Co jeszcze łączy Słowian

Co jeszcze łączy Słowian

Słowianie zunifikowani od ponad 10 tys. lat wspólnym genem R1a1 powoli się rozchodzą

Na festiwal kultury słowiańskiej Bazar w Witebsku nikt Polaków od lat nie zaprasza. Nie z powodów politycznych czy osobistych animozji prezydenta Łukaszenki. Po prostu „nikomu nie przyszłoby do głowy nas tam zaprosić, bo słowiańskość dla Polaków to wschód. Słowian z Polakami wiele łączy. Polaków ze Słowianami nic. Nie czują się ze swoją swojską słowiańszczyzną dobrze. Nie czują się dobrze z tym, że są z tej samej rodziny, co Ukraińcy i Rosjanie. To, że jesteśmy Słowianami, jedynie nam się przydarzyło”. Chyba nie bez emocji ocenia stan polskiej tożsamości etnicznej („naszej duszy słowiańskiej”) Mariusz Szczygieł.

Kwestia tożsamości

Odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że pamięć o największej co do języka i pochodzenia indoeuropejskiej grupie ludnościowej w Europie powoli się zaciera, a poczucie etnicznej przynależności schodzi na plan dalszy wobec euforii budowania europejskiej wspólnoty, zbyt wielkim zainteresowaniem się nie cieszy, a jeśli już, to bywa różnie interpretowana. „Nigdy nie życzyłem sobie zmieniać ani języka, ani świata (…), zawsze chciałem zmienić tylko siebie”, pisał Bohumil Hrabal w eseju „Kim jestem”, rozkładając przed czytelnikiem na drobne szereg dylematów człowieka z Europy Środkowo-Wschodniej, doświadczanego nieuchronnością biegu historycznych wydarzeń, bolesną przeszłością i niepewną przyszłością. Człowieka, którego teraźniejszość nie sposób zidentyfikować bez kategorii pamięci. Bo Słowian nie można wydziedziczyć z żadnego fragmentu historii ziem, na których zamieszkiwali od lat. Wojny religijne, rozbiory, zabory, nazistowska eksterminacja, komunistyczne imperium i oswajanie wolności w takim samym stopniu dotyczą wszystkich narodów słowiańskich. Historyczne doświadczenie na różne sposoby jest aktualne wśród Rosjan, Polaków, Czechów, Słowaków, Bułgarów, Słowian południowych. Demitologizacja imperialnej przeszłości przebiega kosztem powstawania ruchów nacjonalistycznych w Rosji, rozliczenia powojennych losów narodów z perspektywy działań tajnych służb w Polsce i Czechach, krwawych rachunków krzywd na Bałkanach. Tyle że współcześnie trudne konfrontacje z własną historią nie mogą być dla wybranej grupy etnicznej kryterium kształtującym tożsamość. Niewygodna przeszłość ciąży zarówno potomkom plemion germańskich – wielkie wojny, jak i frankijskich – kolonialne dziedzictwo.
Nie należy również mylić pogaństwa ze słowiańszczyzną. Po przyjęciu chrześcijaństwa Słowianie przestali być jedynie poganami. Słowianami nigdy. Ich znakiem szczególnym stała się wyjątkowa żarliwość wiary. Niezależnie od religijnego obrządku, wschodniego lub zachodniego, zawsze podkreśla się u Słowian niezwykle mistyczny charakter obrządków, bogatą liturgię i nabożny sposób odprawiania rytuałów. Wśród dominujących wyznań są przede wszystkim prawosławie, katolicyzm i islam, ale też surowa doktryna protestancka. Zatem wydaje się, że nie religia, ale religijność ukształtowała Słowian. Tylko jak wytłumaczyć Czechów? Chyba tylko historycznie. Jeden z najbardziej zlaicyzowanych narodów na świecie miał wiele powodów, żeby zniechęcić się do religii. Polityczne zabójstwo Jana Husa, który wypowiedział wojnę Rzymowi i odmówił papieżom boskiego pochodzenia, zemsta katolickich Habsburgów po wojnach husyckich i kolaboracja kleru z monarchią austro-węgierską, a także okres po 1945 r. sprawiły, że dzisiaj w Czechach ponad 65% obywateli deklaruje ateizm. Przy czym nikt nie może odmówić im naiwnej szczerości. Tak jak Polakom, Rosjanom, Bułgarom i pozostałym Słowianom. Być może to jest cecha konstytutywna Słowian. I wszystkie związane z nią synonimy. Otwartość, dobroduszność, wrażliwość i serdeczność.

Wspólnota, ale jaka

Szacuje się, że współcześnie żyje ponad 400 mln Słowian. Zamieszkują swoje naturalne siedziby, które ostatecznie osiągnęli mniej więcej ok. VII w. n.e. Od Morza Śródziemnego na południu, przez nieomal całą Europę Środkową aż po Ural na wschodzie i północną część Azji. Plus niewielka grupa Łużyczan, których siedziby ukształtowały się na ziemiach tradycyjnie germańskich. Materialne świadectwo ich obecności niestety ostatnio zostało poważnie zniszczone podczas powodzi w Bogatyni, gdzie zachowały się niewielkie domy zbudowane w stylu tzw. muru łużyckiego, do złudzenia przypominającego mur pruski. Za podstawę wyróżnienia grupy Słowian uznaje się przede wszystkim język. Ale zbudowanie słowiańskiej wspólnoty opartej na wspólnym pochodzeniu języka nie było możliwe już na przełomie V i VI w., kiedy ostatecznie umarł język prasłowiański. I choć kryterium lingwistyczne wyodrębniania grupy Słowian uważa się do tej pory za aktualne, sami Słowianie używali narodowych języków raczej, żeby dzielić, niż się łączyć. Pierwsze kodyfikacje języka, działalność edytorska w zakresie gramatyki i słowników języków narodowych pojawiły się dopiero w XIX w. i od razu zostały wprzęgnięte w sidła propagandy nacjonalistycznej. Wówczas rozstały się język czeski ze słowackim oraz serbski z chorwackim, a Macedończycy starali się za wszelką cenę udowodnić odrębność własnego dialektu od literackiego języka bułgarskiego. Podobnie stało się z językami narodów, które w wyniku rozpadu ukraińskojęzycznej części ZSRR na kilka państw stały się instrumentem separatystycznych ideologii. O „swój język” wzbogacili się Mołdawianie i Rusini południowokarpaccy. Prof. Maria Bobrownicka w książce „Patologie tożsamości narodowej w krajach postkomunistycznych” ocenia polityczną dbałość o czystość języków narodowych jako wyraz „infantylizacji narodowej świadomości”, obecnej szczególnie mocno w retoryce zbiorowych emocji i romantycznych zabobonów, prowadzących w konsekwencji do społecznych wynaturzeń, ideologicznych podziałów i tworzenia niepotrzebnych stereotypów. Obecnie językowe zjednoczenie Słowian nie wchodzi już w grę, jakkolwiek próby unifikacji języków słowiańskich były już podejmowane.

Slovio

W 1999 r. słowacki językoznawca Marek Hucko zaproponował stworzenie wspólnego dla wszystkich Słowian tzw. języka planowanego. Sztucznej struktury komunikacyjnej między narodami mówiącymi niegdyś jednym językiem. Slovio miał się opierać na żywych śladach dawnego języka prasłowiańskiego, odziedziczonych gramatycznych i leksykalnych podobieństwach, najliczniej reprezentowanych w języku rosyjskim. W opinii twórcy języka światowy biznes mógłby liczyć na 400 mln potencjalnych klientów rozumiejących slovio. Uzasadnienie ekonomiczne jest, brakuje tylko dobrej woli. Słowianie podobnie jak inne narody w kwestii języka kierują się modą i bardziej niż na porozumieniu z pobratymcami zależy im na komunikowaniu się z całym światem. Coraz częściej Polak z Rosjaninem, Ukraińcem, Czechem czy Chorwatem rozmawia w języku angielskim. Starszym pokoleniom pozostaje jednak w pamięci wymienny handel z okresu PRL, kiedy na bazie rosyjskiego sformułowano język porozumienia przy wymianie gum do żucia na złote pierścionki. Nauka języków słowiańskich co prawda jest obecna na najważniejszych uniwersytetach świata, jednak nie cieszy się wielką popularnością. Na Harvardzie slawistykę studiuje obecnie kilkunastu studentów. Wśród nich przeważają Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini. Są również Amerykanie, jest jeden Koreańczyk. Żadnego Polaka, Czecha lub Słowaka. Języków niewielkich słowiańskich narodów nie bronią nawet wielkie nazwiska Hrabala, Miłosza, Andrica. Harvardzki wydział slawistyki utrzymuje się przede wszystkim dzięki rosyjskim funduszom i taki też funduje program: „Rosyjska literatura i kultura” oraz „Studia o Rosji”.

Demokracja po słowiańsku

Tak, jak nie do końca wiadomo, jakie plemię miał na myśli autor pierwszej historycznej wzmianki o Słowianach, Prokopiusz z Cezarei, tak wiadomo na pewno, że już w najstarszych przekazach Słowianie byli „Wielką wspólnotą”, tzn. że rządzili się demokratycznie, czyli bez króla. „Wielkie plemię Słowian napadło na Illyrów, zadając im cierpienia trudne do opisania”. I, jak widać, do łagodnych nie należało, choć Prokopiusz mógł posłużyć się opisową formułą historyczną, jak ówcześnie robiło wielu dziejopisarzy. Niemniej ustrój demokratyczny plemiona słowiańskie miały we krwi bardziej niż ich sąsiedzi z Zachodu, plemiona Germanów czy Franków. I niejednokrotnie przemilczano sytuacje, w których ponowne wejście słowiańskich narodów w strukturę Unii Europejskiej traktowane było jak najazd barbarzyńców. Przy czym nie bez powodu odrodzone idee politycznego zjednoczenia Słowian przyjmowano z wielkim dystansem, jeśli nie zażenowaniem, przybrały bowiem nieco karykaturalną i dyskusyjną formę Międzynarodowego Komitetu Słowiańskiego, powołanego do życia w Pradze w 1998 r., w 150. rocznicę I Zjazdu Wszechsłowiańskiego. Twórcami dzieła byli politycy o skłonnościach nacjonalistyczno-antyeuropejskich, uznający na przykład militarną obecność żołnierzy NATO w byłej Jugosławii za akt wyjątkowo brutalnej agresji i ludobójstwa państw niesłowiańskich. „Soldateska NATO, USA i ich kumotrzy” pozwolili też dokonać rozbioru Serbii, umożliwiając oddzielenie się Kosowa. Założycielem Polskiego Komitetu Słowiańskiego był Bolesław Tejkowski, Polak i polityk bardzo kontrowersyjny. Z drugiej strony, lewicowi politycy o orientacji na nowoczesność doktrynalnie przyznają, że Słowianie powoli przeflancowują się na Europejczyków. „Istnieją kulturowe różnice i to jest oczywiste. To się przekłada na prowadzenie biznesu. Model kapitalizmu śródziemnomorskiego, opartego na zaufaniu w rodzinie czy japońska lojalność wobec firmy są tego najlepszymi przykładami. W polityce jest podobnie, to duża przestrzeń dla indywidualnych zachowań”, mówi Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych i europoseł, zapytany o słowiańskie cechy uprawiania polityki. „Oczywiście łączą nas pewne kategorie emocjonalno-historyczne. Mamy świadomość korzeni, języka, kuchni, czy pewnych tradycji, jednak dla Słowian charakterystycznych wspólnych cech w politycznych działaniach nie widzę. Po pierwsze, między nami są dostrzegalne różnice kulturowe, choć niewątpliwie stanowimy jedną grupę etniczną. Czechom na przykład bliżej do Niemców niż do Rosjan. Po drugie, wszyscy nauczyliśmy się pracować po europejsku”. Metaforycznie ujmuje sytuację współczesnych Słowian Danuta Hübner: „Jesteśmy gdzieś pośrodku. Jedną nogą na wschodzie, drugą na zachodzie. To często się podkreśla w naszej historii, mówiąc brutalnie, siedzenie okrakiem na wartościach. Bardzo często stykam się z takimi opiniami, że mówi się o nas, o Polakach w szczególności, że jesteśmy w takim miejscu w Europie, gdzie ktoś, kto nas nie zna, chce nam przypisać cechy charakteru, zbliżone do narodów północnych, nordyckich i germańskich. Natomiast przy poznaniu okazuje się, że mamy dużo takich narodowościowych zachowań, które dużo bardziej kojarzą się z kulturą śródziemnomorską, stąd porównanie do Hiszpanów. Taka szczerość, naiwność, gościnność. Na tym możemy budować chyba naszą słowiańskość”.

Co to jest Słowianin?

Nadal dyskusyjna jest geneza nazwy Słowianie. Jedna z hipotez zakłada rdzenne pochodzenie nazwy, oznaczającej „ludzi, którzy znają słowa” w przeciwieństwie do niezrozumiałych językowo, „niemych” Niemców. Interpretacja polskiego uczonego Aleksandra Brücknera, że sklabenoi należałoby wywodzić od łacińskiego sclavus, czyli niewolnik, została odrzucona już dawno. Jeszcze do początków XX w. Słowianie byli nazwą żywą, politycznie modernizowaną i jednoznacznie identyfikowaną z określonymi narodami.
Dziś jakby o wspólnym pochodzeniu nieco przycichło, ze wskazaniem, że słowiańszczyzny można szukać tylko na kartach historii.

Słowianie a sprawa polska

Świadomość słowiańskiej wspólnoty wśród Polaków w pewnym sensie oddaje fakt, że niezwykle poczytną w okresie międzywojennym powieść Kazimierza Sejdy „C.K. Dezerterzy” wytarto zupełnie z pamięci narodu na prawie pół wieku. O mozaice wielu narodowości i jej zabawnych konsekwencjach dla hierarchicznie zorganizowanej i nieustannie musztrowanej austriackiej armii, karykaturalnej miniatury królewsko-cesarskiej monarchii, nie zapomniał Janusz Majewski, reżyser kultowej i jedynej jak dotąd ekranizacji dzieła. Znacznie częściej złote czasy Austro-Węgier, uosabiane w Haškowych „Przygodach dobrego wojaka Szwejka”, odświeżają sobie Czesi. Obie powieści opowiadają o wojennych perypetiach kilku europejskich narodów, w tym przedstawicieli narodów słowiańskich, Polaków, Czechów, Słowaków, Morawian, Ukraińców, Serbów, Chorwatów, Bośniaków, Słoweńców, borykających się z biurokratycznym terrorem C.K. państwa. Austro-Węgry były najdłużej trwającym w europejskich dziejach Słowian wcieleniem wspólnoty słowiańskich narodów, ale zorganizowanej w ramach administracyjnego ustroju obcego pochodzenia. A nie lada wysiłkiem było utrzymać w ryzach narody, których żywiołem są anarchia, chaos i mało spolegliwy stosunek do narzucanych reguł. „Szkoda, że są niereformowalni. Nie wiem, na ile jest to genetyczna skaza, a na ile skutek wychowania przez historię? Tacy jak Niemcy nigdy nie będziemy, jako jednostki i społeczeństwo. Niemiec podporządkowuje się ogółowi i potrafi pracować zespołowo. Słowianin hoduje przekonanie, że najlepsza jest anarchiczna wolność. Nie traci życia na banałach i lubi bujać w obłokach. W życiu społecznym jest to straszna wada. Mnie na co dzień słowiańszczyzna denerwuje. Ta krótkowzroczność i niemożność skupienia się, ale nasza artystyczna dusza jest dziedzictwem Europy”, mówi Janusz Majewski. Ze słowiańskiej artystycznej duszy wyrosły w wieku XIX idee, którym wielka kariera polityczna nie zagrażała, bo od razu podzie- liły Słowian na lepszych, gorszych i zagrażających słowiańskiej masie. Wymyślony w XIX w. przez Czechów panslawizm szybko zawędrował do Rosji i od razu Polacy zostali „Judaszem wśród Słowian”. Rosjanie m.in. ze względu na rzymsko-katolickie wyznanie i zachodnie maniery odmawiali Polakom udziału w planowanej wspólnocie. Stanowczo tej koncepcji sprzeciwił się Franciszek Henryk Duchiński, polski historyk i etnograf. W Rosjanach dostrzegł potomków Mongołów, w żadnym razie Słowian. Kompromisowi Czesi odpowiedzieli nowym pomysłem, austroslawizmu. Chcieli bez Rosjan, pod berłem austriackich Habsburgów, stworzyć nową monarchię. Tzw. trializm zakładał powołanie trójnarodowej monarchii austro-węgiersko-słowiańskiej. Wybuch I wojny światowej, w dużej mierze wywołany przez Słowian, pokrzyżował wspaniałomyślne wizje polityczne, a po wojnie upadek monarchii Austro-Węgier obnażył wielowiekowy rozkład słowiańskiej wspólnoty. Rozkład nie do odratowania. Słowianie południowi zjednoczyli się w Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców, zachodni stworzyli odrębne państwa, a wschodni dokonali rewolucji, która niebawem podzieli cały świat.

Pop i Słowianie

Rozpoznawalnych na świecie marek politycznych Słowianie w historii wielu się nie doczekali. Jeśli są, to raczej współcześni. Havel, Wojtyła jako Jan Paweł II, Wałęsa, Gorbaczow. I chyba nie w polityce należy szukać śladów słowiańskich naleciałości, lecz w gościnności, bo najstarszym pisanym zabytkiem kultury Słowian jest słowo strawa. „O duszy słowiańskiej przez jakiś czas zapomnieliśmy. A jest nam, Słowianom, do siebie blisko. Częściej niż inni wpuszczamy obcych do domu. No i nasza serdeczność, nie jesteśmy w końcu Niemcami”, wyjaśnia satyryk Tadeusz Drozda. I tak wyobrażamy sobie słowiańszczyznę, jako domową kuchnię z tradycyjnym jadłospisem. Z krajobrazów miast znikają bary wegetariańskie, a przy każdej wylotówce stoi kryta gontem staropolska gospoda. Na stoły triumfalnie wróciły przaśne, ludowe potrawy, w których z dalekiej przeszłości przywołujemy dawne słowiańskie smaki. Wbrew pozorom pozostało ich niemało, wystarczy, żeby zastawić przyzwoity wiejski stół. Pierogi, bliny, kasze, kapusty i zupy. „Na pewno ziemniaczane. Nie spotkamy ich nigdzie indziej. Barszcz, choć inaczej przyrządzany na Ukrainie i w Polsce, jest wspólny”, mówi Marta Gessler, naczelny gastronom Quchni Artystycznej na Zamku Ujazdowskim. Słowiańską spécialité de la maison były i są kasze. Gotowane, prażone, na słonince lub bez i jako serce gołąbków. „Jest takie znane i pogardliwe węgierskie, powiedzenie: Słowak nie człowiek, kasza nie jedzenie – mówi Robert Makłowicz, znawca kulinarnej geografii. – Kasze jedzą Słoweńcy, Chorwaci, Polacy i Słowianie wschodni, Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy. Myślę jednak, że nasze drogi się rozeszły i każdy kraj wyrobił sobie własną kuchnię. Mnie, mieszkańcowi Krakowa, bliżej jest do Austriaków i Wiednia niż do Serbów, ale z drugiej strony Serbów lepiej rozumiem”.
Są jeszcze pierogi. Wiadomo, królują. Od pierogów i barszczu rozpoczyna się zwykle posiedzenie przy wigilijnym stole. „Ze świętami kojarzy się bigos. Ale i on powoli się zmienia tak, jak zmieniamy się my. Współczesna kuchnia jest wymieszana. Znamy potrawy z całego świata. Odkąd zaczęliśmy podróżować, staliśmy się bardziej otwarci na kuchnię międzynarodową. Na pewno jemy dużo lżej, chociaż lubimy przeładowywać potrawę. Włochom wystarczą trzy składniki i danie gotowe. Osobiście jestem fanką prostej kapusty z grzybami, ale bigos i tak u nas na długo pozostanie niezmieniony”, uważa Marta Gessler. Rekonstrukcji słowiańskiego menu w formie przewodnika archeologicznego dokonali ostatnio Hanna i Paweł Lisowie. Zawarty w „Kuchni Słowian” opis potraw i sposobów ich przyrządzania potwierdza wyjątkową rolę kaszy i przetworzonych ziaren zbóż na naszych stołach. Charakterystyczne dla kuchni Słowian jest wyraźnie chętne uzupełnienie menu grzybami, od których na przykład ich europejscy sąsiedzi pochodzenia germańskiego jawnie stronili.

Muzyka i miłość

Według sondażu podróżniczego serwisu Wayn.com, najgorszymi kochankami na świecie okrzyknięto Niemców, bo są egoistyczni w łóżku. Tuż za nimi uplasowali się Szwedzi – za szybcy, Holendrzy – za szorstcy i Amerykanie – zbyt dominujący. Pozycji Polaków, Rosjan, Czechów nie podano. Pierwsze miejsca przypadły mieszkańcom słonecznych okolic Europy i Ameryki Południowej: Włochom, Hiszpanom i Brazylijczykom. Ale to nie słońce odpowiada za temperament, bo naszych południowych braci, Chorwatów i Serbów w pierwszej dziesiątce zabrakło. „Houellbecq mówi o nas jako o ludziach brutalnych, nowych dzikich, niecywilizowanych, nieznających zasad savoir-vivre’u – mówi Manuela Gretkowska. – Jednak w dziedzinie uciech łóżkowych o dzikich porywach nie słychać i w zachowaniach seksualnych jesteśmy dość tradycyjni i należymy do najwierniejszych partnerów w Europie”. „Ponad 62% polskich mężczyzn zadeklarowało, że nigdy nie zdradziło swoich kobiet”, poinformował magazyn „Men’s Health” po przeprowadzeniu ankiety w 42 krajach wśród 40 tys. uczestników. Podobno wśród Słowian najbardziej seksualnie liberalni są Czesi, choć w minimalnym stopniu indoktrynowani nauką Kościoła i oni pokłócili się o zbyt swobodny podręcznik wychowania seksualnego młodzieży. Znacznie bardziej od panów demonstrację płci widać u pań. „Panowie południowcy ubierają się lepiej. U nas niewielu panów wychodzi poza klasykę i sportowy styl”, zapytana o słowiańską modę odpowiada Ewa Minge. I wskazuje żeńskie pierwiastki słowiańskiego stylu: „Słowianki zdecydowanie częściej ubierają się w jasne tonacje, bardziej kolorowo. I to jest zjawisko kulturowe. Lubią też pastele, beż i złoto. Noszą biżuterię, i to tę szlachetną, ale bez przesady, bardziej minimalistycznie. Używają dużo kobiecych dodatków, mniej modowych, mniej fashion. Najważniejsze, że nikogo nie naśladują i nauczyły się tę słowiańską, eteryczną urodę podkreślać”.
Za to słowiańską namiętność, fantazję i żądzę uczuć można na pewno usłyszeć w muzyce. „Wydaje mi się że można mówić o słowiańskiej wrażliwości, zamiłowaniu do rzeczy prostych, martyrologii i czarnowidztwa. O talencie do gościnności, przywiązaniu do ziemi i… pociągu do alkoholu”, mówi Kayah. Choć wokalistka mówi jeszcze o głębokiej mentalnej różnicy pomiędzy Słowianami i odmiennym temperamencie bałkańskiej muzyki, jej współpraca z Goranem Bregoviciem, serbskim kompozytorem, zaowocowała hymnem polskich wesel „Prawy do lewego”, idealnie skonstruowaną receptą na taniec, muzykę i śpiew. Kayah z żalem jednak dodaje: „Oczywiście te wszystkie czynniki mają wpływ na twórczość wszelaką, również muzykę. Ale w polskiej skali, przez kompleksy, skutecznie uciekamy od nut słowiańskich na rzecz masowej, zachodniej mody popkulturowej”. Zaprzeczyć międzynarodowym sukcesom słowiańskiej muzyki po prostu nie można, jeśli wziąć pod uwagę kompozytorów muzyki klasycznej. Chopin, Dvorzak, Szymanowski, cała gama twórców rosyjskich, Prokofiew, Czajkowski, Strawiński. Za cechę najbardziej charakterystyczną muzyki Słowian uchodzi jej emocjonalny charakter i tragiczny, uniwersalny wymiar z jednej strony, z drugiej zaś nieposkromiony żywioł i pochwała sielskiego życia. „U mnie też tak jest. Moje utwory są wyraźnie związane z historią, odwołuję się w nich mocno do naszej tradycji”, opowiada Wojciech Kilar. Kompozytor wyróżnia pewien rodzaj inteligencji emocjonalnej, wyrobionej na trudnych zakrętach historii.

Być jak Słowianin

Zastanawiające, że Słowianie nie dorobili się własnej symboliki. Na próżno szukać znaku, pod którym mogli zewrzeć szeregi Bośniacy z Polakami, Czesi z Bułgarami. Proroctwo, które wygłosił Lodovic Rocca, znany tylko w Polsce franciszkanin, że „pod hegemonią Polski Słowianie połączą się i utworzą własne katolicko-słowiańskie mocarstwo Europy”, chyba się nie sprawdza. Zunifikowani od ponad 10 tys. lat wspólnym genem R1a1 powoli się rozchodzą. „Słowianie to ludzie, którzy mówią o sobie, że są Słowianami, ale z biologicznego punktu widzenia do Słowian zaliczyć można różne grupy ludzkie zamieszkujące pierwotnie Europę Środkową, Południową i Wschodnią. Różnią się pod względem cech morfologicznych i genetycznych od grup sąsiednich bardziej niż sami między sobą”, uważa prof. Janusz Piontek, antropolog i bioarcheolog. Nienamacalni, niepoliczalni i nieobliczalni. Świetnie odnajdują się w poczuciu fizycznej nieobecności i nieuchwytnej duchowej wielkości. Cywilizacji żadnej nie zbudowali, ale przetrwali dłużej niż inni. I to jest być może ich sposób na nieśmiertelność.

—————————————

III Festiwal Poezji Słowiańskiej

21 twórców z Białorusi, Bułgarii, Czech, Litwy, Łotwy, Mołdawii, Rosji, Serbii, Słowacji, Ukrainy, Węgier spotkało się w Warszawie na III Festiwalu Poezji Słowiańskiej pt. „Fenomen literatury polskiej w Słowiańszczyźnie”, który odbył się w dniach od 18 do 21 października. W programie były m. in. sesje literackie, prezentacja wierszy i nowo wydanych książek, koncerty pieśni słowiańskiej, spotkania z polskimi twórcami i młodzieżą. Głównym organizatorem było pismo „POEZJA dzisiaj”.

MY, SŁOWIANIE…

Tadeusz Drozda: Nam, Słowianom, jest do siebie blisko. Częściej niż inni wpuszczamy obcych do domu. Serce stawiamy wyżej niż rozum.

Ewa Minge: Moje korzenie sięgają Tatarów, ale czuję się Słowianką, a dusza zawsze pozostaje niezmienna.

Marta Gessler: Hmm? Mam niebieskie oczy i blond włosy… Nie da się inaczej powiedzieć o mnie jak Słowianka i tak też się czuję.

Stasys Eidrigevicius: Ja jestem człowiek Europy Wschodniej takiej, która nie ma tego, co wielkie stolice sztuki. Opowiadam jej historię.

Kayah: Nigdy nie zastanawiałam się, czy czuję się Słowianką. Myślę, że nie ma to dla mnie znaczenia.

Danuta Hübner: To poczucie tożsamości słowiańskiej w ogóle u mnie nie istnieje. Miałam zawsze poczucie polskości, europejskości. Nie miałam potrzeby szukania w sobie tego typu korzeni. Moim naturalnym otoczeniem była Europa.

Słowian z Polakami wiele łączy. Polaków ze Słowianami nic. Nie czują się ze swoją swojską słowiańszczyzną dobrze. Nie czują się dobrze z tym, że są z tej samej rodziny, co Ukraińcy i Rosjanie. To, że jesteśmy Słowianami, jedynie nam się przydarzyło.
Mariusz Szczygieł

Przecież jesteśmy Słowianami

Prof. Andrzej Walicki, socjolog, filozof, PAN
Wiele łączy Słowian prawosławnych, nieco mniej Słowian prawosławnych z zachodnimi i katolickimi jak w Polsce – choć nasz kraj znajdował się w orbicie słowianofilstwa – którzy jak Chodakowski czy Rakowicki uważali, że katolicyzm wpłynął deformująco na słowiańszczyznę, zwłaszcza w krajach prawosławnych. Słowianofile nazywali Polaków Słowianami zlatynizowanymi. Istniał nawet stereotyp, że latynizacja dotyczy warstwy szlacheckiej, wykształconej, a w rdzennym ludzie drzemie prawdziwa słowiańszczyzna, i tutaj uwłaszczenie polskich chłopów przez cara miało przywrócić ich na łono Słowian, pozyskać dla sprawy słowiańskiej. W tej chwili Polaków, choć także w jakimś stopniu Bułgarów, ciągnie do Zachodu, Chorwaci zaś przez konflikt z Serbami mniej się przyznają do tej tradycyjnej słowiańszczyzny. Tam idee słowiańskie są mniej popularne. Osobiście sądzę, że obecnie najbardziej łączy Słowian kultura, wykazująca wiele podobieństw. W tej dziedzinie Rosja występuje jako naturalna opiekunka słowiańszczyzny, i o tym Ukraińcy oraz Białorusini są absolutnie przekonani. Rosja ma monopol na Słowian, choć już Bułgarzy powoli z tego się wyłamują. Polacy nie mogą uchodzić za opiekunów Słowian zachodnich, za bardzo są włączeni w proces europeizacji, ale mimo to pewne cechy psychologiczne łączą ich ze słowiańskim Wschodem. Powtarza się dowcip, że Słowianie dzielą się na tych, którzy piją wódkę, wino i piwo. W tej dziedzinie wiele nas łączy z Rosjanami, ale zmiany zachodzą nawet tutaj, bo coraz więcej z nas przechodzi na wino i piwo. Trzeba też wspomnieć o rewolucyjnej współpracy Słowian. Socjalizm do Waryńskiego przyszedł ze Wschodu. Myślę jednak, że związki kulturowe Słowian okazały się najtrwalsze i o wiele istotniejsze, niżby wielu badaczom się wydawało. Wiele z tego już zostało odkryte, a będą dalsze odkrycia w tej dziedzinie, choć dziś Polacy przeżywają okres oddalenia, nie chcą się przyznawać do związków i pokrewieństw ze Słowianami wschodnimi.

Prof. Andrzej de Lazari, historyk idei
Dla nas, Polaków, kategoria wspólnoty słowiańskiej jest już jedynie romantycznym wspomnieniem. I to w moim pokoleniu. Byłem bardzo zaskoczony, gdy studenci politologii nawet nie byli w stanie wymienić narodów słowiańskich; o słowianofilstwie i panslawizmie nie wiedzieli nic. Inaczej w Rosji – tam ta kategoria wciąż jest żywa i niejednokrotnie w sporach słyszę argument: Przecież jesteśmy Słowianami! W Europie kategoria wspólnoty narodowej z założenia jest wyznacznikiem konserwatyzmu – liczy się kategoria obywatelskości, godności osoby ludzkiej, a nie czegoś tak umownego jak etniczność. I oby tak pozostało.

Prof. Janusz Mucha, antropologia społeczna, AGH
Dwie rzeczy mogą łączyć Słowian. Wspólne doświadczenie komunizmu. Nie ma innej grupy etnicznej prócz Słowian, która w całości znalazła się pod wpływem komunizmu w odmianie radzieckiej lub jugosłowiańskiej. Były to komunizmy inne, ale żadna grupa Słowian nie została poza jego granicami, a także teraz wszyscy przechodzą proces transformacji. Łączy też Słowian język, choć nie jest to powiązanie proste. W tłumaczeniu poszczególnych słów mogą się zdarzać nieporozumienia, ale mimo to przy bardzo uważnym i dłuższym kontakcie słownym możemy z innymi Słowianami się porozumieć.

Prof. Andrzej Kowalski, antropolog i filozof, UG
Pośród wymienionych cech [Słowian] mamy wybitnie opisowe, widoczne dla zewnętrznego obserwatora, oraz cechy, powiedzmy, odczuwane, czyli te, które sami uznajemy za najbardziej ważkie w kształtowaniu naszej tożsamości. Dlatego temperamentu, kształtu czaszki itd. nie sposób dziś uważać za atrybut wspólnoty kulturowej, etnicznej. Są to wyznaczniki antropologiczne sprzed co najmniej wieku. Aktualnie nie ma też konkretnej religii ani jednego języka jako systemów ogólnosłowiańskiej komunikacji. Wiemy, że funkcjonują grupy wtórnie kreowane przez entuzjastyczny stosunek do dziejów kultury dawnych Słowian. Widać to na licznych forach internetowych. Materiały tam zamieszczane przypominają spłycone idee panslawizmu, przemieszane z neopoganizmem i nacjonalizmem. Jest to oczywiście pewien rodzaj cyberwspólnoty. Niemniej rzeczywiste interesy i konieczność funkcjonowania w obecnym świecie nie uwzględniają historycznej jedności języka ani pochodzenia.

Prof. Jerzy Bralczyk,językoznawca, UW, SWPS
Słowian łączy sporo, choćby chęć zastanawiania się nad indywidualną przeszłością. Pojawiło się ostatnio nawet szukanie wspólnej historii, choć wcześniej Polska nigdy nie przodowała w słowianofilstwie, była nawet uważana za zdrajcę słowiańszczyzny, zwłaszcza gdy szukała porozumienia z Niemcami. Ale już w romantyzmie polskim pojawiło się poszukiwanie wspólnych korzeni i wartości, choćby w przeszłości pogańskiej. Dopatrywano się zwiastuna jedności Słowian, czemu dał wyraz Juliusz Słowacki, pisząc wiersz „Papież słowiański”, i trzeba przyznać, że Polacy silniej się utożsamiali ze Słowianami niż np. Francuzi z Romanami, a Holendrzy z Germanami. Choć taka integracja nie jest pełna ani pewna, to jednak nawet słowiańskość jest niekiedy akcentowana w UE, mówi się, że język polski jest drugim (trzecim) wśród języków słowiańskich, wspominamy o braciach Czechach, przyjaciołach Moskalach, poczuwamy się nawet do więzi czy zobowiązania w stosunku do szczątkowych prawie nieistniejących Słowian Łużyckich i im chcemy jakoś pomagać. Funkcjonuje bardzo poważnie przyjmowana legenda o trzech braciach – Lechu, Czechu i Rusie. Nasza słowiańskość istnieje i daje się odczuć nawet na wydziałach slawistyki różnych zagranicznych uniwersytetów, gdzie ludzie jakoś się integrują. Jesteśmy więc Słowianami i wcale się tego nie wstydzimy.

Prof. Violetta Krawczyk-Wasilewska, antropolog kultury, Uniwersytet Łódzki
Jedną z cech wspólnych Słowian jest język, a drugą poczucie wspólnoty krajów ekonomicznie postsocjalistycznych. To rzutuje silnie na sytuację ekonomiczną tych krajów i mentalność mieszkańców. To jakby Europa B, na pewno nie Europa A. W życiu kulturalnym krajów słowiańskich nie widzę jednak dużych pokrewieństw. Każdy stara się po swojemu szukać inspiracji we własnej tradycji kulturalnej albo szuka w kulturze zachodniej, do której silnie aspiruje.

Wydanie: 2010, 43/2010

Kategorie: Świat

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy