Palestyńczycy stawiają na przetrwanie

Palestyńczycy stawiają na przetrwanie

Nie chcemy, aby sprawa palestyńska była wykorzystywana przez terrorystów Rozmowa z Abu Nabilem Abuznaidem, profesorem Uniwersytetu Palestyńskiego w Hebronie, doradcą Jasira Arafata ds. polityki zagranicznej – Jak skomentowałby pan twierdzenie, że konflikt bliskowschodni jest źródłem terroryzmu na świecie? – Wierzę, że niesprawiedliwość, gdziekolwiek ma miejsce, zagraża sprawiedliwości na całym świecie. Sprawa palestyńska to punkt zapalny świata. Badania światowej opinii publicznej przeprowadzone w grudniu ub.r. przez instytuty naukowe USA wykazały, iż 74% ludzi na świecie uważa, że jeżeli zostanie rozwiązana kwestia palestyńska, zmniejszą się przemoc i terroryzm. Taki sam odsetek badanych uważa, że Amerykanie powinni wywrzeć na Izrael presję i wymusić zgodę na stworzenie państwa palestyńskiego. Nie można stosować tych wszystkich form ucisku i okupacji, a jednocześnie spodziewać się, że w rejonie będzie spokój. – Sprawa palestyńska wykorzystywana jest przez polityków do różnych celów. – Przemoc tak skoncentrowana, jak ta, która wymierzona jest przeciwko Palestyńczykom, może rozlać się na inne regiony. Niestety, sprawą palestyńską posłużył się także Saddam Husajn, aby uzasadnić swą agresję na Kuwejt. Tego argumentu użył również bin Laden. Nie chcemy, aby nasza sprawa była używana przez grupy terrorystyczne. Sami walczymy o swoje prawa i niepodległość. Sprawa palestyńska jest bardzo ważna dla całego świata. Także dla USA. Przecież od lat 40. konflikt izraelsko-palestyński jest jednym z najważniejszych tematów w amerykańskich kampaniach wyborczych. – Jak ocenia pan skutki ekonomiczne intifady rozpoczętej we wrześniu 2000 r.? – Straty materialne szacujemy na 6 mld dol., to jest dwukrotnie więcej niż wszystkie dotacje, jakie otrzymaliśmy jako pomoc zagraniczną w ciągu ostatnich ośmiu lat. To oczywiście dała Europa i Europa widzi, że to, co dała Palestyńczykom, zostało zniszczone przez armię izraelską. Naprawienie tych zniszczeń zajmie około 15 lat. – Czemu służyło zniszczenie palestyńskiego lotniska w Gazie i helikopterów Autonomii Palestyńskiej? – Zniszczono pasy startowe na palestyńskim lotnisku w Gazie, a przecież Europejczycy zapłacili za to, żeby Palestyńczycy mieli swoje lotnisko. Gdyby Jasir Arafat chciał udać się do siedziby ONZ w Nowym Jorku czy złożyć wizytę w Watykanie, gdzie wielokrotnie przyjmował go papież, byłoby to dziś po prostu fizycznie niemożliwe bez zgody izraelskich władz wojskowych, które obstawiły czołgami jego siedzibę w Ramallah. Na Boże Narodzenie Izraelczycy uniemożliwili jego tradycyjny już udział w pasterce w Bazylice Narodzenia w Betlejem. – Do czego zmierza internowanie Arafata? – To pytanie należałoby zadać Szaronowi. Izrael chce osłabić pozycję Arafata, pozbawić go wiarygodności, aby móc narzucić swoją politykę. Sądzę jednak, że izraelskie wysiłki zmierzające do poderwania autorytetu Arafata mogą go uczynić tylko silniejszym. – W jakiej mierze Palestyńczycy popierają dziś politykę Arafata? – Uważają, że nie jest w porządku, aby ludzie, którzy przybywają z Europy, mieli dostawać ich ziemię. Ale jest też grupa, która sądzi, że nie możemy ciągle walczyć, nie możemy wyrzucić ich z Palestyny, a więc musimy szukać kompromisu, musimy z nimi żyć. Część Palestyńczyków chce dzielić Palestynę z Izraelczykami, ponieważ nie może zmienić przeszłości. Jest jednak niewielka grupa, która uważa, że nie wolno nam podpisać porozumienia z Izraelem, nawet gdyby przyznano nam 99% terytorium Palestyny, bo tego jednego procenta też nie wolno zostawić Izraelowi. Jednakże większość opowiada się za procesem pokojowym. Warunkiem jest istnienie Państwa Palestyńskiego ze stolicą w Jerozolimie, w pełnym tego słowa znaczeniu i przy rozwiązaniu problemu uchodźców palestyńskich. Nie możemy mieć pokoju dopóty, dopóki trzy czy cztery miliony Palestyńczyków mieszkają w obozach uchodźców. – Dlaczego, pańskim zdaniem, Amerykanie wycofali się z roli mediatora na Bliskim Wschodzie? – Prezydent Bush myśli już o następnych wyborach. Nie chce konfrontacji z Izraelczykami – oczekuje poparcia żydowskiego lobby w USA. Stara się więc za wszelką cenę przekonać to lobby o swojej proizraelskości. Niestety, na problemie palestyńskim zawsze ciążą efekty amerykańskiej polityki wewnętrznej. Szaron o tym wie i wykorzystuje sytuację. Niszcząc domy palestyńskie, może liczyć na to, że nie spotka się z oficjalną krytyką ze strony Amerykanów. – Jaka ocenia pan premiera Ariela Szarona jako polityka?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2002, 2002

Kategorie: Wywiady