Odprawa posłów śledczych

Odprawa posłów śledczych

Komisja ds. Orlenu – nie za bardzo wiadomo, co odkryje, wiadomo za to, kogo zaatakuje To jest reguła ze świata show-biznesu – jeżeli jakaś produkcja chwyta, kręci się jej ciąg dalszy. Po „Szczękach”, po „Matriksie” czy po „Akademii Policyjnej” mieliśmy kolejne odcinki. W polskiej polityce takim show jest sejmowa komisja śledcza – czyli trochę horroru, trochę political fiction i trochę komedii. A ponieważ jej pierwsza część, komisja ds. afery Rywina, zakończyła się sukcesem, polscy politycy nie byliby sobą, gdyby nie dokręcili sequela. Oto więc go mamy – w ubiegłym tygodniu ruszyły prace sejmowej Komisji Śledczej badającej sprawę Orlenu. Czy powtórzy ona „sukces” poprzedniczki? Na pewno nie w tej skali. Ale przecież nie pozostanie niezauważona. Tym bardziej że będzie badać sprawy z najwyższej półki. Na której pojawią się Leszek Miller, Marek Belka, Zbigniew Siemiątkowski, prezesi Orlenu, najbogatszy Polak, Jan Kulczyk, i oficerowie służb specjalnych. Być może, komisja zażyczy sobie również przesłuchania prezydenta Kwaśniewskiego. Posłowie będą pytać ich o kilka spraw. Komisja ma prześwietlić kulisy zatrzymania prezesa Orlenu, Andrzeja Modrzejewskiego, 6 lutego 2002 r. Ma również zbadać, czy zawieranym przez PKN Orlen kontraktom na dostawy ropy, co sugerował Wiesław Kaczmarek, towarzyszyły pokątne prowizje. Komisja ma również ocenić nadzór właścicielski nad Orlenem ze strony Ministerstwa Skarbu. To zresztą otwiera szerokie pole do działania, bo Sejm nie zapisał, o jaki okres chodzi… Tyle oficjalne zapisy. W praktycy, a wiemy to z posiedzeń komisji Rywina, politycy będą je naginać stosownie do swoich potrzeb. Bo każdy z nich ma inne interesy i inną „prawdę” będzie chciał społeczeństwu przedstawić. Ojciec Kaczmarek Nie powołano by komisji, gdyby nie były minister skarbu, Wiesław Kaczmarek, i jego wypowiedzi prasowe. Kaczmarek najpierw powiedział, że zmiana na stanowisku szefa Orlenu odbyła się w pozaprawny sposób. Że na polecenie premiera Millera, po naradzie w Kancelarii Premiera, zapadła decyzja, że UOP zatrzyma prezesa Orlenu, Andrzeja Modrzejewskiego. Po tej manifestacji, zakładano, rada nadzorcza odwoła Modrzejewskiego i powoła na jego miejsce nowego prezesa, Zbigniewa Wróbla. W innej wypowiedzi Kaczmarek sugerował motywy tego działania. Mogło chodzić, jak mówił, o dywersyfikację prowizji. O co w tym wszystkim chodzi? Otóż jeszcze zanim Modrzejewski został zatrzymany, powszechnie było wiadomo, że lada dzień zamierza podpisać z firmą J&S umowę na dostawy ropy dla rafinerii, dając jej praktycznie wyłączność (dziś Modrzejewski mówi, że nie chciał podpisać umowy – więc po co ją przygotowywał?). Wartość umowy wynosiła 14 mld dol. i na pięć lat wiązała Petrochemię z J&S, firmą zarejestrowaną na Cyprze, której właścicielami są dwaj Ukraińcy z polskimi paszportami. I którą, jako pośrednika, wskazał rosyjski koncern Jukos. Polscy decydenci wiedzieli, że ta umowa jest groźna dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, gdyż uzależnia Orlen od jednego dostawcy. Są na to temat dokumenty, notatki UOP, które kilka miesięcy temu ujawnił szef ABW, Andrzej Barcikowski. Polską racją stanu było więc niedopuszczenie do podpisania tej umowy. Tak też się stało. Po odwołaniu Modrzejewskiego jego następca podpisał umowy na dostawy ropy z kilkoma firmami, w tym z J&S. Czy tym samym zabezpieczył interesy Orlenu? Kaczmarek sugeruje, że niekoniecznie, bo nowi pośrednicy również kupują ropę od Jukosu. Cała operacja zatrzymania i odwołania Modrzejewskiego była więc wojną o prowizję, a nie o bezpieczeństwo ekonomiczne kraju. Przeciwnicy Kaczmarka ripostują z kolei, że pośrednicy nie są związani z jednym dostawcą. Poza tym, spójrzmy na mapę, nasz region jest skazany na rosyjskie ropę i gaz – surowce te sprowadzane z innych kierunków byłyby wielokrotnie droższe. A jeśli chodzi o prowizję, niech Kaczmarek swoje oskarżenia poprze jakimiś dowodami. I tak wyglądają spór i sprawy, które ma zamiar wyjaśniać komisja. Wszystko ma swoje drugie, a czasami trzecie dno, fakty mieszają się z oskarżeniami, by w tym wszystkim się połapać, trzeba wielkiej wiedzy i powściągliwości. Czy polityków zasiadających w komisji na to stać? Wątpi w to nawet Wiesław Kaczmarek: „Nie odważę się w żaden sposób oceniać, czy komisja sobie z tym poradzi – mówił w Radiu Zet. – To są obszary wymagające bardzo specyficznej wiedzy. Mówiąc wprost, nie ma w Sejmie osoby, która ma tak wysublimowaną i wyspecjalizowaną wiedzę odnośnie do sposobu kontraktowania, budowania algorytmów cenowych. Pomijam te aspekty, że to spółka publiczna,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Kraj