Onkologiczna ruletka

Uwaga! Jedna trzecia wyników cytologii jest fałszywa. Mamy najgorszą onkologię w Unii Europejskiej, czyli najwięcej zachorowań (120 tys. rocznie) i najmniej wyleczeń. Umiera co druga kobieta chora na raka szyjki macicy. Gorsza sytuacja jest tylko w Bułgarii, Albanii i Mołdawii. Dlaczego? Mówi się, że winni jesteśmy my sami, bo nie dbamy o swoje zdrowie. Nieprawda. Bardzo często kobiety domagają się od lekarzy rodzinnych skierowań na badania profilaktyczne. Nie dostają ich, bo lekarz chce zaoszczędzić, a na płacenie pacjentek nie stać. Jerzy Miller, prezes NFZ, prosi by informacje o takiej odmowie przesyłać bezpośrednio do niego. Grozi, że najłagodniejszą karą będzie zerwanie kontraktu. Inny dramat przezywają kobiety, które na badania się dostały i z radością odebrały wynik, że są zdrowe. Nie wiedzą, że lekarz ginekolog skończył tylko kilkugodzinny kurs cytologii i po prostu źle pobrał materiał lub źle odczytał wynik. – Wiele kobiet nosi w torebkach fałszywy wynik mammografii czy cytologii. Są spokojne, że wszystko jest w porządku, tymczasem one powinny jak najszybciej zacząć się leczyć – mówi dr Janusz Meder, szef Polskiej Unii Onkologii. Ocenia się, że jedna trzecia wyników badań cytologicznych jest fałszywie odczytana. Nie lepiej jest z mammografią. Ocenić skalę złej diagnozy próbował kilka lat temu prof. Marek Pawlicki z krakowskiego Centrum Onkologii. Stwierdził, że ponad 30% kobiet z rakiem piersi właśnie z winy lekarza z dramatycznym opóźnieniem trafiło do jego kliniki. Jeszcze gorzej sytuację opisał Andrzej Staniszewski w „Problemach onkologii w praktyce lekarza rodzinnego”. Jego zdaniem, „62% chorych, u których opóźnienie leczenia zaszło z winy lekarza, zgłaszało objawy typowe dla danego nowotworu, a nie zostały one rozpoznane”. Tak więc, po pierwsze, lekarze rodzinni i ginekolodzy są marnie wyedukowani. Powróćmy do przykładu cytologii. Przeważnie ginekolog pobiera wymaz i sam stawia diagnozę. Ale jeśli próbki trafiają do renomowanego ośrodka, okazuje się, że albo w ogóle nie nadają się do postawienia diagnozy (to w warszawskim Centrum Onkologii stwierdził prof. Marek Nowacki), albo diagnoza jest fałszywa. Tak było w Pomorskiej Akademii Medycznej. Na podstawie tych kontroli onkolodzy oceniają, że co trzecia cytologia została odczytana nieprawidłowo. Podobnie błędnie interpretuje się wyniki mammografii. Sprzęt podlega tylko kontroli sanepidu, nikt nie bada jakości obrazu. Poza tym po Polsce jeżdżą zdezelowane mammobusy, w których wynik też bywa ruletką. Ten horror ma zmienić uchwalony jednogłośnie przez Sejm (tylko Jan Maria Rokita był przeciw!) Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych. Około 200 mln rocznie rząd w ciągu 10 lat musi przeznaczyć właśnie na profilaktykę i szkolenie lekarzy. Określone też zostaną standardy badań. Na polu bitwy pozostaną tylko najlepsze ośrodki. Skończy się makabryczna ruletka. Szkoda, że kobiety, które dziś odebrały fałszywy wynik cytologii, już tego nie dożyją. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 24/2005

Kategorie: Zdrowie