Palikot kontra SLD – razem i osobno

Palikot kontra SLD – razem i osobno

Na lewicy gorąco. Ale co z tego wyniknie? Mamy w Sejmie dwa ugrupowania odwołujące się do lewicowego elektoratu – SLD i Ruch Palikota. Sojusz liczy 27 posłów, Ruch – 40. Po lewej stronie sceny politycznej mamy więc absolutną nowość – SLD nie jest tu hegemonem, nie narzuca zasad gry, ba, jest mniejszym partnerem, poobijanym po klęsce wyborczej, z przegranym liderem na czele. Ruch Palikota przypomina z kolei oddział kondotierów, którzy zdobyli terytorium i nie za bardzo wiedzą, co dalej robić. Przyszłość lewicy zależy więc od tego, co będzie się działo w obu tych ugrupowaniach i jakie będą ich wzajemne relacje. A to jest otwarty rozdział. SLD – tak być musiało Sojusz Lewicy Demokratycznej przegrał w sposób kompromitujący. Ta klęska nie jest wielkim zaskoczeniem, jeszcze przed wyborami pisałem, co ją zapowiadało. Porażką okazał się pomysł Grzegorza Napieralskiego na polityczne działanie. Plan był prosty – Napieralski uważał, że jeśli wytnie lewicową konkurencję, lewicowi wyborcy oddadzą głos na niego jako na swojego jedynego reprezentanta. Automatycznie. Tymczasem ów lewicowy wyborca postąpił inaczej – albo został w domu, albo oddał głos na inną partię. Tym sposobem zemścił się na SLD brak szacunku wobec wyborcy, przekonanie, że można mu gadać byle co, a on i tak to kupi. Tym razem nie kupił. Drugą przyczyną klęski był sam przewodniczący Napieralski – rola lidera historycznej formacji, jaką jest (był?) SLD, ewidentnie go przerosła. Może za lat 10-15 będzie politykiem z pierwszej ligi, ale dziś w zderzeniu z Donaldem Tuskiem, Jarosławem Kaczyńskim, a także z Waldemarem Pawlakiem i Januszem Palikotem wyglądał niezbornie. Jeżeli więc idzie się do wyborów bez dobrze prezentującego się w mediach lidera, nie mając żadnego wyrazistego przesłania, niewiele mając do powiedzenia, no i ze słabymi listami wyborczymi, to trudno oczekiwać dobrego rezultatu. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy lewicowy wyborca otrzymał alternatywę, bo pojawił się Janusz Palikot i jego Ruch. Ruch Palikota – kondotierzy znad Wisły Jego wejście potwierdziło zasadę, że w polityce nie ma próżni. Politycy SLD milczeli, gdy w Polsce trwały debaty – o powstaniu warszawskim, o PRL, o roli Kościoła. Za to aż kipieli emocjami, kiedy rozmowa schodziła na tematy kadrowe. Palikot działał inaczej. Po pierwsze, podjął debatę z prawicą. Po drugie, zebrał wszystkich tych, których Grzegorz Napieralski odrzucał bądź plasował gdzieś na obrzeżach. Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, działająca od 20 lat, miała obiecane trzecie miejsce na warszawskiej liście SLD. Ponieważ w okręgu warszawskim jest 20 mandatów do obsadzenia, można było zakładać, że SLD w wypadku dobrej kampanii otrzyma w stolicy przynajmniej 15% poparcia, czyli trzy mandaty. Dwa-trzy mandaty to był pułap, w który celował SLD. Tymczasem, niemal za pięć dwunasta, Wanda Nowicka dowiedziała się, za pośrednictwem SMS-a, że przesunięto ją na liście na czwarte miejsce, trójkę oddając działaczce z młodzieżówki SLD. Nowicka oburzona i cwaniactwem, i formą zerwania zawartej umowy, zrezygnowała ze startu z listy Sojuszu. Tę sytuację wykorzystał Janusz Palikot i zaoferował jej dwójkę na swojej liście. Efekt był taki, że Nowicka przyniosła Palikotowi nie tylko ponad 7 tys. głosów w wyborach, lecz także głosy feministek w innych miastach oraz tzw. dobry brand. Bo pokazała – że Napieralski eliminuje wszystkich lewicowców spoza „sekty SLD”, a Palikot ich przygarnia. Dodajmy też, że Ruch w Warszawie zdobył dwa mandaty, a SLD tylko jeden… Dziś Nowicka jest kandydatką Ruchu na stanowisko wicemarszałka Sejmu. Z tego punktu widzenia jej decyzja o przejściu do Ruchu była świetnym posunięciem, bo zapewniła jej nie tylko miejsce w Sejmie, lecz także możliwość prezentowania poglądów. Innymi znanymi osobami z listy Ruchu Palikota są Robert Biedroń, który też był przesuwany na liście SLD w dół, Anna Grodzka działająca wcześniej w SLD, Andrzej Rozenek, zastępca Jerzego Urbana w tygodniku „NIE”, czy też Roman Kotliński, naczelny tygodnika „Fakty i Mity”. Te osoby łączy wspólny mianownik: wszystkie reprezentują twardą lewicę w obszarze spraw światopoglądowych, dotychczas lekceważoną i pomijaną przez wielkie media. Każda z nich ma wiele osobistej odwagi i nonkonformizu, by prezentować swoje poglądy. I chyba żadna z nich nie liczyła, że kiedykolwiek z tego powodu dostaną im się jakieś frukta. W wielkich mediach

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 42/2011

Kategorie: Kraj