Najbardziej prawdopodobny wariant optymistyczny to Oscar za reżyserię „Pianisty” – twierdzi Krzysztof Wojciechowski, promotor polskiego kina w Hollywood Dystrybutor Oscarów ma barokową nazwę i tajny skład. Academy of Motion Pictures Arts and Sciences liczy 5816 członków. Ich lista jest jedną z lepiej strzeżonych tajemnic w Ameryce. Prośby o jej ujawnienie kwitowane są nieodmiennie odpowiedzią, że „Akademia pragnie zachować prywatność”. „Prywatne grono” chce natomiast, aby owoc jego pracy, czyli galę rozdania Oscarów 23 marca br. oglądało na ekranach półtora miliarda osób. W tym roku ze szczególnymi fajerwerkami z okazji jubileuszu 75-lecia. – Misterium buduje tajemnicę, a ta umacnia władzę – twierdzi Arno Lipsky, który wie o Hollywood wszystko i którego zresztą podejrzewam o członkostwo w „oscarowej masonerii”. – Czy chciałbyś naprawdę wiedzieć, że Oscary rozdają obok reżyserów, scenografów, producentów, pisarzy i aktorów także fryzjerzy, kierowcy limuzyn, sprzedawcy broni, hurtownicy ananasów, rzeźnicy albo deratyzatorzy hollywoodzkich rezydencji? Zapewniam cię, to bardzo skonsolidowana kompozycja, pragnąca spokojnego rozstawiania figur na szachownicy światowego kina. Spokój jest najważniejszy… Geografia kina Geografię tegorocznych nominacji wyznaczają Chicago i Nowy Jork. Pierwsze miasto za sprawą ekranizacji słynnego musicalu Boba Fosse’a „Chicago” w wykonaniu Roba Marshalla. Drugie – z powodu „Gangów Nowego Jorku” Martina Scorsese. Oba filmy dostały 23 nominacje. „Chicago” aż 13, co wyrównuje rekord oscarowy za film musicalowy należący do „Mary Poppins” (1964 r.) i tylko o jedno wskazanie ustępuje rekordzistom: „Wszystko o Ewie” i „Titanicowi”. „Chicago” to wesoły obraz wymiaru sprawiedliwości chicagowskiej, gdzie sprytny adwokat (Richard Gere) uwalnia od skazania za zabójstwo swoich partnerów dwie nocne tancerki (Renéee Zellweger i Catherine Zeta-Jones), a rzecz dzieje się w latach 30. ubiegłego stulecia. Natomiast „Gangi Nowego Jorku” to XIX-wieczna, męska i brutalna opowieść o tym, jak o panowanie w Nowym Jorku walczą gangi irlandzkich emigrantów, z koncertem gry Daniela Day-Lewisa. Oba filmy pokazują amerykańską rzeczywistość, która staje się z czasem chętnie opowiadaną bajką o tym, jak można być zarazem i złym, i dobrym. Dwie nominacje oscarowe sięgają do zupełnie innych obszarów filmowych. Pierwszą jest fantastyczna opowieść „Władca pierścieni. Dwie wieże” Michaela Hortona. Drugą – epopeja wojenna „Pianista” Romana Polańskiego o miałkości stereotypów w postrzeganiu dobra i zła w dziejach holokaustu. Jednak te dwa obszary geograficzne mogą się okazać dla akademii mniej ważne. Podobnie jak kobiecy tryptyk historyczny „Godziny” („The Hours”) Petera Boyle z Nicole Kidman w roli pisarki Virginii Woolf, niemogącej uporać się z przemijaniem i sensem życia. Należy pamiętać, że jest to Akademia… amerykańska, która w obecnej kryzysowej sytuacji związanej z zagrożeniem terrorystycznym i wojenną opcją porządkowania świata może „patriotycznie” postawić na sentymenty chicagowsko-nowojorskie. Prawdziwym triumfatorem oscarowych eliminacji jest bez cienia wątpliwości wytwórnia Miramax pozostająca częścią Walt Disney’s Studios. Ma z nią związek aż 45 tegorocznych nominacji. Trzy z pięciu nominowanych produkcji w kategorii najlepszego filmu są dziełem Miramax: „Chicago”, „Gangi Nowego Jorku” i „Godziny” (wspólnie z Paramountem). Trzy nominacje za reżyserię: Rob Marshall, Martin Scorsese oraz Stephen Daldry. Dwa za pierwszoplanową rolę męską: Daniel Day-Lewis i Michael Caine. Trzy za główną rolę kobiecą: Renée Zellweger, Nicole Kidman i Salma Hayek. Jest to osobisty sukces braci Boba i Harveya Weinsteinów współrządzących firmą w sposób reżimowy, ale z ogromną skutecznością. I pomyśleć, że jeszcze niedawno była to mała wytwórnia niezależna, taki „kaprys Disneya” Dookoła… Polańskiego Krzysztof Wojciechowski, promotor polskiego kina w Hollywood, właściciel CW Entertainment, komentuje nominacje dla filmu Polańskiego: – Siedem nominacji dla „Pianisty” to wynik lepiej niż dobry, zważywszy na cały towarzyszący mu bagaż, czyli wiszący nad Romanem nakaz aresztowania czy też eksponowanie afery Rywina w kontekście jego współudziału w produkcji filmu. Trzeba też pamiętać, że Hollywood to nie jest miejsce… propolskie. Jednak bardzo chciałbym, aby „Pianista” okazał się czarnym koniem. Najbardziej prawdopodobny wariant optymistyczny to Oscar za reżyserię. Nie ma raczej szans Adrien Brody w kategorii aktora pierwszoplanowego. Już bardziej Paweł Edelman za zdjęcia.
Tagi:
Waldemar Piasecki









