Państwo to Fidesz

Państwo to Fidesz

Dzięki nowej ordynacji wyborczej partia premiera Orbána chce sobie zapewnić zwycięstwo w 2014 roku Premier Viktor Orbán umacnia władzę. Znaczną większością głosów parlament węgierski dokonał kolejnej zmiany konstytucji. Rządząca partia Fidesz ma w legislatywie większość dwóch trzecich i konsekwentnie stanowi prawo według własnych potrzeb. Najnowsza zmiana wprowadza obowiązek rejestracji wyborców. Zmodyfikowanie ustawy zasadniczej było konieczne, ponieważ Trybunał Konstytucyjny mógłby unieważnić nowe prawo. Ustawę zobowiązującą chcących głosować do rejestrowania się parlament – zdominowany przez narodowo-konserwatywnych populistów z Fideszu – przyjmie zapewne 12 listopada. Rejestracja powinna nastąpić najpóźniej 15 dni przed terminem wyborów. Zarejestrować się można osobiście w urzędzie lub przez internet (opcja dla posiadaczy podpisu elektronicznego). Tylko Węgrzy mieszkający za granicą otrzymali możliwość dokonania rejestracji listownie. Obywatel, który się nie zarejestruje, nie będzie mógł oddać głosu. Ośmiu na dziesięciu Węgrów jest przeciwnych tej zmianie. Cuda nad urną? Rejestracja przedwyborcza ma sens w krajach, w których nie istnieje obowiązek meldunkowy, takich jak USA czy Wielka Brytania. Węgrzy mają taki obowiązek, a także sprawnie działający centralny rejestr wyborców. „To pierwszy przypadek wprowadzenia obowiązku rejestracji przed każdymi wyborami parlamentarnymi w kraju z rejestrem meldunkowym”, twierdzi politolog Róbert László z instytutu Political Capital. Władze głoszą, że reforma jest konieczna, aby umożliwić udział w wyborach etnicznym Węgrom z innych krajów. Zdaniem opozycji, prawdziwy cel reformy jest inny – rząd zamierza zapewnić sobie zwycięstwo w wyborach parlamentarnych wiosną 2014 r. Fidesz zmienił już granice okręgów wyborczych, zlikwidował drugą turę wyborów i zmniejszył liczbę miejsc w legislatywie. Premier i jego stronnicy oczekują, że najnowsza reforma powstrzyma od udziału w wyborach niezdecydowanych, sfrustrowanych, niezwiązanych z żadną partią. „Podczas ostatnich wyborów w 2010 r. pół miliona wyborców, a więc 10%, dopiero w dwóch ostatnich tygodniach zdecydowało się, na kogo oddać głos. Dla Fideszu to najbardziej nieobliczalni wyborcy”, mówi Róbert László. Można założyć, że w tej grupie wielu zdecyduje się na udział w wyborach, gdy już będzie za późno. Ponadto wiadomo, że najmniej chętnie rejestrują się ludzie ubodzy, a także Romowie, którzy nie poparliby Fideszu, uważanego za partię bogatych. 70 tys. Węgrów mieszka w samotnych gospodarstwach, położonych daleko od miast. Ci ludzie raczej nie zadadzą sobie trudu podróży do urzędu. Władze jednak nie zgodziły się na przyznanie im prawa do rejestracji listownej. Najbardziej zdyscyplinowani są wyborcy Fideszu, z których wielu ma dobre posady w administracji. Ponad 70% zwolenników partii Orbána deklaruje zamiar rejestracji. Spośród stronników partii socjalistycznej MSZP, najsilniejszego ugrupowania opozycyjnego – tylko co drugi. Istnieją ponadto obawy, że obóz rządowy wykorzysta nową ustawę do „cudów nad urną”. „Po wprowadzeniu rejestracji zlikwidowany zostanie centralny rejestr wyborców. W konsekwencji otworzą się możliwości oszustw na wielką skalę. Sprawdzenie, czy ktoś nie głosował wiele razy, będzie w praktyce niemożliwe”, ostrzega Gergely Karácsony z ekologiczno-alternatywnej partii LMP (Polityka Może Być Inna). Fidesz sięga również po inne sposoby, aby zawłaszczyć państwo na wiele lat. Według liberalno-lewicowego dziennika „Népszabadság”, rząd planuje zlikwidowanie lub zmniejszenie minimum o połowę państwowych dotacji dla partii politycznych na lata 2013 i 2014, a więc na czas kampanii wyborczej. Partie będą musiały się utrzymać tylko ze składek członkowskich i prywatnych dotacji. Nie trzeba dodawać, że Fidesz, który obsadził swoimi ludźmi wszystkie ważne stanowiska w państwie i w gospodarce, a także może liczyć na współpracę prywatnego biznesu zdanego na życzliwość władzy, zapewnił sobie tym samym stały dopływ środków finansowych. Dotacje państwowe nie są mu więc potrzebne. Natomiast ugrupowania opozycyjne znajdą się w bardzo trudnym położeniu. Fidesz przejął wszystkie państwowe media, prywatne zaś, pozbawione reklam, przeżywają trudne chwile. Ich właściciele, co łatwo zrozumieć, zazwyczaj chcą uniknąć konfliktów z autokratycznym rządem. Cenzura internetu? Opozycji pozostaje internet. Tyle że Ministerstwo Sprawiedliwości w ramach reformy prawa karnego przedstawiło projekt blokowania stron internetowych już w fazie dochodzenia, a więc bez wyroku sądowego. Ta cenzura ma być stosowana wobec stron z pedofilią, propagujących terroryzm, ideologię ekstremistyczną, ale także „zbrodnie przeciwko państwu”, co można

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 46/2012

Kategorie: Świat