Prezydent Izraela podejrzany o machinacje finansowe. Czy ustąpi ze stanowiska?
„To Watergate Bliskiego Wschodu”, piszą izraelskie media. Oto po raz pierwszy w dziejach państwa żydowskiego policja wszczęła dochodzenie przeciwko urzędującemu prezydentowi. 76-letni Ezer Weizman przyjął podobno w latach 1988-92 od szwajcarskiego milionera, Edouarda Saroussi, około 453 tys. dolarów. Pieniądze były wypłacane w miesięcznych ratach. Znacznej części tej kwoty Weizman zapomniał jakoby opodatkować.
Wielu polityków domagało się, aby prezydent podał się do dymisji lub wziął urlop do czasu zakończenia śledztwa. Jeszcze w niedzielę, 23 stycznia, Weizman zapowiedział, w przemówieniu telewizyjnym, że nie uczyni tego, gdyż jest niewinny. Jednak już w dwa dni później Weizman zawiesił wykonywanie niektórych swych obowiązków. Prezydent, który pełni w Izraelu przede wszystkim funkcje reprezentacyjne, nie będzie ułaskawiał skazańców ani przyjmował przysięgi od sędziów, dopóki śledztwo w jego sprawie nie dobiegnie końca. Sytuacja Weizmana jest coraz trudniejsza. Jego popularność szybko maleje. Już co drugi Izraelczyk uważa, że prezydent, ongiś
dzielny pilot wojskowy
i bohater trzech wojen, powinien złożyć swój urząd. Niektóre dzienniki napisały, że Weizman padł ofiarą zemsty ze strony zorganizowanych struktur przestępczych. Prezydent bowiem odmówił ułaskawienia pewnego związanego z mafią i oskarżonego o podżeganie do zabójstwa milionera. Wkrótce potem z biura adwokata prezydenta zniknęły dokumenty, świadczące o wypłatach, jakie na rzecz Weizmana poczynił Saroussi. Gdyby nie ta kradzież, nie doszłoby do skandalu. Dokumenty podrzucono odpowiedniej osobie – niezależnemu dziennikarzowi, Joawowi Icchakowi, zajmującemu się tropieniem afer finansowych z udziałem polityków najwyższego szczebla. Zachwycony Icchak usiłował zainteresować tą sprawą media, jednak przez miesiąc wszystkie gazety solidarnie wykluczały możliwość publikacji. Nikt nie chciał wprawiać w zakłopotanie kochanego przez naród prezydenta. W końcu 30 grudnia 1999 r. uparty Icchak zorganizował konferencję prasową. Lawina oskarżeń ruszyła i nie udało się jej zatrzymać. Dociekliwy reporter występuje odtąd prawie codziennie na konferencjach prasowych i w programach telewizyjnych, wysuwając pod adresem prezydenta wciąż nowe zarzuty. Według dziennikarza, Weizman otrzymywał pieniądze od szwajcarskiego milionera nie tylko w latach 1988-92, gdy był ministrem i deputowanym do Knesetu, ale także w 1993 roku i później, gdy sprawował już najwyższy urząd w państwie.
Joaw Icchak twierdzi, że w aferze maczała palce również żona Weizmana, która jakoby przelała pieniądze z konta powierniczego na prywatne, oraz córka prezydenta, Michał, która rzekomo umieściła na swym prywatnym koncie 113 tysięcy dolarów.
Adwokaci prezydenta dementują te wszystkie oskarżenia. Ezer Weizman twierdzi, że istotnie przyjął od Edouarda Saroussi około 200 tys. dolarów, które jednak zgodnie z prawem opodatkował. O części darowizny nie poinformował fiskusa, jednak uważa, że nie był do tego zobowiązany – otrzymał przecież prezent od osoby prywatnej. Edouard Saroussi, bliski przyjaciel i sponsor Weizmana, to tajemniczy multimilioner pochodzenia żydowskiego, mieszkający na stałe pod Genewą i prowadzący w Ameryce Południowej, w Europie i na Bliskim Wschodzie nie do końca jasne interesy. Fama głosi, ze kiedy słynny terrorysta “Carlos” usiłował zabić Edouarda Saroussi. Weizman udaremnił ten zamach. Wdzięczny za uratowanie życia multimilioner postanowił wspomagać finansowo izraelskiego polityka. Istnieje jednak także wersja bardziej prozaiczna. Podobno Weizman i Saroussi prowadzili wspólnie rozległe interesy, organizując m.in. sprzedaż broni do Iranu. Czy więc milioner po prostu korumpował wpływowego izraelskiego polityka? Adwokat prezydenta, Jakob Weinrot, zdecydowanie dementuje te informacje. Według innych źródeł, Weizman i Saroussi istotnie dokonywali wspólnie jakichś transakcji, ale tylko w czasie, gdy przyszły prezydent państwa żydowskiego nie piastował żadnych stanowisk i był człowiekiem prywatnym.
Saroussi nie złoży w Izraelu żadnych wyjaśnień. Z uwagi na szacunek wobec głowy państwa dochodzenie początkowo prowadzono powoli. Multimilioner zdążył więc opuścić swą willę w Kfar Szmariahu pod Tel Awiwem i odlecieć do Genewy.
Prasa izraelska zastanawia się, po co Weizmanowi potrzebne były tak ogromne kwoty. Niewykluczone, że polityk wydal te pieniądze na leczenie swego syna, Saula, który w 1970 roku jako żołnierz został ciężko ranny w głowę i nigdy nie wrócił do zdrowia. Saul zginął w 1991 roku w wypadku samochodowym.
Ezer Weizman jest ostatnim z “ojców, założycieli Izraela”, pozostającym jeszcze na politycznej scenie. Jego wuj, Chaim Weizman, był pierwszym prezydentem państwa żydowskiego. W polityce przyszły prezydent związał się z prawicowymi blokiem Likud, lecz pozostał człowiekiem z zasadami. W 1981 roku z powodu różnicy zdań ustąpił z gabinetu Menachema Begina, chociaż był typowany na jego następcę i chociaż wiadomo było, że czas Begina dobiega już kresu. W polityce zagranicznej Ezer Weizman początkowo uchodził za “jastrzębia”. Oznajmiał: “Nie oddamy ani skrawka świętej żydowskiej ziemi”. Później jednak stał się “gołębiem”, głoszącym konieczność pojednania z arabskimi sąsiadami. Uczestniczył w zawarciu historycznego traktatu z Egiptem w Camp David i spotykał się z Jaserem Arafatem w czasach, gdy było to jeszcze zabronione. Niedawno wezwał do zawarcia pokoju z Syrią nawet za cenę zwrptu wzgórz Golan. Wywołało to krytykę ze strony partii politycznych, w Izraelu bowiem prezydent nie powinien mieszać się do rządzenia. Ezer Weizman marzy o stworzeniu przez Izrael i sąsiednie kraje arabskie związku przyjaznych państw na wzór Unii Europejskiej. Jako popularny polityk i kandydat niezależny został wybrany w 1993 roku przez Kneset na prezydenta. Obecnie sprawuje drugą kadencję, która kończy się w 2003 r. Jako głowa państwa Weizman zasłynął ze swego niekonwencjonalnego sposobu bycia i ostrego języka. Potrafił złożyć niezapowiedzianą wizytę w Egipcie i niespodziewanie odwołać oficjalne spotkanie międzypaństwowe.
Obrażał żydowskich osadników
na ziemiach okupowanych, homoseksualistów, których, w sposób politycznie niepoprawny, nazwał “wybrykiem natury”, czy też amerykańskich sojuszników, mówiąc: “Musimy się strzec przed inwazją McDonalda i Madonny”. Niemieckim Żydom poradził, by “spakowali tobołki, porzucili ziemię morderców i wyjechali do Izraela”. Poprzedniego premiera Beniamina Netanjahu traktował w sposób daleki od bezstronności, stwierdzając: „Ten człowiek szkodzi krajowi”. Społeczeństwo wybaczało prezydentowi te ekstrawagancje, czy, jak to się w Izraelu mówi “strzelanie z biodra”. Ezer Weizman był bowiem bohaterem i uchodził za symbol zadziornego i nieustępliwego charakteru narodowego Izraelczyków Czy jednak obywatele wybaczą mu także skandal finansowy?
Ezer Weizman nie musi obawiać się, że zostanie złożony z urzędu. “Impeachment” prezydenta wymaga zgody co najmniej 90 deputowanych w 120-osóbowym Knesecie. Dotychczas tylko 40 parlamentarzystów zamierza poprzeć wniosek w tej sprawie. Ale Weizman, sędziwy wojownik, zmęczony jest nieustanną nagonką i oskarżeniami w mediach, które z nutą histerii informują o całej sprawie, najwidoczniej znudzone opisywaniem nieustannych sporów z Palestyńczykami. Być może prezydent dobrowolnie wycofa się więc ze ostatniej bitwy. Małżonka Weizmana, Reuma, zwierzyła się przyjaciółce i sąsiadce, Einat Nevo: “Wiesz, Ezer stracił cały swój zapał. Myślę, wkrótce poda się do dymisji”.
Premier Barak w opałach
Ogromne kłopoty ma także premier Izraela, Ehud Barak. Prokuratura generalna Izraela wszczęła śledztwo przeciw jego partii w sprawie nadużyć finansowych, popełnionych podczas kampanii wyborczej Według Kontrolera Państwowego (będącego odpowiednikiem naszego NIK-u) Eliezera Golaberga, sojusz wyborczy Baraka „Jeden Izrael” zbierał w USA fundusze rzekomo dla fundacji dobroczynnych. Pieniądze te trafiały jednak do partyjnej kasy Jedną z tych 'organizacji charytatywnych” była Camilia, mająca walczyć z biedą i wspierać edukację w państwie żydowskim. Zebrane przez nią środki zasiliły jednak tajemnicze Zrzeszenie na rzecz Popierania Kierowcom Taksówek które produkowało plakaty oraz znaczki do przypinania z hasłami partii Baraka. Fundacją Camiila kierował Icchak Herzog, adwokat będący obecnie sekretarzem w gabinecie premiera. Wiadomo też, że wykorzystywano w ten sposób również organizacje charytatywne w Kanadzie. Po wygraniu wyborów część zbierających nielegalne subwencje fundacji działacze partyjni po prostu rozwiązali Kontroler Goldberg uznał, że sojusz 'Jeden Izrael” uzyskał w sposób niezgodny z prawem co najmniej 1.2 mln dolarów. Kontroler Państwowy natychmiast skazał to ugrupowanie na grzywnę w wysokości 3,2 mln dolarów. Eliezer Goldberg opublikował również bezprecedensowy w dziejach państwa żydowskiego raport oskarżając „Jeden Izrael” o korzystanie z pomocy ponad 20 fundacji, „których działalność w ordynarny sposób mija się z prawem”. W godzinę później radca prawny rządu Izraela. Eliakim Rubinstein, wszczął dochodzenie przeciwko działaczom partyjnym, podejrzanym o popełnianie oszustw i nadużyć w tym również przeciwko funkcjonariuszom pozostającej w opozycji prawicowej partii Likud, która również została skazana na grzywnę w wysokości 120 tys. dolarów. Sam premier. Ehud Barak, tłumaczy się, że nie wiedział o machinacjach w swojej partii. Kontroler Państwowy nie znalazł żadnych dowodów przeczących temu twierdzeniu, jednak uważa, ze szef rządu zawinił, ponieważ dopuścił aby w jego ugrupowaniu doszło do sprzecznych z prawem poczynań.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy