Odmłodzić uzdrowiska

Odmłodzić uzdrowiska

Obok rehabilitacji musi znaleźć się miejsce na salon piękności W sprawie uzdrowisk wypowiadają się zarówno konserwatyści, jaki i rewolucjoniści. Konserwatyści chcieliby, żeby uzdrowisko było skansenem zdrowia. Pielęgniarki i lekarze, badania i zabiegi, które mają wyleczyć. Dieta, borowina i cisza nocna. Wokół nieskażona zieleń. Żadnych smażalni i dyskotek, słowo parking jest nieznane. Rewolucjoniści twierdzą, że dbać trzeba nie tylko o chorych, lecz także o zamożnych, którzy za swoje pieniądze chcą dać się wmasować i dodać sobie wigoru. A ci na pewno nie przyjadą do miejsca, gdzie pachnie szpitalem i można umrzeć z nudów. Welness (ogólne dobre samopoczucie), fitness i SPA, wszystko, co oznacza turystykę uzdrowiskową musi przeniknąć do skostniałych parków, by jedyną atrakcją nie były tylko łabędzie. – Na szczęście przedstawiciele obu skrajności widzą, że jeżeli nie dojdą do porozumienia, złamią gałąź, na której siedzą. Uzdrowiska bowiem są perłami. Pięknymi i takimi, na których można zarobić, ale które też powinny służyć całemu społeczeństwu – mówi Wojciech Gucma, prezes Unii Uzdrowisk Polskich i Z.L. Nałęczów SA. Na co dzień 43 uzdrowiska konkurują ze sobą – i o pieniądze kuracjuszy, i o nakłady z budżetu. Każde ma podpisaną inną umowę z NFZ – jedni dostają na „osobodzień” 35 zł, inni o wiele więcej, bo tyle sobie wywalczyli. Ale są okazje, kiedy szefowie uzdrowisk mówią jednym głosem. Tak jest w czasie dorocznych kongresów. Trzynasty i nie pechowy właśnie zakończył się w Nałęczowie. Grilla nie wpuścimy Włodzimierz Śliwiński z Ministerstwa Zdrowia (zaznacza, że nie chce być Herodem) daje przykłady uzdrowisk zabetonowanych i zbyt balangowych. Zapowiada weryfikację. Przecież miejscowość może żyć w hałasie, spalinach i zapachu z grilla, ale niech nie używa szlachetnej nazwy uzdrowisko. Ponieważ spór między uzdrowiskami a resortem zdrowia toczy się o tzw. strefę A, tę najbardziej chronioną, w której każda inwestycja ma służyć zdrowiu. – Nie ma przymusu, by strefa A była np. stuhektarowa – tłumaczy Włodzimierz Śliwiński. – Gmina może zmienić statut i zmniejszyć strefę do realnych rozmiarów. – Z jednej strony, nie pozwala nam się na normalny, związany tylko z podażą i popytem rozwój gminy, z drugiej, nie otrzymujemy od państwa żadnego wsparcia, bo podobno nie możemy być uprzywilejowani – twierdzi Jan Golba, prezes Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych. – A przecież dziś naszym głównym zadaniem nie jest tylko utrzymanie się, lecz także unowocześnienie infrastruktury uzdrowisk i stworzenie nowoczesnej oferty zdrowotnej, która pozwoli nam konkurować w Europie. Jan Golba mówi, że uzdrowiska są spętane dziwacznymi przepisami, których nie rozumieją inwestorzy. Zniechęceni często wycofują się, szczególnie że decyzje, niekiedy sprzeczne, wydaje aż 30 instytucji. Czasem inwestorom trudno jest przebrnąć przez niektóre artykuły ustawy, często w ogóle nie mogą znaleźć zapisu np. stwierdzenia, że obiekt uzdrowiskowy może stać tylko na działce, która aż w 70% jest oazą zieleni. Horrendalne są także opłaty za tzw. przedwczesne wylesianie. Oznacza to, że nie będzie chętnych np. do budowy wyciągów. – Gospodarka uzdrowiskowa jest przykładem scentralizowanego systemu, w którym o tym, co wolno, a czego nie wolno decydują nie władze miejscowości, ale warszawscy urzędnicy. W czasie obrad wymieniano także inne hamulce rozwoju uzdrowisk, od których wymaga się, by dbały o rangę miejscowości, ale nic się im nie daje w zamian. – Ostrzegam przed prywatyzacją pełzającą, która może doprowadzić do wyprzedaży majątku lub przejęciu go za długi – ocenia Wojciech Gucma. Aby uzdrowiska nie zbankrutowały ani nie przechyliły się w stronę komercji, a może w ogóle nie zamieniły się w „wesołe miasteczka”, konieczna jest pomoc państwa.- Uporządkować sytuację może nowa propozycja rządowa- mówi Adam Olkowicz, dyrektor Unii Uzdrowisk Polskich. – Wydziela ona pewną grupę uzdrowisk, które miałyby status narodowych, tak jak Zaleszczyki i Zakopane przed wojną. To, co jest naszą dumą mogłoby liczyć na szczególną troskę państwa, czyli pomoc finansową. Pozostałe uzdrowiska zostałyby sprywatyzowane. Zależy nam jednak bardzo, aby lista tych narodowych uzdrowisk została uzgodniona z naszym środowiskiem. W sprawach ekonomicznych nie możemy oglądać się na Europę. Tam, gdzie jeszcze ocalało lecznictwo sanatoryjne obowiązują różne ustalenia. Ale nigdzie pacjent nie może liczyć na pełną refundację. Wszędzie obowiązuje współpłacenie, które także i w Polsce jest faktem. Trzeba dopłacić do szybszego pociągu i lepszego pokoju. Zmorą jest opłata klimatyczna,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 42/2004

Kategorie: Kraj