Oligarchowie bez Kriworożstali

Oligarchowie bez Kriworożstali

Odbierając zięciowi Kuczmy wielką hutę, nowe władze w Kijowie rozgrzeszają złodziejską prywatyzację Spektakularny sukces Wiktora Juszczenki czy kolejna porażka pomarańczowej rewolucji? Na rozchwianej od politycznych emocji Ukrainie każde wydarzenie może ostatnio mieć rangę symbolu. Tak też rozmaicie odbierali Ukraińcy powtórną sprzedaż największego kombinatu metalurgicznego w tym kraju, Kriworożstali. Transmitowany na żywo w telewizji przetarg wygrała firma Mittal Steel, oferując za 93,02% akcji kombinatu aż 24,2 mld hrywien, czyli ponad 4,8 mld dol. Ukraińskim władzom bardzo zależało na tej sprzedaży. Na sali podczas godzinnego przetargu cały czas byli obecni prezydent Wiktor Juszczenko, premier Jurij Jechanurow i była szefowa rządu Julia Tymoszenko. Dla polityków bowiem, lecz także zwykłych obywateli, Kriworożstal to symbol prywatyzacyjnych oszustw i przekrętów, będących niemal normą w czasach prezydentury Leonida Kuczmy. Kombinat został wówczas sprzedany w dziwnym trybie i z ewidentną stratą dla skarbu państwa zaledwie za około 800 mln dol. (sic!), podczas gdy międzynarodowa grupa LNM (obecnie Mittal Steel – tym razem zwycięzca przetargu) proponowała za hutę 6 mld hrywien, czyli ponad miliard dolarów. Kto zatem kupił – tak wyraźnie taniej – Kriworożstal? Kupcem był Związek Inwestycyjno-Metalurgiczny, własność – uwaga! – zięcia Leonida Kuczmy, Wiktora Pińczuka, oraz Rinata Achmetowa, donieckiego oligarchy, właściciela m.in. klubu piłkarskiego Szachtar Donieck i tamtejszych hut. Od początku nie było przy tym dla nikogo tajemnicą, że wszystko odbyło się wbrew prawu i zasadom przyzwoitości. Tyle że – jak podkreślają często kijowskie gazety – na Ukrainie podczas sprzedaży państwowych firm prywatnym inwestorom, zwłaszcza powiązanym z aparatem władzy, przez całe lata żadna przyzwoitość nie obowiązywała. Kiedy w listopadzie i grudniu 2004 r. na kijowskim Majdanie Niepodległości ekipa Wiktora Juszczenki rozwijała swoją pomarańczową rewolucję, temat Kriworożstali powracał jak bumerang. Juszczenko obiecał wówczas swoim zwolennikom, że kombinat będzie sprywatyzowany ponownie. Mówił nawet wprost: „Jeśli nie odbierzemy Kriworożstali Pińczukowi i jego ludziom, będzie to oznaczało, że na Ukrainie nadal nic się nie zmienia”. Wielkie plany przeglądu całego procesu prywatyzacyjnego szybko jednak przestały być aktualne. Hasła renacjonalizacji ukraińskich kombinatów, sprzedanych ze stratą dla skarbu państwa, trzeba było szybko łagodzić, bo zaniepokoili się nie tylko najbogatsi Ukraińcy, lecz także zachodni kapitał myślący o inwestycjach na terytorium Ukrainy. Dlatego bardzo szybko zarówno prezydent Juszczenko, jak i ówczesna premier, Julia Tymoszenko, ogłosili – trochę wbrew swoim wyborcom, którzy chcieliby zamknąć „złodziei” – że nowa ekipa planuje wygrać walkę z oligarchami, używając mechanizmów prawnych i „dobrowolnych” porozumień, na mocy których ukraińscy magnaci wpłacaliby do skarbu państwa rekompensaty za kupione zbyt tanio fabryki. W wypadku Kriworożstali sytuacja była jednak od początku specyficzna. Co prawda, zwycięzcy pierwszego przetargu, Rinat Achmatow i Wiktor Pińczuk, próbowali się dogadać z nową władzą, obiecując, że „trochę zapłacą”, ale ekipa Juszczenki wiedziała, że wyborcy nie wybaczą autorom pomarańczowej rewolucji, jeśli ta najgłośniejsza ze złodziejskich prywatyzacji jednak nie zostanie unieważniona. I tak się stało. W kwietniu 2005 r. kijowski sąd gospodarczy – na wniosek rządu Julii Tymoszenko – ogłosił, że ubiegłoroczna sprzedaż 93,02% akcji huty Kriworożstal była niezgodna z prawem i nakazał przekazanie akcji koncernu Funduszowi Mienia Państwowego Ukrainy (czyli ukraińskiemu ministerstwu prywatyzacji). Adwokaci Achmetowa i Pińczuka próbowali protestować, ale bez przekonania. Tym bardziej że wokół obu oligarchów zaczęła się zacieśniać pętla oskarżeń o charakterze kryminalnym. Na początku lipca gazeta „Komsomolskaja Prawda w Ukrainie” napisała, że z ustaleń milicji wynika, że najbogatszy człowiek Ukrainy, Rinat Achmetow, brał bezpośredni udział w zamachu na znanego w światku przestępczym Serhija Czernyszewa. Wiceminister spraw wewnętrznych Ukrainy, Hennadij Moskal, ujawnił, że w 1988 r. Achmetow dwukrotnie ranił Czernyszewa w klatkę piersiową strzałami z pistoletu. Achmetowowi oskarżenia nie zrobiły specjalnej krzywdy, ba, nie stawił się nawet na zarządzone przez prokuratorów przesłuchanie, bo od kilku lat zarządza swoim majątkiem na Ukrainie z rezydencji w Monako, ale ciemne chmury nad jego głową zrobiły swoje. Bój o powtórną prywatyzację Kriworożstali praktycznie się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 44/2005

Kategorie: Świat