Ofiary „Roja”?

Ofiary „Roja”?

Nie mieli co ukraść

Jedną z akcji propagandowych grupy „Roja” było dokonanie napadu na nowo powstającą w Ślubowie, w majątku hr. Sędzimirów, spółdzielnię produkcyjną w celu rozgromienia jej w zaczątkach i zniechęcenia chłopów do kolektywizacji. Akcja, nieprzygotowana logistycznie, przyniosła odwrotne rezultaty. Spółdzielnię zakładali nieposiadający żywego inwentarza, który by mogli wnieść, zaś ci, którzy go mieli, cenili sobie tę własność i nie oddaliby go w obce ręce na los mocno niepewny. Kiedy grupa „Roja” dotarła nocą na miejsce, okazało się, że nie ma co kraść. W ramach propagandy ukarali stróża chłostą. W konie i bydło oddział „Roja” zaopatrzył się w okolicznych zagrodach indywidualnych. Zrealizowane w ten sposób zaopatrzenie zostało popędzone do kwatermistrza, który posiadał gospodarstwo na kolonii, po północnej stronie wsi Szyszki, w pięknej brzezinie na uboczu drogi do Ostaszewa.

Natomiast kryjówka oddziału „Roja” w zagrodzie Stefana Burkackiego znajdowała się po drugiej stronie wsi, przy drodze żwirowej do Strzegocina, w kierunku południowym. Na prawo od drogi ciągnęło się pasmo niewielkich lasków, przechodzących z jednego w drugi, pod osłoną których można było przejść na szosę pułtuską 6-7 km za Szyszkami albo dalej do większych lasów pod Pułtusk przez Lipniki. Na wysokości gospodarstwa Burkackich przy samej drodze był dębowy lasek Laskowskich. Zatem miejsce wybrane doskonale. Kwatera oddziału była urządzona na sianie w oborze. Mój ojciec – ochotnik na wojnie bolszewickiej i uczestnik kampanii wrześniowej – jako były właściciel piekarni trudnił się dekarstwem. U Stefana Burkackiego dekował wszystkie budynki. Na domu położył dach z ozdobnymi krawędziami – w strząpkę. W sezonie pracował od świtu do nocy. Kładąc dach na oborze, przyszedł rano zbyt wcześnie i niechcący zobaczył tę kryjówkę: legowiska na sianie, naczynia i resztki po spożytym śniadaniu. Nie powiedział o tym nawet, albo tym bardziej, w domu. Widział za dużo. Został ostrzeżony przez Józefę Burkacką, matkę Stefana, że „mają go sprzątnąć”. Była taka próba, kiedy w nocy wywoływał ojca z domu na rozmowę „nauczyciel z Kościesz”. Ojciec dość długo nocował w kryjówce urządzonej za okupacji w warsztacie piekarskim. Po pewnym czasie, kiedy przekonali się, że ich nie wyda, dali mu spokój.

Powszechna opinia o działaniach bojowych oddziału „Roja” nie była bynajmniej pozytywna. Nikt nie nazywał ich inaczej jak bandą: „Siedzieli u Burkaca na chlewie, Burkac świnie bił, żarli, pili i kradli”. Jak się zaopatrzenie kończyło, napadali na kolejny sklep. Powiedzenie ludowe mówi: „Żeń się blisko, a kradnij daleko”. Początkiem końca działalności „Roja” było obrabowanie sklepu w Szyszkach, w domu państwa Kowalskich, w samym środku wsi, nieopodal kościoła. W wyniku zbiegu okoliczności wplątaliśmy się w tę akcję. Ojciec co roku dosadzał kartofli u jakiegoś gospodarza, żeby starczyło na zimę. Owego roku mieliśmy dosadzone bodajże dwie lichy – tak nazywano wąskie zagony – na polu Bolesława Budyty pod lasem, nie dalej jak 1,5 km od Burkackich. K. Kacprzak podaje, iż napad na sklep miał miejsce 18 września 1950 r. Akurat tego dnia rodzice kopali tam kartofle motykami. Chcieli wykopać wszystkie, ponieważ ojciec umówił się z Budytą, że nam je przywiezie. Zeszło się do zmierzchu. Ojciec poszedł po transport do Budytów i nie wrócił – trafił na kocioł. Daremnie czekałyśmy z mamą na polu, zrobiło się ciemno, same poszłyśmy do domu.
Bolesław Budyta był wtedy sołtysem wsi Szyszki-Folwark. Przyjechali do niego z Wrocławia najstarsza córka i zięć – oficer Wojska Polskiego w randze majora. Ludzie „Roja” rozebrali go do bielizny, zabrali mundur i broń. Do sołtysa przyszło jeszcze kilka osób z najbliższego sąsiedztwa, m.in. Janina Tetwejer i Daniel Laskowski. Nikogo nie wypuścili.

Siedziałyśmy z mamą w domu w ubraniach, nie zapalając lampy i nie kładąc się spać. W nocy słychać było bliskie strzały, najpierw w okolicy domu Chojnackich. Ich córka Jula była sklepową. Z pistoletem przystawionym do głowy musiała wziąć klucze i otworzyć sklep. Tam znowu strzelali. Po co? Na postrach? Dla fantazji? We wsi nie było telefonu, posterunek milicji w Gzach odległych o 7 km. Nad bezpieczeństwem czuwała warta nocna, którą pełnili kolejno mężczyźni niepracujący na państwowej posadzie. Wartą nazywała się również ich przechodnia broń służbowa w postaci dość potężnej lagi z wypalonym napisem „Warta Szyszki Włościańskie” bądź „Warta Szyszki Folwark”. Rzetelność pełnienia owego uciążliwego obowiązku wyrywkowo sprawdzała milicja. Ktokolwiek tej nocy wartował, nie odważył się wystąpić przeciwko uzbrojonym napastnikom.

Dopiero około południa na plac przed kościołem zajechały trzy ciężarówki z wojskiem. Obława nie przyniosła rezultatu. Osoby zatrzymane w domu sołtysa zostały przewiezione na przesłuchania do UB w Pułtusku. Ojciec wrócił po dwóch tygodniach. Później był inwigilowany, nie mógł dostać żadnej pracy, nawet w prywatnej piekarni. Aresztowana została Jula Chojnacka, spędziła jakiś czas w więzieniu za współpracę z bandytami.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 16/2016, 2016

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Joanna Iwanicka
    Joanna Iwanicka 26 lutego, 2019, 20:10

    Taki stronniczego tekstu na temat Roja jeszcze nie czytałam. Nie jest prawdą, że nim kierowała osobista zemsta. Fakty są takie że on n kierował grupą likwidującą najzacieklejszych zwolenników komunistycznych Wasali Moskwy, a nie kierował się osobista „zemsta”. To była walka zbrojna podziemia z władzami zależnymi od Moskwy narzuconymi w wyniku fałszerstw wyborczych społeczeństwu Nie zapominajmy, że ogólnie w tej walce po II wojnie światowej wg ostrożnych szacunków zginęło aż 6 tys. osób. Moja matka znała osobiście Roja dziadek św. pamięci Józef Gillert ze wsi Watkowo za pomoc Rojowi był trzymany w piwnicy z wodą i torturowany przez UB w katowni w Ciechanowie. Zrywano mu paznokcie, bito, ale na swoje szczęście nie przyznał się . Moja matka Lucyna Gillert z domu była szykanowana ale przytomnie zeszła UB-owcom z oczu wyjeżdżając na Wybrzeże. Od niej wiem, że nie jest prawda, że Roj likwidował każdego kto był w PPR a potem w PZPR. Od św. pamięci pplk Borodzicza , zastępcy szefa NSZ na Mazowsze Północne wiem , że Rój stał na czele plutonu egzekucyjnego tak można to określić z ramienia NSZ a nie dlatego, że sam to wymyślił. Taki np charakter tj. egzekucji miało np. wykonanie wyroku śmierci na wyciągniętym z pociągu prokuratorze lub sędzi ( tego nie jestem pewna ) który oskarżał albo skazywał żołnierzy podziemia w procesach sądów „kapturowych w Warszawie. Wracał z Warszawy pociągiem i śmierć dopadła go w Gołotczyźnie. Wyrok na oczach pasażerów pociągu został wykonany po odczytaniu go i wypowiedzeniu słów, że zostaje skazany za „zdradę Ojczyzny”. Oczywiście na bezkompromisowość Mieczysława Dziemaszkiewicza wpłynęły na pewno fakty zamordowania mu brata przez żołdaków sowieckich w Ciechanowie , ale nie oznacza to, że motywem jego działań była osobista zemsta. To był żołnierz podziemia , a nie bandyta. Protestuję przeciwko takiemu nazywaniu Roja. To niegodziwe przeinaczanie historii i faktów. Może gdyby nie taka zaciekła walka opozycji o suwerenność Polski , może gdyby nie powstanie Warszawskie bylibyśmy przez kilkadziesiąt lat r kolejną republiką sowiecką a nie niesuwerennym wasalem. Ale to jest różnica. Odnoszę wrażenie, że wiele osób pytluje ile wlezie i bez zastanowienia, zamiast wgłębić się w historię i oceniać jednostkowe wydarzenia na tle historii własnie a nie w oderwaniu od niej. Joanna Iwanicka

    Odpowiedz na ten komentarz
    • ka
      ka 7 sierpnia, 2019, 13:06

      Czy Pani przeczytała tekst? Proszę się odnieść merytorycznie do konkretnych ofiar ( Truszkowski, Kosewski) tam wymienionych.

      Odpowiedz na ten komentarz
    • Lolek
      Lolek 10 marca, 2020, 10:14

      Joanno Iwanicka, Twój wpis jest kłamliwy. Prawo polskie jak i międzynarodowe stanowi jasno, że żołnierz zabijający ludność cywilną przestaje być żołnierzem a staje się zwykłym bandytą. Rój był bandytą i jak bandyta zginął. Tylko tacy jak Ty są zdolni do pochwały morderców. A dołączenie do tego NSZ, organizacji faszystowskiej, która ma na swym sumieniu współpracę z Gestapo i mordowanie własnych członków o innym punkcie widzenia, czyni Twój wpis jeszcze bardziej bezwartościowym. Mam nadzieję, że nie miałaś potomstwa i nie przekazałaś swoich zdegenerowanych genów dalej.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Anonim
        Anonim 3 marca, 2024, 23:34

        UB-ecki podmiocie, bandyci to przyjechali na ruskich czołgach i dostali Polskie nazwiska. Pewnie Twoja rodzina też.

        Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 7 lipca, 2020, 21:06

      Bardzo dobrze Pani napisała. Szanowna autorka tego pożal się Boże artykuliku pełnego kłamstw zapewne wywodzi się z rej drugiej strony barykady.
      Pozdrawiam

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy