Odszkodowanie od McDonald’sa

Odszkodowanie od McDonald’sa

Pierwszy polski przedsiębiorca wygrał proces z wielkim koncernem W ubiegłym tygodniu sąd w Poznaniu przyznał Waldemarowi Piątkowskiemu, właścicielowi firmy Fructo z Wir, odszkodowania od firmy McDonald’s Polska. Poznański przedsiębiorca podkreśla, że to dopiero pierwszy etap sporu o pieniądze. Kiedy przed ponad dziewięcioma laty Waldemar Piątkowski rozpoczynał współpracę z McDonald’sem, uważał się za jednego z najszczęśliwszych prywatnych przedsiębiorców w kraju. Marka koncernu gwarantowała wiarygodność, zaś dalsze plany wejścia na polski rynek zapowiadały systematyczne zwiększenie kontraktów i zamówień. Przez kilka lat Piątkowski produkował dla McDonald’sa syropy do napojów mlecznych oraz słodkie polewy do deserów: czekoladową, waniliową, truskawkową i karmelową. Początek współpracy w ogóle nie zapowiadał późniejszych kłopotów. Dlaczego zatem znalazła ona finał w sądzie i omal nie doprowadziła Piątkowskiego do bankructwa? Od cytronady do McDonald’sa Wiry to niewielka wioska w gminie Komorniki, oddalona o kilkadziesiąt minut drogi od Poznania. Wśród stojących przy błotnistej drodze domów jednorodzinnych mała fabryka Piątkowskiego nie rzuca się w oczy. Co innego w środku. Porządek, ład i podłogi wyłożone białymi kafelkami. Na ścianie czterolistna koniczyna – znak firmowy Fructo. Do tego kilka kamer nieustannie obserwujących całość. Cisza i niewielkie, przyjemne biuro, w którym czeka Waldemar Piątkowski. Dla miejscowych człowiek, który wygrał z wielkim światowym koncernem. Piątkowski nie jest w biznesie nową twarzą. W branży spożywczej działa już blisko 25 lat. Wcześniej imał się różnych zajęć. Wypłynął na szerokie wody, wymyślając cytronadę. – Pamięta pan oranżadę w zgrzewanych woreczkach foliowych z dołączoną rurką do picia? To był hit – wspomina. Potem wymyślił tarty chrzan. Receptura była zupełnie nowa, bowiem używany przez większość ocet zastąpił kwaskiem cytrynowym. Razem z bratem w małym garażu w maskach przeciwgazowych tarli chrzan. W tym samym czasie również w garażu stara pralka Frania mieszała pierwsze majonezy. Z czasem pracę rąk zastąpiły maszyny. Przez cały czas inwestował, doskonalił i modernizował. Wybudował fabrykę, kupował kolejne urządzenia, piął się w rankingach najbogatszych. Wkrótce okrzyknięto go królem chrzanu i majonezu. Kiedy na horyzoncie pojawił się Burger King, wydawało się, że Fructo na długo zwiąże się z wielkim koncernem. Produkcja sosów miała zapewnić świetlaną przyszłość. Jednak niemal w tym samym czasie do drzwi Piątkowskiego zapukali przedstawiciele McDonald’sa. Dlaczego trafili akurat do Wir? – To był przypadek. Kilka miesięcy wcześniej zakupiliśmy w Niemczech dużą nowoczesną maszynę, takiego spożywczego rolls-royce’a. Jedyne tego typu urządzenie w Polsce gotowe mieszać, pasteryzować i homogenizować – mówi szef Fructo. Niemiecki sprzedawca wpisał ją do ewidencji komputerowej, napomknął też, że z takich urządzeń korzysta McDonald’s. Przewidywania sprzedawcy sprawdziły się. Niebawem przedstawiciele planującego skok na polski rynek McDonald’sa, szukając producenta syropów i polew, trafili na firmę Piątkowskiego. Wskazał ją właśnie niemiecki komputer. Kiedy przyjechali do Wir, zobaczyli nowoczesną, w pełni zautomatyzowaną fabrykę. I co miało dodatkowe znaczenie – Piątkowski znakomicie uosabiał hasło, z którym zachodni kolos wchodził na polski rynek. Smaczne + zdrowe + polskie = McDonald’s Próby trwały ponad półtora roku. Przyjeżdżali technolodzy, szkolono pracowników. – Amerykańskie receptury i wzorce trzeba było przystosować do polskich warunków. Oczywiście, na nasz koszt – podkreśla pan Waldemar. McDonald’s dyktował warunki, a Piątkowski całą fabrykę dostosowywał do potrzeb wielkiego partnera. W marcu 1993 r. przekazano Piątkowskiemu receptury, zobowiązując go jednocześnie do tajemnicy aż po grób. Ruszyła produkcja, początkowo kilka ton, z biegiem czasu i w miarę rozszerzania się sieci coraz więcej. W pierwszym roku współpracy firma wyprodukowała 32 tony syropów i polew, w 1995 r. – 258 ton, a w 1997 r. – gdy liczba restauracji przekroczyła 130 – 727 ton. Przedstawiono mu też szczegółowe prognozy rozwoju do 2002 r., gdy liczba McDonaldów w Polsce miała przekroczyć 200. W planach określono m.in. wielkość miesięcznych dostaw. Zgodnie z wytycznymi, Piątkowski rozwijał fabrykę i budował sieć dostawców. W 1996 r. koncern zezwolił na umieszczenie swego logo na opakowaniach obok logo Fructo. – Mam takie zezwolenie jako jedyny na świecie. To był wielki sukces mojej firmy. Nie ma co ukrywać, logo McDonald’sa otwierało wiele

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 06/2003, 2003

Kategorie: Reportaż
Tagi: Tomasz Sygut