Życzyłbym sobie, żeby ludzie odważyli się wyjść z tej patriarchalnej szafy, z tej polskiej nory, i powiedzieli głośno, kim są naprawdę Arkadiusz Jakubik – aktor, założyciel i lider zespołu Dr Misio, możemy właśnie go oglądać w filmie „Czarna owca” Posłużę się tytułem nowego filmu Alka Pietrzaka i zapytam, czy czuł się pan kiedykolwiek czarną owcą? – Niejednokrotnie. Takie pierwsze doświadczenie bycia czarną owcą pamiętam oczywiście ze szkoły podstawowej, kiedy zagrałem w filmie „Okrągły tydzień”. Cała szkoła w moich rodzinnych Strzelcach Opolskich poszła na premierę do kina Pionier. Jak koleżanki i koledzy zobaczyli mnie na ekranie nagusieńkiego, jak mnie Pan Bóg stworzył, no to faktycznie stałem się czarną owcą, z której wszyscy się naśmiewali. A potem, jak już byłem starszy, to określenie zaczęło mi się kojarzyć bardziej z rodzajem niskiej samooceny i towarzyszyło mi z powodu różnych moich niedoskonałości. Proszę sobie wyobrazić, że gdy zdawałem do szkoły teatralnej, to byłem jąkałą i sepleniłem. I wtedy byłem czarną owcą dykcji wydziału aktorskiego. Mógłbym takich przykładów podać jeszcze wiele, bo jakoś cały czas przekładam to określenie na swoje doświadczenia. Kojarzy mi się ono też z istotnym dzisiaj tematem wykluczenia. Jak sobie z tym byciem czarną owcą radzić? – Nie ma na to jednej sprawdzonej receptury. Najtrudniejszą rzeczą, jaką mamy do zrobienia, jest pogodzenie się z samym sobą, zaakceptowanie tego, jak jesteśmy skonstruowani – ze wszystkim zaletami, ale i wadami tej konstrukcji. To chyba jedyna droga, żeby przestać być tą czarną owcą. Pana metoda pracy polega na tym, żeby to, co znajdzie się w scenariuszu, przefiltrować przez samego siebie. Widzi pan punkty styczne między sobą a bohaterem? To Arek, lat ponad 50, ojciec młodego youtubera, człowiek bez pracy, w dole i kryzysie wieku średniego. – Mam nadzieję, że kryzys wieku średniego mam już za sobą, a kilkuletni brak pracy też kiedyś przerabiałem. W tym momencie na pewno łączy nas to, że też jestem ojcem. Bliska jest mi ta różnica pokoleniowa pokazana w filmie. Sam generalnie, jako Arek Jakubik, jestem osobnikiem raczej analogowym. Nie do końca rozumiem, nie do końca akceptuję i nie do końca jestem zainteresowany światem internetu i mediów społecznościowych. Zdarza mi się wrzucić jakieś zdjęcie na Facebooka, Instagrama nie mam. I proszę sobie teraz wyobrazić, że mój syn oświadczył mi pewnego dnia, że chce zdawać na informatykę, co zresztą mu się udało. I potem nasze rozmowy o jego studiowaniu, o tych całych całkach i różniczkach, to były mniej więcej rozmowy mojego bohatera z filmowym synem youtuberem, gdzie stary kompletnie nie rozumie, czym on się zajmuje. A gdyby tak pana synowie chcieli zostać youtuberami? Albo aktorami? – Wbrew pozorom jestem raczej twardo stąpającym po ziemi facetem. Dla mnie od zawsze najważniejszym zadaniem każdego faceta było zabezpieczenie godziwego życia swojej rodzinie i wykształcenie dzieci. Wszystkie artystyczne czy inne ambicje zawsze odkładam sobie na drugi plan. Gdyby więc synowie nagle oznajmili, że chcą być youtuberami czy aktorami, pewnie powiedziałbym im, że nie są to najlepsze pomysły na przyszłość. Pamiętam jak synkowie, w trzeciej, może czwartej klasie podstawówki, zaczęli się rozglądać za kółkami zainteresowań. Powiedziałem im wtedy: „Panowie, będę was woził na wszystko. Na piłkę, na łucznictwo, nawet na balet zawiozę. Ale jeśli któryś mi powie, że chce chodzić na kółko teatralne, to przywiążę do kaloryfera i z domu nie wypuszczę!”. Niech pan to rozwinie. – Za dużo jest niewiadomych w zawodzie aktora. Trzeba mieć to szczęście i spotkać w odpowiedniej czasoprzestrzeni kogoś, kto wyciągnie do nas pomocną dłoń i nam zaufa. A jeśli takiego spotkania zabraknie, może być problem. Talent, pracowitość, konsekwencja i upór to jedno. Ale to szczęście, fart są nieodzowne w tym zawodzie. Zamykając jednak wątek synów, puenta jest taka, że starszy najpierw zdał na scenariopisarstwo do Łodzi, a potem na reżyserię i jest teraz na trzecim roku. Młodszy, który zdał na informatykę, po pół roku przyszedł do mnie i powiedział, że jednak chce zdawać do szkoły teatralnej. I jest na drugim roku aktorstwa. Widzi pan, tak to jest z tymi ojcowskimi oczekiwaniami. Głównym tematem „Czarnej owcy” jest dojrzewanie do odpowiedzialności – do roli ojca, głowy rodziny albo po prostu do życia. Jak to dojrzewanie u pana przebiegało? – Faktycznie byłem kiedyś w dosyć










