W oparach gazu (ziemnego)

W oparach gazu (ziemnego)

Naszym surowcowym interesom szkodzą od lat antyrosyjskie nastroje cynicznie wykorzystywane przez część polskich polityków Garść tytułów, które w ostatnim tygodniu pojawiły się na łamach czołowych dzienników: „Gaz mocno zdrożeje”, „Spadają zapasy gazu”, „Sięgniemy po strategiczne rezerwy gazu”… Sprawa dostaw gazu ziemnego z Rosji do Europy Zachodniej to od kilku lat jeden z głównych noworocznych tematów. Przedstawiany najczęściej w formie pytań: „Zakręcą kurek Rosjanie? Czy nie zakręcą?”. Na szczęście w 2010 r. nie zakręcą… Po zwycięstwie pomarańczowej rewolucji w Kijowie i objęciu władzy przez prezydenta Wiktora Juszczenkę kwestia wzajemnych rozliczeń za tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę stała się trudnym tematem w stosunkach między oboma państwami. I zagroziła stabilności dostaw tego surowca. Co ciekawe, Polska była bezpieczna. Z syberyjskimi złożami gazu ziemnego łączy nas wybudowany w latach 90. Gazociąg Jamalski, poza tym mamy własne źródła tego surowca. Problemem stała się cena, po której Gazprom gotów był sprzedawać gaz PGNiG. I złożone, delikatnie mówiąc, relacje polskiej spółki z ukraińskimi pośrednikami – jeśli wierzyć mediom – o dość wątpliwej reputacji. Nieoficjalnie wiadomo, że Ukraińcy i Rosjanie z egzotycznymi paszportami sprzedawali nam rosyjski gaz taniej niż Gazprom. Tu i ówdzie pojawiły się podejrzenia, że jest to surowiec kradziony, lecz wątku tego czynniki oficjalne w Kijowie i Warszawie przezornie nie zgłębiały. Bo gaz, o czym świadczy wielka kariera biznesowa Aleksandra Gudzowatego, to wielkie pieniądze. Rodowe srebra, polityczne kalkulacje W przeciwieństwie do rynku ropy naftowej konkurencja na rynku gazowym jest skromniejsza i zależna od czynników politycznych. W wielu państwach, a zwłaszcza na Ukrainie, styk interesów gazowych ze światem polityki okazał się dla niektórych odskocznią do olśniewających karier. Przypomnę: premier Ukrainy Julia Tymoszenko przez prasę zachodnią nazywana była „gazową księżniczką”. Na handlu „błękitnym złotem” dorobiła się ona nie tylko miliardów dolarów, ale też tytułu oligarchy, a nawet na krótko trafiła za kraty. W Polsce, podobnie jak w Rosji, spółka Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo – odpowiednik Gazpromu, toutes proportions gardées – kontrolowana jest przez państwo. Nie jest tajemnicą, że obie te firmy traktowane są przez rządzących jako strategiczne i w związku z tym odpowiednio nasycone funkcjonariuszami kompetentnych organów i służb. Obie też dostarczają poważnych środków do budżetu. W tym sensie interesy handlowe między Moskwą a Warszawą są de facto interesami prowadzonymi przez rządy i mają wymiar polityczny. Białoruś przez lata kupowała rosyjski gaz po wybitnie promocyjnych cenach. Podobnie Ukraina, gdy rządy w Kijowie sprawował prezydent Leonid Kuczma. Wyjątkowo przyjazne relacje między Moskwą a Berlinem czy między Moskwą a Rzymem przełożyły się na ścisłe związki biznesowe między Gazpromem a jego niemieckimi (E.ON Ruhrgas) i włoskimi (ENI) partnerami. Ponieważ bliskie związki naszego kraju z Moskwą zastąpiły chłód i rezerwa, odbiło się to na naszych kieszeniach. Za rosyjski gaz płacimy więcej, niż moglibyśmy płacić, gdyby owe relacje były cieplejsze. Korzystniej też wyglądałby nasz bilans handlowy w relacjach z Moskwą. Mimo że w ostatnich latach obroty między naszymi krajami systematycznie rosły, bez wątpienia potencjał zwłaszcza polskiej gospodarki pozostał niewykorzystany. Dodatkowo na skutek pogorszenia się wzajemnych relacji politycznych, zwłaszcza w latach 2004-2007, Polska w ocenie Kremla przestała także być krajem istotnym w relacjach z Zachodem. To, czego nie można było załatwić z Warszawą, załatwiono w Waszyngtonie, Brukseli, Berlinie czy Rzymie… Donald Tusk i Platforma Obywatelska obejmując władzę w 2007 r., dostrzegali anachroniczność postawy Prawa i Sprawiedliwości, które z rusofobii uczyniło jeden ze swych znaków firmowych. Poważnie myślano o poprawie relacji z Moskwą, lecz obawiano się ataków braci Kaczyńskich i oskarżeń o zdradę narodowych interesów. Głównym osiągnięciem tej polityki były wizyta i przemówienie premiera Władimira Putina 1 września 2009 r. na Westerplatte. Dobry wstęp do rozmów gazowych, które czekały oba kraje. Przy gazowym stoliku W grudniu 2009 r. i na początku stycznia br., w cieniu afery hazardowej i innych przykrych dla gabinetu Donalda Tuska wydarzeń, toczyły się intensywne rozmowy z udziałem wicepremiera Waldemara Pawlaka oraz przedstawicieli Gazpromu i PGNiG o zwiększeniu dostaw gazu do Polski. Negocjowano aneks do kontraktu jamalskiego. Polska zabiegała o zwiększenie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2010, 2010

Kategorie: Kraj