Ojczyznę mamy po to, by mieć dokąd wracać Prof. Andrzej de Lazari z Instytutu Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Łódzkiego – Kiedyś patriota był człowiekiem, który potrafił poświęcić życie za ojczyznę. Dziś brzmi to patetycznie i egzaltowanie. Co się z nami stało? – Z nami? Czyli z panią i ze mną? Nas w tamtych czasach nie było. Nigdy nie musieliśmy się zastanawiać, czy przelać swą krew za Ojczyznę. Nawet jeśli ktoś z mojego pokolenia zahaczył o pałac Mostowskich czy więzienie na Rakowieckiej, co i mnie się przytrafiło, to bardziej z potrzeby wolności osobistej niż walki patriotycznej. – Czy to czas tworzy taki lub inny obraz patriotyzmu? – Oczywiście. Gdy nie ma zagrożenia zewnętrznego, nikt do nas nie strzela, po co mielibyśmy brać broń do ręki i zadawać sobie pytanie, czy robimy to w imieniu narodu. Udział polskich wojsk w „demokratyzowaniu” Iraku nie jest dla mnie przejawem patriotyzmu, lecz gry politycznej. Ze swoim zaprogramowaniem kulturowym nie mamy w Iraku czego szukać – nikt tam nie zrozumie ani naszego patriotyzmu, ani naszej demokracji. Wyrośliśmy na innych podwórkach, inne książki czytaliśmy, w innych świątyniach się modliliśmy, inną telewizję oglądaliśmy. W Iraku Irakijczycy są patriotami. A patriotyzmów jest zapewne tyle, ile krajów i pokoleń. Proszę zwrócić uwagę na fakt, jak dziwny był nasz polski patriotyzm – z reguły przejawiał się w działalności antypaństwowej. W ostatnich dwóch stuleciach naszej historii to państwo nas zniewalało. Okupowali nas „oni”: Rosjanie, Niemcy, komuniści. Antypaństwowość weszła nam w krew i pewnie dlatego tak trudno wykształcić w nas dzisiaj odpowiednie postawy patriotyczne. – Odpowiednie, czyli jakie? – Andrzej Walicki w połowie lat 80. wydał w Londynie rozprawkę pt. „Trzy patriotyzmy”. Od niej zaczynałbym naukę patriotyzmu w szkole. Mowa w niej o patriotyzmie sarmackim, szlacheckiej woli narodowej: nic o nas bez nas; patriotyzmie romantycznym – idei narodowej – i wreszcie o interesie narodowym. Innymi patriotami byli przecież powstańcy listopadowi, innymi poznańscy pozytywiści, którzy w nie swoim państwie budowali polską rzeczywistość gospodarczą. Dziś w politycznie wolnej Polsce zdecydowanie nastał czas interesu narodowego – patriotyzmu rozsądnego, rozumnego, balcerowiczowskiego. Do takiej patriotycznej rozumności dwa lata temu nawoływał także Jerzy Szacki w dyskusji na łamach „Znaku”. A w nas wciąż przeważają romantyczne uniesienia, które do niczego, prócz kłótni o prawdę, nie prowadzą, niczego nie budują. Zryw solidarnościowy był oczywiście zrywem romantycznym, ale teraz czas na pozytywizm. Nadeszła pora pracy u podstaw. – Trudno uwierzyć, by Polakom leżał na sercu interes narodowy… – Przykre to, ale w Polsce nastał zadziwiający czas egoizmów i prywaty. I pustej, populistycznej reklamy produktów oraz partii politycznych. – Kto dla pana jest wzorem współczesnego patrioty w Polsce? – Dla mnie, agnostyka, ideałem patrioty jest śp. ksiądz Józef Tischner. Dziś nisko się kłaniam księdzu Wacławowi Hryniewiczowi. To człowiek wiary i idei porozumienia ponad podziałami. Prywata i egoizm takich ludzi się nie imają. Szukają porozumienia i z potrzeby serca, i rozumu, nie oglądając się na partyjne potrzeby chwili. – Jako agnostyk w zaskakujących miejscach znajduje pan sobie ideały patriotyczne. – Może dlatego, że jako romantyzujący pozytywista chciałbym wokół siebie dostrzec Wokulskich, a w polityce ich nie widzę… Pani Hübner, Balcerowicz są przede wszystkim urzędnikami bardzo rzetelnie wypełniającymi swoje obowiązki. I chwała im za takie pojmowanie patriotyzmu. A nie nazwę przecież patriotą Leppera. Ten sprytny pseudoromantyk, jak Żyrinowski w Rosji, nic nie zbuduje. Może gdyby działał w okresie powstania styczniowego, zapisałby się w historii pozytywnie. Dziś jest symbolem anarchii. Powinniśmy przestać odwoływać się do powstań narodowych, tym bardziej że wszystkie były przegrane, do walecznego heroizmu, lecz szukać tych wzorców, tych ludzi, którzy potrafili budować. Przykładem nowoczesnego patriotyzmu byłoby porozumienie się np. Rokity i Celińskiego w imię interesu narodowego. Ale oni nie są w stanie tego zrobić, gdyż każdy myśli tylko o swojej partyjności. Nasi politycy tak dalece uwierzyli we własne prawdy, tak się zapatrzyli w sondaże popularności, że zapomnieli o interesie narodowym. Czy można uznać za patriotów tych Polaków, którzy w Parlamencie Europejskim zadawali „podchwytliwe” pytania pani minister Hübner? Dla Europejczyków było to żenujące – oni takiego „patriotyzmu”








