„Otcze nasz” za Iwana Pawła

„Otcze nasz” za Iwana Pawła

Przed wizytą papieża Lwów przypomina sobie czasy świetności KORESPONDENCJA ZE LWOWA – Zanim papież pobłogosławi lwowian, lwowianie już błogosławią papieża. Za zarobek i pracę dla wielu – mówi pani Lidia z Łyczakowa, z zawodu księgarz. – Księgarstwo teraz u nas nieaktualne, więc wzięłam się za handel na bazarze – zwierza się 40-letnia, obrotna lwowianka, wynajmująca wszystkie pokoje w swym piętrowym, drewnianym domku przy ulicy Gabrieli Zapolskiej pielgrzymom z Polski, którzy przyjadą „na papieża”. – Po 50 hrywien od osoby za dwie noce – liczy pani Lidia – to będzie w sumie więcej, niż udało mi się zarobić przez ostatnie trzy miesiące. Na trzy tygodnie przed zapowiedzianą wizytą Ojca Świętego nie było już u lwowskich Polaków ani jednego wolnego miejsca – wszystko zarezerwowano. Z drugiej strony granicy, z Przemyśla i nawet dalszych okolic, przyjeżdżają całymi rodzinami. Lwowska kuria metropolitalna Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego, który jest największym Kościołem zachodniej części Ukrainy, przewiduje, że do miasta przybędzie w czasie wizyty papieża pół miliona wiernych, a we mszy papieskiej na ogromnym hipodromie weźmie udział ponad milion. Wobec trudnej sytuacji materialnej znacznej części mieszkańców księża nie wymagają od nich, aby przyjmowali pielgrzymów bezpłatnie. Wszyscy pracują dla papieża Wokół wizyty papieża w mieście nękanym bezrobociem, podobnie jak cała Ukraina, powstał okolicznościowy „przemysł”. W jeszcze nie sprywatyzowanej fabryce włókienniczej naprędce powstawiano powybijane szyby, odkurzono maszyny i kobiety szyją chusteczki z podobizną „Iwana Pawła II”. Koniunktura uśmiechnęła się i do mieszkających na dalekich przedmieściach. Jak ktoś ma domek z podwórkiem, będzie organizował parking, bo ludzie boją się zostawiać na ulicy pojazdy bez opieki. Władze już zapowiedziały, że od 20 czerwca, tj. na pięć dni przed wylądowaniem tutaj samolotu papieskiego, Lwów zostanie zamknięty dla samochodów prywatnych. Również autobusy z pielgrzymami będą parkowały przed rogatkami. Wołodia Zacharczenko jest prawosławny. Przez 10 lat pływał jako spawacz okrętowy we flocie rybackiej na Oceanie Spokojnym. Teraz pracuje przy montażu ołtarza przed nowo zbudowaną, lśniącą złotymi kopułami cerkwią greckokatolicką Narodzenia NMP na lwowskim Sychowie, 200-tysięcznym blokowisku, gdzie Jan Paweł II spotka się 26 czerwca z młodzieżą. Wołodia jest zadowolony, że może pracować „dla tak sławnego człowieka jak rzymski papież”. Jest specjalistą, dzisiaj wypracował 40 hrywien – siedem i pół dolara, podczas gdy ludzie uważają już 250 hrywien miesięcznie za bardzo dobre wynagrodzenie. – A przecież tylu starszych ludzi pracuje na Ukrainie w ogóle bez wynagrodzenia, tylko po to, żeby mieć ciągłość pracy do emerytury – mówi Wołodia. Kamieniarze, którzy na 20 dni przed wizytą papieża zaczynali układać z różowego granitu chodnik, po którym Jan Paweł II przejdzie ze swej rezydencji do soboru św. Jura, dostają po 10 hrywien na dzień. Cieszą się, że mają pracę. Plac przed soborem jest rozkopany, sobór i pałacyk metropolitalny, w którym ma nocować papież – całe w rusztowaniach. Co stanie się za parę miesięcy z kładzioną na mokre jeszcze tynki, świeżą pozłotą? Pytam z niedowierzaniem, czy zdążą na przyjazd gościa. Stary tynkarz ze Lwowa śmieje się i odpowiada łamaną polszczyzną: – Obliczylimy dużo dobrze, aby i skończyli na czas, i pracy dla nas starczyło do samego przyjazdu Papy Rimskiego. Miasto ożyło Wjazd do Lwowa od strony polskiej granicy w Medyce i Gródka Jagiellońskiego nie zapowiada odrodzenia, jakie przechodzi od kilku lat Stare Miasto. Na ulicy Horodockiej – dawnej Gródeckiej – mordercze wyboje: zachowała się tu kostka nie naprawiana chyba, odkąd przez miasto przejeżdżały we wrześniu 1939 r. czołgi z czerwoną gwiazdą. Na Starym Mieście wita nas biało-różowa fasada odnowionego z wiedeńskim sznytem hotelu George, zbudowanego za czasów austro-węgierskiej świetności stolicy Galicji. Przypominają o niej odrestaurowane barokowe i secesyjne fasady lwowskich kamienic, słynna Korniaktowska, Doktorowska, Pałac Lubomirskich i wiele innych. Miasto skorzystało z funduszów UNESCO, a przed wizytą papieża rząd i władze miejskie wyasygnowały specjalne środki, pokrywające koszty większości przygotowań: kościoły i inne obiekty sakralne, z wyjątkiem nowo budowanych, są tutaj nadal własnością państwową. Popołudniami życie Lwowa koncentruje się na szerokim bulwarze między zbudowanym na przełomie XIX

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 25/2001

Kategorie: Świat