnił Millera i Kalinowskiego

– Nasz kraj wynegocjował najlepsze warunki – mówił w czwartek wieczorem, w telewizyjnym „Monitorze” Leszek Miller, odprężony i wyraźnie zadowolony. Kilka godzin wcześniej komisarz Unii ds. rozszerzenia, Günther Verheugen, powiedział, że podobają mu się polskie propozycje dotyczące dzierżawy ziemi. Miller ominął więc kolejne przeszkody – utrzymał tempo negocjacji z Unią, wzmocnił pozycję Kalinowskiego w PSL i pozycję rządu. Zjadł ciastko i ma ciastko. Ale podobnych przeszkód jest jeszcze przed nim co najmniej kilkanaście.

Dziwny wtorek

Spięcie pojawiło się we wtorek. Wtedy to rząd nie przyjął, tak jak planowano, wspólnego stanowiska w sprawie sprzedaży dzierżawionej przez eurofarmerów ziemi. Weto zgłosił wicepremier Jarosław Kalinowski, proponując przełożenie dyskusji na 12 marca. Do tego dnia resort rolnictwa przedstawić miałby projekt ustawy o obrocie ziemią, więc – jak proponował Kalinowski – te dwie sprawy rozpatrywano by łącznie.
Na takie stanowisko odpowiadała Danuta Hübner: nie zdążymy z negocjacjami, możemy nie wejść do Unii. Tym samym tonem mówił Włodzimierz Cimoszewicz: musimy jak najszybciej zamykać kolejne rozdziały negocjacji.
Te apele nie wzruszały PSL-owców. – Lepiej poczekać dwa tygodnie, niż pospieszyć się o tydzień – odpowiadał Kalinowski. Cała sprawa wyglądała surrealistycznie. A media zaczęły pisać o głębokim pęknięciu w koalicji i możliwym jej rozpadzie.
W tej kakofonii pominięto dwa głosy. Premiera Millera, który mówił, że sprawy nie ma sensu odkładać do 12 marca, a wystarczy o dwa dni, do spotkania w Warszawie z Güntherem Verheugenem. Miller mógł demonstrować pewność siebie – bo jeszcze w trakcie wtorkowego posiedzenia, z unijnym komisarzem rozmawiał telefonicznie Tadeusz Iwiński. Premier znał więc opinię dwóch stron: PSL-u i Unii, mógł ocenić, na ile te stanowiska są do pogodzenia. Drugim głosem były słowa Jarosława Kalinowskiego. Lider ludowców szybko odszedł do emocjonalnej retoryki. – Jesteśmy za wejściem do Unii – deklarował. – Ale bronię interesów polskich rolników. Bo tak postępują wszyscy ministrowie rolnictwa krajów Unii.
Takie podejście gwarantowało, że szuka porozumienia. Verheugen, gdy przyjechał do Warszawy, otrzymał więc gotowe propozycje.

Najlepsze warunki

Kalinowski uczestniczył w rozmowach premiera z Verheugenem, otrzymał dane z Brukseli, z których wynikało, że spór dotyczy 195 farmerów z Unii dzierżawiących ziemię w Polsce. I że, tak naprawdę, rozgrywa się on bardziej w sferze symboli niż realnych faktów. Politycy doszli do porozumienia. – Miał konstruktywny udział w dyskusji – komplementował Kalinowskiego Verheugen. – Mam wielki szacunek i uznanie dla mojego zastępcy – to z kolei słowa Leszka Millera, który miał pełne prawo cieszyć się z sukcesu. Bo oto „jednym strzałem” osiągnął kilka celów.
Po pierwsze, Verheugen potwierdził, że Bruksela rozumie polskie obawy związane z obrotem ziemią i zna nasze polityczne uwarunkowania. – Sytuacja wewnętrzna w Polsce utrudnia rządowi osiągnięcie jednego stanowiska. Ale Polska nie straciła kursu, że rząd mówi jednym głosem – mówił.
Po drugie, wywalczając ustępstwa ze strony Unii, Miller mógł śmiało mówić: – Nasz kraj wynegocjował najlepsze warunki. Wynegocjowaliśmy 12-letni okres przejściowy na zakup ziemi (Węgry i Czechy – siedmioletni), pięcioletni okres na zakup tzw. drugich domów, wreszcie uzyskaliśmy długie okresy przejściowe, dotyczące możliwości zakupu dzierżawionej ziemi – w zależności od regionu wynoszą one trzy lub siedem lat.

Aktorzy nieprowincjonalni

Dobrze wynegocjowane umowy są dla Millera tym bardziej ważne, że wokół spraw związanych z UE toczyć się będzie w najbliższych miesiącach polskie życie polityczne. Na tym polu grają wszyscy.
Sprawa naszych negocjacji z Unią jest przede wszystkim jednym z elementów walki wewnątrz PSL. W stronnictwie jest grupa wpływowych polityków, przeciwnych koalicji z SLD i niechętnych UE. To Zdzisław Podkański, Waldemar Pawlak, Janusz Dobrosz, Janusz Piechociński.
Ich niechęć do koalicji i Unii wzmacniają Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Te ugrupowania budują swoją tożsamość na sprzeciwie wobec Unii, na kontestowaniu obecnego establishmentu. Samoobrona i LPR grają ostro, nie przebierają w słowach, ich radykalizm i demagogia w wielu środowiskach się podoba. Także tych głosujących na PSL. Dlatego wewnątrzpeeselowska opozycja głosi, że Stronnictwo traci poparcie, że aby utrzymać wyborców, trzeba licytować się na radykalizm. Głosi też, że Kalinowski jest miękki.
Te słowa są miodem dla Samoobrony i Ligi, które grają na to, by pokazać PSL jako partię rozdartą i nie potrafiącą bronić interesów zwykłych ludzi.
Pęknięcie w PSL jest też na rękę innym siłom, dla których mocny rząd Millera to nie jest dobre rozwiązanie. Gdyby to był rząd mniejszościowy, mający nie najlepsze stosunki z prezydentem, wtedy można byłoby wymuszać na nim rozmaite decyzje. Tu leżą więc powody, dla których nieporozumienia Millera z koalicjantem są rozdmuchiwane. I to tak, by pokazać, że Kalinowski niewiele może, że jest słabym prezesem.
Kalinowski musi więc balansować. Być odpowiednio radykalnym, by nie dawać swym rywalom argumentów do rąk oraz mieć sukcesy. Czyli prezentować się jako ten, kto skutecznie broni interesów wsi. To na razie się udaje. Rząd przyjął większość uwag dotyczących ziemi wypracowanych przez PSL. Potem potrafił przekonać do nich Komisję Europejską. – Rozumiemy polską drażliwość w sprawie ziemi – mówi Günther Verheugen. Skuteczność rządu wzmacnia też premiera i SLD. Dziś trudniej im zarzucić, że negocjują źle – a na tej strategii opierały swoje działania Platforma Obywatelska i PiS. Czy ją zmienią?

 

Wydanie: 09/2002, 2002

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy