Coraz częściej przełomowe odkrycia naukowe okazują się rezultatem bezwstydnych zmyśleń W pracowniach i laboratoriach trwa absurdalny wyścig o odkrycia mogące stać się medialną sensacją. W bezlitosnej walce o sukces, pieniądze i sławę niektórzy badacze bez skrupułów manipulują danymi. Światem nauki wstrząsają kolejne skandale. 31 października renomowany amerykański magazyn „Science” zdecydował się na bezprecedensowy krok. Wycofał jednocześnie aż osiem artykułów naukowych, których współautorem jest Jan Hendrik Schön, niemiecki fizyk do końca września pracujący w słynnych Bell Laboratories w Murray Hills (New Jersey). Dyrektorzy Bell Labs usiłują unieważnić sześć patentów, które uzyskali na podstawie domniemanych epokowych odkryć dokonanych przez Schöna. Szacowne brytyjskie pismo „Nature” zamierza wycofać pięć publikacji, pod którymi widnieje podpis tego naukowca. 32-letni Hendrik Schön uważany był za cudotwórcę fizyki, czarodzieja nanotechnologii, pewnego kandydata do Nagrody Nobla i człowieka o magicznych rękach. W ciągu kilku dni z powodzeniem przeprowadzał eksperymenty, nad którymi znacznie bardziej doświadczeni badacze daremnie pracowali przez całe życie. W czasie zaledwie dwóch lat opublikował 80 artykułów – więcej niż inni podczas całej swej kariery. Schön „wynalazł” jakoby pierwszy organiczny laser, organiczny materiał przewodzący w temperaturze minus 156 stopni prąd elektryczny bez oporu czy tranzystor składający się z tylko jednej organicznej molekuły, mający takie same właściwości jak normalny tranzystor. „Czegoś takiego fizycy szukali od dziesięcioleci. To tak jakby powiedzieć, że rower na kwadratowych kołach jest równie dobry jak na kołach okrągłych”, mówi prof. Ernst Bucher z Instytutu Fizyki w Konstancji, w którym studiował Hendrik Schön. Tego ostatniego media uznały za pioniera rewolucji nanotechnologicznej. „Te osiągnięcia posunęły miniaturyzację elektroniki do jej ostatecznych granic”, stwierdził dumnie wiceprzewodniczący Bell Labs, Federico Capasso. Hendrik Schön miał zostać najmłodszym dyrektorem w dziejach niemieckiego Instytutu Maxa Plancka. Nie obejmie tego stanowiska, ale przypadnie mu w udziale inny rekord. Domniemany gwiazdor Bell Labs okazał się największym fałszerzem w historii fizyki. Tak naprawdę Schön był przeciętnie uzdolnionym badaczem – w Niemczech nie zdołał nawet zrobić doktoratu. Swe „rewelacyjne” osiągnięcia zawdzięczał perfidnemu fałszowaniu danych. Przez długie miesiące pozostawał bezkarny. Nikt nie zwrócił uwagi, że napięcie, które jakoby stosował w swych doświadczeniach, doprowadziłoby natychmiast do zniszczenia całej skomplikowanej aparatury. W końcu nanofizyk rozzuchwalił się do tego stopnia, że zaczął ilustrować artykuły dotyczące całkowicie odmiennych eksperymentów – publikowane w „Science” i „Nature” – tymi samymi wykresami. Kiedy wreszcie zwrócono uwagę na te machinacje, Schön tłumaczył się, że pomylił rysunki, ale było już za późno. Niezależna komisja powołana przez Bell Labs doszła do wniosku, że na 24 artykuły podpisane przez Schöna 16 zawierało manipulowane informacje. Być może, fałszerstw było więcej, ale „genialny” fizyk zniszczył dowody swych poczynań, usuwając dane z twardego dysku komputera. Zdemaskowany „baron Münchausen z laboratorium” został zwolniony w trybie natychmiastowym. Na pożegnanie przełożeni z Bell Labs dali mu adres psychologa, u którego powinien poszukać pomocy. Media określiły ten niewyobrażalny skandal mianem „11 września fizyki”. Zaufanie inwestorów spadło. Obecnie wiadomo, że jeśli „rewolucja nanotechnologiczna” rzeczywiście nastąpi, stanie się to znacznie później, niż szumnie zapowiadano. Ostrej krytyce poddany został system kontroli. Przez długie miesiące ani wydawcy renomowanych magazynów naukowych stosujących niezwykle ostre kryteria selekcji, ani współautorzy Schöna (było ich aż 20!) niczego przecież nie zauważyli. Domniemany geniusz zdobył zaufanie kolegów, ponieważ wspomagał go wybitny austriacki fizyk, Bertram Batlogg, który na licznych konferencjach naukowych w wielu krajach propagował „epokowe odkrycia” swego młodego podopiecznego. Batlogg, zamiast osobiście sprawdzić niewiarygodne wprost eksperymenty Schöna w laboratorium, brał wszystko za dobrą monetę i poprawiał jego artykuły dosłownie na kolanie, podczas podróży samolotami. Pewne jest, że skandal z Bell Labs jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. „Schön zdradził się poprzez prymitywne fałszerstwa, które mógłby wykryć nawet uczeń szkoły podstawowej. Ci, którzy postępują nieco zręczniej, często nie zostają przyłapani”, mówi austriacki prof. Gerhard Frölich, zajmujący się etyką nauki
Tagi:
Marek Karolkiewicz









