Hasło „Change” zostało tak entuzjastycznie przyjęte przez wyborców, że pozostali rywale do fotela prezydenckiego również zaczęli mówić o potrzebie „zmiany” Fenomenem obecnej kampanii wyborczej jest murzyński senator ze stanu Illinois, Barack Obama. Jest on piątym w historii USA murzyńskim senatorem i trzecim wybranym w powszechnych wyborach. Pozostali dwaj zostali senatorami z nominacji. Jest on równocześnie pierwszym Murzynem, który ma realne szanse na uzyskanie nominacji jednej z dwóch głównych partii, w tym wypadku Partii Demokratycznej. Jego udział w wyścigu do Białego Domu dodał więcej kolorytu kampanii wyborczej i nie tylko z uwagi na kolor jego skóry, ale przede wszystkim ze względu na jego program wyborczy, podkreślający potrzebę istotnych zmian w życiu politycznym Stanów Zjednoczonych. By lepiej zrozumieć sylwetkę polityczną Obamy, jego wizję Stanów Zjednoczonych i świata, uważnie zagłębiłem się w jego najnowszą książkę. Książka nosi tytuł „Odwaga nadziei” („The Audacity of Hope”) i ma podtytuł : „Myśli na temat odzyskania amerykańskiego marzenia”. Zarówno tytuł, jak i podtytuł książki nie są przypadkowe. Związane są z kampanią wyborczą i z udziałem autora w wyścigu do Białego Domu. Książka znalazła się na liście bestsellerów „New York Timesa”. Analitycy studiują ją w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, jakie poglądy rzeczywiście reprezentuje Obama i jaką politykę może prowadzić w wypadku uzyskania nominacji Partii Demokratycznej i ewentualnego zwycięstwa wyborczego. Analitycy bowiem dobrze wiedzą, że retoryka wyborcza to jedna sprawa, a prawdziwy system wartości i poglądy kandydata, to druga. I dlatego w tekście jego książki szukają odpowiedzi na tę drugą sprawę. Na szlaku wyborczym Obama akcentuje przede wszystkim potrzebę zmiany polityki wewnętrznej i zagranicznej USA. Hasło „Change” („Zmiana”) stało się sztandarowym hasłem jego kampanii wyborczej i zostało tak entuzjastycznie przyjęte przez wyborców, że pozostali rywale do fotela prezydenckiego, zarówno z Partii Demokratycznej, jak i Republikańskiej, również zaczęli mówić o potrzebie „zmiany”. Oprócz zmiany Obama akcentuje potrzebę przywrócenia jedności społeczeństwa amerykańskiego i stwarza optymistyczną nadzieję na realizację tego celu, jeżeli tylko wyborcy dadzą mu szansę i zagłosują na niego. Ponieważ Amerykanin jest tradycyjnie optymistą, ta optymistyczna obietnica przywrócenia „marzenia amerykańskiego” (american dream) trafia do umysłów i serc wielu wyborców. Obama na wiecach wyborczych zapewnia, że „razem możemy to osiągnąć. Na te słowa tłumy odpowiadają mu chóralnie „Yes, we can” („Tak, możemy”). W omawianej tu książce Obama przedstawia swoje refleksje m.in. na temat amerykańskiego życia politycznego, konstytucji, reprezentowanego przez siebie systemu wartości, religii, problemów rasowych, swojej rodziny i świata zewnętrznego. Z tego bogactwa problemów postanowiłem przedstawić czytelnikom spojrzenie Obamy na problemy współczesnego świata i na politykę zagraniczną USA. I to z kilku względów. Po pierwsze, rywale zarzucają Obamie brak doświadczenia i wiedzy na temat spraw międzynarodowych. Po drugie, nie jest dla nas obojętne, jaką politykę zagraniczną prowadzić będzie przyszły prezydent Stanów Zjednoczonych, choć dziś nie mamy pewności, kto 20 stycznia 2009 r. będzie składał przysięgę prezydencką. Niewykluczone, że może to być właśnie Barack Obama. Rozdział dotyczący spraw międzynarodowych i swojego spojrzenia na świat Obama zatytułował „Świat poza naszymi granicami”. Ten tytuł też nie jest przypadkowy. Społeczeństwo amerykańskie należy według socjologów do tzw. skierowanych do wewnątrz. Amerykanin interesuje się przede wszystkim swoim lokalnym otoczeniem, mniej sytuacją w kraju, a jeszcze mniej tym, co dzieje się na świecie. Jest to paradoksalne zjawisko, a dla wielu zagranicznych obserwatorów nawet szokujące, że supermocarstwo prowadzące politykę globalną, obecne w różnych zakątkach globu ziemskiego, ma społeczeństwo o ograniczonej wiedzy o świecie. Obama, który spędził sześć lat dzieciństwa w Indonezji, pisze: „Większość Amerykanów nie jest w stanie pokazać Indonezji na mapie”. Mogę to powiedzieć jako wykładowca na uniwersytetach amerykańskich. Wielokrotnie student czy studentka nie byli w stanie pokazać na mapie Indii, Hiszpanii czy Polski. Autor omawianej książki twierdzi, że ciągle „mamy tendencję do oceny krajów i konfliktów przez pryzmat zimnej wojny, naszej promocji kapitalizmu w stylu amerykańskim i wielonarodowych korporacji. Tolerujemy od dłuższego czasu tyranię, korupcję i degradację naturalnego środowiska, jeżeli służy to naszym interesom”. Nic dziwnego – pisze Obama – że „narasta opór przeciw Stanom Zjednoczonym jako jedynemu supermocarstwu
Tagi:
Longin Pastusiak









